Rozdział dwudziesty dziewiąty

16 2 0
                                    

POV:Ayano

-Co masz na myśli mówiąc, że się zamykam?- Spytałam, patrząc mu w oczy. 

-Znowu mnie unikasz. Szukasz jakiejś tandetnej wymówki, byle by ze mną nie rozmawiać. Co się dzieje Ayano?- Mówił, trzymając mnie za ramiona.

Milczałam. Nie mogłam ułożyć sobie tego wszystkiego w głowie. Męczyło mnie pytanie: ,,dlaczego to robi?", nigdy nie byliśmy jakoś blisko...

-Nie rozumiem czemu się tak mną przejmujesz. Jaki masz w tym cel?- Zmarszczyłam brwi, patrząc się w jego oczy. 

POV:Naruto

-Jeszcze raz!- Donośny krzyk dotarł do moich uszu. 

Uderzyłem ponownie w klona starego dziada. Odkąd dołączyłem do niego każdy dzień spędzałem na męczących treningach, o wiele cięższych od tych Ayano. Było to wykańczające, jednak konieczne do zdobycia mocy. Westchnąłem cicho gdy klon w końcu znikł. Wyprostowałem się, patrząc na czarnowłosego. Stał z założonymi rękami na piersi, a na jego twarzy widniał uśmiech. 

-Nie jest źle, jednak najlepiej też nie.- Zaczął podchodząc powoli do mnie.- Jeśli chcesz pokonać Ayano, musisz zwiększyć prędkość z jaką wyprowadzasz ciosy.- Stanął przede mną, łapiąc mnie za podbródek, zmuszając do patrzenia mu w oczy.- Nie mam nic więcej do powiedzenia.- Uśmiechnął się.- Jutro o tej samej porze. Nie spóźnij się.

Westchnąłem cicho, widząc jak wychodzi z pomieszczenia. Rozejrzałem się po sali, była wielka, ale ponura. Kompletnie inna niż ta Ayano, jednak bardziej mi przypadła do gustu. Było widać, że jest używana, a nie tylko na pokaz. Przeczesałem włosy i skierowałem się do wyjścia. 

Gdy wszedłem do pokoju przywitał mnie widok wkurzonych min słynnego trio. Spojrzałem na nich zdziwiony.

-Co jest. 

-Usiądź młody.- Dowiedział brązowowłosy.-Bo cię kurwa z butów wypi...- Zaczął, ale dostał w tył głowy od dziewczyny.

-Usiądź Naru...

POV:Ayano 

Westchnęłam cicho, mając powoli dość całego świata. Nie dość, że Hatke chciał wyciągnąć co się stało to jeszcze Orochimaru dał mi w prezencie masę papierów do wypełnienia. Żyć nie umierać... Siedziałam w biurze nad wspomnianymi papierami. 

-Wyglądasz jak trup.- Powiedział Madara, wchodząc do pomieszczenia z kawą. 

-Dzięki.

-I jak Ci idzie z sprawą Naruto?

-Chujowo. Usatysfakcjonowała cię ta odpowiedź?- Spojrzałam na niego z pod byka.

-Ani trochę. 

Westchnęłam cicho, uspokajając się. Chciałam zakończyć pracę nad papierami jak najszybciej i znowu zacząć szperanie na temat blondyna. 

-Uspokój się.- Powiedział czarnowłosy, siadając na fotelu. Zacisnęłam pięści.

-Ciężko się uspokoić jak mam świadomość, że oni mogą mi brata torturować!

-Mhm...- Upił łyka.- Jeżeli ma taką samą odporność na tortury jak ty to nie ma co się przejmować. 

Walnęłam ręką w stół, wstając z miejsca.

-Naruto tego nie przeżyje. Nie ma odporności!- Spojrzałam na niego z sharingan'em w oczach. 

-Spokojnie, da radę. 

Opadłam zrezygnowana na krzesło. Spuściłam głowę w dół.

-To ja jestem słaba... Nie potrafiłam go obronić...- Powiedziałam cicho, czym zwróciłam uwagę dziadka. 

Odnajdę cię braciszku...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz