Nathan
Patrzyłem na roześmianą twarz Octavii, oświetloną przez światło księżyca. Przeglądała suchary na internecie i mimo iż nie były one śmieszne, ona się śmiała. Było ogrom rzeczy, które w niej lubiłem, ale poczucie humoru było moją ulubioną.
Nieważne jak się jebało, ta mała niebieskooka idiotka wszystko obracała w żart. Kręciło mnie to jak cholera.
— Dobra, ale słuchaj tego, — Powiedziała biorąc solidny łyk alkoholu. — Obiecuję, że ten jest śmieszny.
— Czekam z niecierpliwością.
— Co robi gościu w warzywniaku?
— Nie mam pojęcia.
Próbowała opanować napad śmiechu, by udzielić mi odpowiedzi. Moje kąciki lekko powędrowały ku górze.
Octavia Parker była... Była śliczna. Stworzona przez samego Michała Anioła. Długie czarne włosy idealnie kontrastowały z jasnymi niebieskimi oczami. Idealny nos, na którym widać było piegi dodające jej niewinności. Pełne różowe usta, na których tak często gościł uśmiech. Była idealna. W każdym aspekcie.
Więc dlaczego się tak niszczyła?
— Grzebie w porach. — Powiedziała by po chwili wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem.
Uśmiechnąłem się. Nie ze względu na żart, bo swoją drogą był beznadziejny, ale ze względu na jej szczęście. Była szczęśliwa. Dlaczego więc ja taki nie byłem?
— Uśmiechnąłeś się! — Krzyknęła zadowolona, wskazując na mnie palcem. — Wiedziałam, że masz w sobie chociaż odrobinę humorku. Jest progres, Hill.
— Ten żart był beznadziejny.
— Tak? To dlaczego szczerzysz się jak głupi do sera?
— Bo ty tak robisz, a to automatycznie sprawia, że ja też.
Spoważniała. Zobaczyłem w jej oczach dziwną iskrę, która zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Nie miałem pojęcia co ona znaczyła.
I nie miałem pojęcia, że gdy się dowiem — upadnę.
— Chyba musze zajebać.
Co?
— Komu musisz zajebać?
— Kreskę musze zajebać, idioto.
Widziałem jej przerażenie kiedy przeszukując kieszeń bluzy nie znalazła tego czego szukała.
Tabletki wypadły jej w samochodzie, kiedy kotłowała się na przednim siedzeniu. W chwili nieuwagi zgarnąłem pomarańczowy pojemniczek i schowałem do własnej kieszeni.
Nie chciałem żeby się niszczyła. Ale mimo iż nie chciałem wiedziałem co to jest narkomania. Wiedziałem co czuje taka osoba gdy narkotyków zabraknie. I wiedziałem, że walka nic nie da.
Wyciągnąłem z kieszeni tabletki i skierowałem dłoń w jej kierunku.
— Masz. Wypadły Ci w samochodzie.
Ulga powoli oblewała jej twarz. Była szczęśliwa, a to w zupełności mi wystarczało.
— Wielbię Cię, Hill.
— Och, miałem taką nadzieję, Parker.
Patrzyłem na jej profil gdy kartą kredytową formowała równą kreskę Xanaxu na telefonie. Z kieszeni wyjęła zwiniętego dolca i po chwili po kresce został jedynie lekki pyłek.
CZYTASZ
We Were Born To Die
RomanceOctavia Parker - siedemnastolatka, która nic nie wie o życiu. A może wie o nim za dużo? Parker przeprowadza się z kwitnącego miłością Paryża, do pełnego niebezpieczeństwa Nowego Orleanu. Dziewczyna podejmie wiele ryzykownych i bezmyślnych decyzji, l...