Rozdział 26

1.8K 45 14
                                    

Są ludzie głupi, i są ludzie jeszcze głupsi, ale ja oba te przypadki przewyższam głupotą jeszcze bardziej.

Bo jak mogłam być, kurwa, taką idiotką i nie zorientować się, że droga na bankiet, to nie droga na bankiet, a na wyścig.

Kolejny nielegalny wyścig.

A poznałam to po ryku samochodu w oddali i wyznaczonej ścieżce w lesie.

Możecie mi mówić królowa wszystkich idiotek.

— To jest, kurwa, twój bankiet ta? — Zaczęłam o dziwo spokojnie. Całe moje wnętrze chciało się rzucić na tego debila i poobijać mu tę piękną twarzyczkę, ale moje ciało ani drgnęło.

— Słuchaj, Parker. Gdybym powiedział Ci od razu to byś się nie zgodziła.

I pomyśleć, że godzinę temu myślałam, że mu ufam.

— Ty... Ty, kurwa, jesteś pojebany. No raczej, że bym się nie zgodziła kretynie!

— Mogę Ci coś wyjaśnić?

— Nie możesz, a musisz mi coś wyjaśnić. — Zaczęłam. — Na jakiego chuja ja jestem Ci tutaj potrzebna? Nie możesz sam sobie odpierdalać? Sorry, Hill, ale mnie nie kręcą pojeby.

Nieprawda. Kręcą w chuj, ale nie musi o tym wiedzieć.

Prychnął pod nosem, zamykając samochód kluczykiem.

— Halo?? Miałeś mi coś wyjaśnić.

— Ktoś bardzo chciał Cię poznać, dlatego Cię zabrałem.

— Czyli już wszystkim rozpowiadasz jaką masz super dziew... Kurwa. Przyjaciółkę?

Uśmiechnął się. Jebany dupek.

Śmieje się. Jebany dupek.

— Zamknij pysk i chodź już.

— Zgodziłaś się szybciej niż przypuszczałem. Myślałem, że będę musiał się bardziej postarać, ale jak się okazuje jesteś łatwa.

Czy on właśnie...

— Oczywiście, że się nie zgodziłam pojebie.

— Kurwa... Coś mam zrobić?

— W zasadzie, to jest jedna sprawa...

Uśmiechnęłam się zwycięsko. Pora na spełnienie marzeń.

***

— Popierdolona jesteś.

Wzruszyłam ramionami.

— Okej, w takim razie wracam do domu i nie poznaje tego kogoś. — Odwróciłam się do tyłu z zamiarem odejścia, ale chłopak złapał mnie za nadgarstek i obrócił ku sobie. — Czyli się zgadzasz?

On westchnął, a ja szeroko się uśmiechnęłam. Zgodził się idiota.

— Tak...Zgadzam się. — Powiedział i zakręcił sobie kosmyk moich czarnych włosów na palcu. — A dostanę buzi w zamian?

Jebane motyle jak pojebane zerwały się do lotu. Wiedziałam, że albo przebije tę barierę i pójdę w to na całość, albo po prostu dalej będę się dobijać.

Stwierdziłam, że koniec z dobijaniem.

Uniosłam spojrzenie na jego błękitno - szare tęczówki i połączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.
Chłopak położył dłoń na moim policzku jeszcze bardziej pogłębiając pieszczotę.

I sama nie wiem kiedy z Nathana Hill'a zrobiła się taka pizda, bo nasze pocałunki z tych wulgarnych i pełnych pożądania przeszły na te przepełnione czułością.

We Were Born To Die Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz