Rozdział dwudziesty siódmy

24 5 1
                                    

POV:Ayano

-Co on tu robi?!

Usłyszeliśmy krzyk Sasuke, który stał w przejściu, pokazując palcem na Itachi'ego. Westchnęłam cicho. 

-Wy sobie chyba musicie coś wyjaśnić.- Powiedziałam, wstając z miejsca.

Złapałam Itachi'ego za ubrania, a Sasuke za rękę i w raz z nimi skierowałam się na górę. Nogą otworzyłam drzwi do sypialni i wrzuciłam rodzeństwo do środka. 

-Teraz sobie wszystko ładnie wyjaśnicie.- Powiedziałam z lekkim uśmiechem, zamykając powoli drzwi.- A i jeszcze... Jeśli usłyszę jakikolwiek odgłos walki to obiecuje, że obydwóm nogi z dupy powyrywam i wsadzę je tak głęboko, że gardłem będziecie je wyciągać.- Powiedziałam głosem Kuramy

Zamknęłam drzwi, zostawiając ich samych. Zostawiłam klona da pewności, że się nie pozabijają i zeszłam na dół.

-Co jak oni się tam po...- Zaczął Kisame.

-To trzeba będzie posprzątać.- Wzruszyłam ramionami, nalewając sobie kolejny raz alkohol. 

*Time Skip*

Po godzinie rodzeństwo Uchiha w końcu skończyli swoją rozmowę i zeszli do nas.

-Jak mam rozumieć wszystko wyjaśnione.- Zaczęłam, patrząc na nich podejrzliwie. Obydwoje zgodnie skinęli głową.- No i super.- Popatrzyłam na zegar. Trzecia w nocy.- Sasuke... Do spania, ale już.

-Ayano...

-Sasuke.

-Niech będzie.- Uniósł ręce w geście bezsilności.

-Dobranoc.- Powiedziałam, gdy ten już wchodził po schodach.- My też powinniśmy kończyć.

-Ale my się dopiero rozkręcamy.- Rzekł stary Uchiha. 

-No właśnie, nigdy nie sądziłem, że Madara to taki zajebisty kompan do chlania.- Powiedział Hidan, który był najbardziej dziabnięty z nas wszystkich. 

-Z resztą nie mam zamiaru wracać do bazy.- Dodał Kisame, a wszyscy się z nim zgodzili. 

-Nie każe wam wracać do bazy, ale moje zapasy sake się kończą...- Mruknęłam zrezygnowana. 

-Nie pierdol.- Wykrzyczał Hidan, rzucając się do szafki z alkoholem, gdy zobaczył pustkę złapał się na za głowę.- Nosz kurwa!

-No to do spania młodzieży.- Powiedział dziadek i poszedł na górę. 

-Jak nie chcecie wracać do bazy to mam jeden pokój, salon i wanne.- Powiedziałam biorąc przykład ze starego Uchihy, poszłam do siebie.

POV:Itachi

Każdy z każdym wykłócał się o to gdzie będzie spać. Spojrzałem na nich. Wyglądali jak małe dzieci kłócące się o cukierka. Przewróciłem oczami, kierując się za czerwonowłosą. Wiedziałem, że w pokoju dziewczyny znajduje się fotel. Może mi pozwoli...

Stanąłem przed drzwiami jej pokoju, Zapukałem, a one same się otworzyły. Czasem jestem pod wrażeniem jakie pieczecie mogą dać możliwości. Wszedłem do środka i zastałem niebieskooką, która rozczesywała swoje włosy, stojąc przed lustrem.

-Jak myślisz, powinnam je ściąć?- Spytała nie patrząc na mnie.

-Nie, nie powinnaś. Są piękne.- Podszedłem do niej, zabierając jej szczotkę z ręki. 

-To może je przefarbuje...- Powiedziałem, a ja wziąłem się za rozczesywanie jej włosów. 

-Broń boże. Szkoda niszczyć sobie włosów Ayano. Co cię tak napadło?

-Nie mam pojęcia... Może aktualna sytuacja.- Powiedziała cicho, spuszczając głowę w dół. 

-Chodźmy spać Ayano.

Dziewczyna lekko pokiwała głową na moje słowa. Pstryknęła palcami, dzięki czemu obydwoje teraz byliśmy w o wiele wygodniejszych ubraniach niż na co dzień. Czerwonowłosa złapała mnie za rękę i pociągnęła do łóżka. Pchnęła mnie na nie, po czym położyła się blisko mnie, kładąc głowę na moim ramieniu. 

-Dobranoc Ita...- Mruknęła cicho. 

-Dobranoc Aya...

Byłem pewny, że tego nie usłyszała. Przymknąłem oczy, czując jak do mojej głowy napływają wszystkie wspomnienia z czerwonowłosą. Uśmiechnąłem się na to wszystko. Otworzyłem i spojrzałem na dziewczynę, jedną ręką przysunąłem ją bliżej...

*Time Skip*

Wstając rano sądziłem, że pierwszym co zobaczę to śpiąca jeszcze czerwonowłosa, jednak przywitała mnie pustka w pokoju. Mimo natarczywego bólu głowy, spowodowanego przed wczorajsze picie, podniosłem się do siadu. Spojrzałem na szafkę nocną, na której stała woda, a koło niej tabletki i kartka. Wziąłem skrawek papieru do ręki.

Mam nadzieję, że dobrze spałeś. Zostawiam tabletki na kaca, o śniadanie się nie martw, kanapki są w lodówce, wole nie ryzykować spaloną kuchnią. 

~Ayano<3

Uśmiechnąłem się i sięgnąłem po tabletki...

POV:Ayano 

Cisza i spokój, to jest coś czego mi brakowało na treningu drużyny siódmej. Jak dobrze, że dzisiaj nie muszę się użerać z różową. Biedny Hatke i jego uszy, jest przy samym źródle irytujących pisków. Chłopak co chwilę patrzył na mnie z miną zbitego szczeniaka. Ja tylko śmiałam mu się w twarz. Wybacz kochany, ale wole koty...

Spojrzałam na niebo. Słońce było idealnie nad nami. Południe... Idealna pora do ucieczki przed tymi wnerwiającymi piskami. Przeciągnęłam się i wstałam spod drzewa, pod którym się usadowiłam. Korzystając ze świetnej techniki drugiego Hokage, już po chwili stałam przed wejściem do jaskini. 

Po znalezieniu się w środku, od razu zeszłam na dół. Jednak zamiast zastać tradycyjnie tronu, była zwykła łąka? Genjutsu...

Rozejrzałam się dookoła. Nic... Prychnęłam cicho, próbując wydostać się z iluzji. O dziwo udało się za pierwszym razem. 

Aktywowałam sharingana, po czym pochyliłam się w bok, unikając odcięcia głowy poprzez katanę. Uśmiechnęłam się, gdy ostrze przeleciało mi blisko twarzy. Kopnęłam brązowowłosego z pół obrotu. I tak zaczęła się nasza zabawa, która szybko się nie skończy...

Odnajdę cię braciszku...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz