Rozdział dwudziesty piąty

24 4 6
                                    

POV:Naruto 

Znowu siedziałem w tej obskurnej celi, jednak tym razem nie byłem skuty. Patrzyłem na kręcących się koło celi strażników. Nikt ciekawy, nawet nie zwracali na mnie uwagi. Była drużyna mojej siostry wytłumaczyła mi dlaczego tu jestem. Byłem przynętą na własną siostrę, będą mnie tu przetrzymywać dopóki ona się tu nie zjawi, jednak było też drugie dno. Lider całej tej organizacji chciał mnie w szeregach. Powiedzieli, że sami nie wiedzą dlaczego, ale najwidoczniej zafascynowałem czymś jak to mówiła Jinx "starego dziada". Opowiedzieli mi trochę o nim. Przedstawiali go za nieumiejętnego, starego chłopa, któremu odwala na stare lata.  

Westchnąłem cicho, opierając się o ścianę. Założyłem ręce na piersi i spojrzałem na stojącego przed moją celą mężczyznę. Dobrze zbudowany, ze śnieżnobiałą cerą, czarne krótkie włosy opadały mu na szare oczy. Ubrany w czarny garniak, a w uszach ma kilka kolczyków. Zmarszczyłem brwi czując jego palący wzrok.

-Nie mogę uwierzyć, że przede mną siedzi brat mojego wroga.- Powiedział z nutką rozbawienia w głosie. 

-Hm...

-Oj, a myślałem, że coś powiesz, chociaż jesteś bardziej rozgadany od swojej siostry. Ona to by nawet nie mruknęła w odpowiedzi.- Zaśmiał się.

-Co ja tu robię?

-Tak myślałem, że zadasz to pytanie.- Powiedział, przeczesując swoje czarne włosy.- Masz potencjał mały, nawet większy niż woja pożal się boże siostra.

-I co w związku z tym?- Spytałem, nie spuszczając z niego wzroku.

-Mogę Ci zaoferować coś, czego nawet ona Ci nie da. Moc...- Powiedział a w jego oczach coś błysnęło.- Nie chciałbyś zemścić się na Konohagakure za to co Ci zrobili? Bądź zemścić się na siostrze za to, że nie było jej przy tobie kiedy najbardziej jej potrzebowałeś? Na Hokage, który ukrywał przed tobą twoje własne pochodzenie.

Z każdym kolejnym słowem przekonywam mnie coraz bardziej. Patrzyłem w jego szare tęczówki, które coraz bardziej mnie przekonywały. 

-Dam Ci moc dzięki której będziesz zdolny do zemsty na nich wszystkich. Wystarczy, że tylko do mnie dołączysz.- Powiedział otwierając cele i wchodząc do niej.- Więc jak będzie Naruto? Wchodzisz w to?- Spytał, wyciągając rękę w moją stronę.

Przed oczami miałem wszystkie wspomnienia z siostrą. Pierwsze spotkanie, kiedy pomogła mi z rzucaniem do celu. Nawet nie powiedziała, że jest moją siostrą... Ukrywała to dopóki Haruno nie spytała o jej pochodzenie. Okłamywała mnie od początku...

Popatrzyłem na wyciągniętą dłoń mężczyzny. Wahałem się. Przyjąłem ją.

POV:Ayano

Leżałam plackiem na łóżku. Tobi'ego nie było koło mnie jak wstałam, a zamiast niego był wielki, puchaty miś i wiele słodyczy. Kiedy to zobaczyłam, to na moją twarz od razu wpełzł uśmiech. To było urocze...

Mimo wszystko nie mogłam się objadać słodyczami od rana, dlatego skierwałam się do kuchni, by zrobić rzecz, której nie da się spieprzyć. Kanapki.

Niestety nie udało mi się dotrzeć do pomieszczenia, gdyż do ściany mnie osoba, której nie chciałam na razie widzieć. Deidara...

-Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?!- Krzyknął zdenerwowany.

-Powiedzieć co?

-Nie graj głupiej Ayano! Kiedy chciałaś mi powiedzieć o Naruto?!- Zmarszczyłam brwi, czując jak uścisk na moich ramionach się wzmacnia.

-Nie chciałam byś w ogóle się dowiadywał. -Mówiłam spokojnie, widząc jak wokół nas zbiera się spory tłum.

-Przeprzysz!- Dał mi z liścia.- to kurwa mój brat, mam prawo wiedzieć!

-Skoro to twój brat, to gdzie byłeś kiedy cię potrzebował?- Spytałam, łapiąc się za policzek.

-Zamkniesz się w końcu?! Sama nie jesteś święta!- Walnął mnie, ale tym razem z pięści.- Wiesz co nienawidzę cię.- Wysyczał.- Nie jesteś ani Namikaze, ani Uzumaki, nie jesteś moją siostrą. Jesteś cholernym Uchihą!- Wykrzyczał, znow mnie uderzając.- Spierdalaj stąd i nigdy nie wracaj!

-Wdałeś się w matkę Deidara...- Powiedziałam cicho, zamykając oczy.- Jak ja się cieszę, że wdałam się w dziadka!- Złapałam go za szyję otwierając oczy, w których widniał sharingan.

Cisnęłam nim w ścianę, śmiejąc się z tego. Spojrzałam na cały tłum przyglądający się nam. Blondyn wypluł krew, a ja powoli podeszłam do niego. Spojrzał mi w oczy, a ja zamknęłam go w genjutsu. 

Z cichym śmiechem zniknęłam w czerwonym błysku.

Pojawiłam się w salonie, w moim domu. Chociaż Deidara, by mnie wywalił z niego na zbity ryj. Westchnęłam cicho. Blondyn zachował się niepoważnie, dziecinnie, jednak jego słowa mnie dotknęły. To prawda nie byłam święta. Miałam tyle okazji, by do niego wrócić, jednak tego nie zrobiłam...

Skierowałam się do łazienki i przejrzałam się w lustrze. Krew lała mi sięz nosa, a mój policzek był cały czerwony. Westchnęłam cicho i przemyłam twarz, chcąc pozbyć się zaschniętej już krwi. Po chwili zeszłam z powrotem do salonu gdzie siedział dziadek.

-Wróciłaś?- Spojrzał na mnie, po czym zmarszczył brwi. Wstał z miejsca i podszedł do mnie. Kto Ci to zrobił?- Pokazał na mój policzek.

-Tch... Nie ważne.

-Kto?

-Nie ważne.

-Kto?

-Deidara.

-Ten mój trzeci wnuk?- Spytał, a ja przytaknęłam. 

-Wydziedziczył mnie. Od teraz jestem, jak on to stwierdził ,,Cholernym Uchihą".- Zacytowałam z lekkim uśmiechem na twarzy.

-Przynajmniej Uchihą.- Stwierdził, po czym usiadł na kanapie.

Pokiwałam głową, po czym wyszłam z domu. Była godzina poranna, więc dużo osób było na ulicach Konohy. Westchnęłam cicho, wskakując na dach jednego z budynków. Nie mam zamiaru przeciskać się pomiędzy ludźmi. 

Skierowałam się do wschodniej bramy, korzystając z nieuwagi strażników, szybko czmychnęłam w głąb lasu. Skakałam z drzewa na drzewo, zeskoczyłam z nich dopiero kiedy ujrzałam jezioro. Poza znajdującym się tu źródłem wody, znajdowała się też jaskinia ukryta za wieloma pieczęciami, tak by nieodpowiednie osoby nie mogły się tu dostać. Podeszłam do głazu, który zakrywał pieczęcie, odsunęłam go i spojrzałam na znaki. Zaczęłam szybko składać pieczęcie: Ptak, baran, tygrys, ptak, małpa, wąż, smok, świnia, pies, ptak, wąż, wół i koń. Przede mną pojawiło się przejście. Weszłam do środka, używając techniki, dzięki której w środku jamy zapaliły się pochodnie. Rozejrzałam się po niej, znajdowały się w niej schody prowadzące na dół. Zeszłam nimi. Prowadziły do dobrze znanego mi miejsca.

-Dawno cię tu nie było Ayano.

-Ciebie również miło wiedzieć Indro.

~~~~~

Przez pięć dobrych dni nie było u mnie Internetu. Ten rozdział pisałam w jakimś starym zeszycie (ręka mi odpada), bo nie miałam co robić. U was też były takie problemy? 

Odnajdę cię braciszku...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz