Rozdział II ŁATWIEJ

278 5 0
                                    




Ł A T W I E J

               Po pierwszym dniu i pierwszej nocy było już tylko łatwiej. Drugi dzień zaczął się lepiej.

-Zawiozę Cię dzisiaj ja- Niko mówi z pełną buzią memląc banana, kiedy rano spotykamy się wszyscy w kuchni- Znajdę każdą salę w której będziesz miała zajęcia, zobaczysz- wytyka mnie palcem z uśmiechem.

-Przekonamy się- mama zerka na nas znad laptopa. Siedzi przy stole, który zasypany jest fakturami, umowami i opisami nieruchomości, które sprzedaje. Niko wchodzi z nią w jakąś słowną potyczkę, o tym, że jest najlepszy i dlaczego, ale ja już nie słucham. Skupiam się na tym, aby do końca odczytać wiadomość od Aurory: „Stara, tęsknię za Tobą w chuj, wczoraj ze smutku upiłam się w trupa i nie pamiętam co się ze mną działo. Błagam, nie znajdź tam innej przyjaciółki " Śmieje się do kubka kawy i odpisuję jej, że bardzo za nią tęsknię i żeby trzymała za mnie kciuki.

            Po śniadaniu wszystko nabiera tempa. Niko krzyczy na mnie, że mam się pospieszyć. Mama krzyczy na Niko, żeby mnie nie stresował i nie wprowadzał nerwowej atmosfery. Ja krzyczę na Niko, bo przydeptuje moją białą kurtkę, którą położyłam na schodach. Mama krzyczy na nas, żebyśmy się nie kłócili. I w końcu po kilku zatroskanych spojrzeniach mamy siedzę w aucie na siedzeniu pasażera.

-Zobaczysz, wszystko się ułoży- posyłam Niko uśmiech. Wiem, że ma rację. W gruncie rzeczy człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do każdej sytuacji, w którą wpakuje go życie i- co brzmi dość niewiarygodnie, jest w stanie ją nawet polubić. Z resztą dowodem na to na pewno może być na przykład Syndrom Sztokholmski. Problemem jest raczej to, że zanim wszystko się ułoży musi minąć trochę czasu, a czas bywa naprawdę bezlitosny.

-Wiem, że się ułoży- uświadamiam mu- Po prostu jednym zaaklimatyzowanie się  przychodzi łatwiej a innym trudniej- wzruszam ramionami.

-Aj, pierdolisz- spoglądam na niego szybko, aby przekonać się, że uśmiecha się do mnie radośnie. Wiem, że celowo stara się być zabawny i beztroski, żeby mnie zrelaksować i naprawdę jestem mu za to wdzięczna.

-Wczorajszy dzień był paskudny- wspominam mimowolnie.

-No i po co o tym myślisz? Dzisiaj jest dzisiaj, nie wczoraj- znowu ma na twarzy ten głupkowaty uśmiech.

-Straszną wariatkę z siebie zrobiłam, jak myślisz?

-Nie większą niż jesteś- Nikodem zanosi się śmiechem, ale kładzie dłoń na mojej nodze i poklepuje mnie lekko, aby utrzymać na sobie moją uwagę. -Sawa, naprawdę się tym nie przejmuj- potakuję, ale mimo mojej szczerej chęci bycia nastawioną pozytywnie odrobina stresu czai się gdzieś w mojej podświadomości. 

            Droga do liceum okazuje się krótsza niż ją zapamiętałam albo Niko jechał dwa razy szybciej niż mama poprzedniego dnia. Zimne powietrze uderza moje nozdrza wraz z rozbrajającym poczuciem samotności, kiedy tylko wychodzę z auta. Przemierzamy z Niko dokładnie tę trasę, na której jeszcze wczoraj szarpała się piękna blondynka z chłopakiem, który zadzwonił do Nikodema. 

-Dobra, dawaj numer sali- mówi mi, a ja wyjmuję telefon z kieszeni i szukam planu.

-Osiem- mówię, a on potakuje i rusza po schodach na górę. Ruszam za nim, chociaż mam świadomość, że on kompletnie nie wie, dokąd idzie.

-Ej- zatrzymuje jakiegoś chłopaka łapiąc go za ramię. Brunet wydaje się być odrobinę wystraszony i wyjmuje szybko słuchawki z uszu- Gdzie jest sala numer 8?- chłopak od razu mówi Nikodemowi gdzie powinien iść, którędy i dlaczego, a mi nie pozostaje nic innego jak przewrócić na niego oczami i iść za nim.

Z lękiem | +16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz