XIV

112 18 9
                                    

𝚂𝚎𝚛𝚐𝚒𝚘 𝚁𝚊𝚖𝚘𝚜

Rano wyszedłem wcześniej z pokoju, bo chciałem uszykować mu ubrania, bo nie mógł tam pójść sam. Wziąłem mu jakieś dresy, białą koszulkę i zastanawiałem się nad bluzą, ale w końcu żadnej nie wybrałem. Słyszałem, jak mnie woła, skomli, a wręcz błaga żebym przyszedł. Wróciłem i zobaczyłem, że dalej leży w moim łóżku. Dałem mu ubrania, łącznie z bokserkami. Podziękował mi tylko cichym mruknięciem. Kiedy w końcu wyszedł z łazienki założyłem mu też swoją bluzę. Do dziś ją nosi i nawet wisi na jakimś honorowym wieszaku.

- Chodź Lukita idziemy do salonu - pokiwał głową i zdałem sobie sprawę, że on jeszcze śpi. Zatrzymałem się na chwilę, bo niby się nad czymś zastanawiałem, więc Chorwat poszedł pierwszy i o to mi chodziło. Przekroczyłem z nim próg kuchni i razem zaczęliśmy śpiewać mu sto lat. Na początku śmiertelnie się wystraszył i złapał mnie mocno za rękę. Może zapomniał, że miał urodziny? No nie wiem, ale jego mina potem była przednia. Wręczyliśmy mu prezenty, ale ja musiałem być oryginalny. Pocałowałem go soczyście w policzek i zacząłem podrzucać. No i dałem mu też sokowirówkę, z której do dziś się cieszy. Tak kupowałem prezent na ostatnią chwilę. Iker przeklinał moje imie aż następny miesiąc, ale ja nie wiedziałem, o co mu chodzi. Przecież to był zajebisty prezent. Hiszpan mówił, że już prezerwatywy byłyby lepsze.

~Opowieść o prawdziwej miłości~ Sergio Ramos x Luka Modrić ✅️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz