P L A N Y-Jak mogłeś ją tutaj przyprowadzić? -Eliza nie ukrywa złości.
-Dlaczego wróciłaś do domu?- Bruno nie brzmi na złego, jego opanowany ton jest odrobine przerażający.
-Nie zmieniaj tematu!
-Eliza, nie wiedziałem, że wpadniesz na pomysł, żeby tutaj wrócić- Eli robi się czerwona na buzi i domyślam się, że jest mocno zawstydzona. Zerka na mnie przepraszająco co jakiś czas. Nie wiem czego się tutaj spodziewałyśmy, ale mimo naszej krótkiej znajomości coś mi podpowiada, że gdyby wiedziała o obecności Amary nie przyprowadziłaby mnie tutaj. Ufam jej i nie wiem jeszcze czy okaże się to błędem, czy nie.
-Nie chcę jej tutaj nigdy więcej.
-Wiem, okay? W porządku, już jej tutaj nie przyprowadzę- wzdycha, a ja wstaję. Oboje na mnie patrzą- Chciałem z nią porozmawiać na swoim gruncie.
-Całe to pieprzone miasto jest Twoim gruntem!- czuję, jak kręci mi się w głowie. Dotykam dłonią szyi, żeby sprawdzić puls. Robię to mechanicznie. I co zaskakujące- pędzące serce nie wpędza mnie ani odrobinę w strach o moje własne życie.
-Chyba wrócę do domu- mówię im.
-Odwiozę Cię- propozycja Bruna jest natychmiastowa i chociaż chciałabym mieć w sobie tyle samokontroli, aby mu odmówić kiwam lekko na tak.
-Stara, przepraszam Cię jeszcze raz- przytulam ją.
-No coś Ty, było interesująco- żartuję, żeby nie miała już wyrzutów sumienia.
-Wiesz, ale to jednak była Amara i- przerywam jej.
-Masz rację, była tutaj i nie wiedziałabym o tym, gdyby nie Ty- posyłam jej uśmiech i zerkam z nienawiścią na Bruno tak, aby wiedziała o czym mówię . W głębi serca trochę chce mi się płakać, ale nie zamierzam robić tego przy nich.
-Napisz jak będziesz w domu, pogadamy sobie- mówi a ja przytakuję, zanim wychodzę z domu.
Wychodzę z domu z myślą prosto z jednego z gabinetów moich psychologów: jesteś szarą skałą. Masz wszystko pod kontrolą. Nic Cię nie interesuje. Kto. Dlaczego. Ani czy w jakimś konkretnym celu. Nic Cię nie może zranić. Nic i nikt. Wszystko po Tobie spływa, jak ciepły, wiosenny deszcz po szarej, zimnej skale.
-Czyli już udało mi się Cię zawieźć, co? – mówi gdzieś za mną a ja dalej kieruję się do jego samochodu. Szarą skałę trafia szlag.
Szarpie za klamkę Abarth'a, ale drzwi nie otwierają się. Moja złość na Bruno wzrasta, kiedy otwiera jakieś czarne auto, które stoi tuż obok. Wiem, że moje oczy strzelają piorunami. Jestem pod wrażeniem tego, że mój organizm jest na takim skraju emocjonalnym i sobie z tym radzi. Nie wpadam w ataki paniki, histerii ani nie aktywuje się moje poczucie lęku. Jestem zraniona- na własne życzenie i wściekła.
Blondyn otwiera drzwi, układa łokcie na ich framudze i czeka aż wsiądę. Przygląda mi się z grobową miną. Chwilę rozważam ucieczkę, ale oczekiwanie na to co wydarzy się dalej i ciekawość z tym związana jest jeszcze silniejsza niż złość, którą odczuwam. Analizuje zajmowanie miejsca pasażera jakbym robiła to pierwszy raz. Jego wzrok sprawia, że podważam moje umiejętności zgrabnego wsiadania. Sawa, czy naprawdę jesteś aż tak zdesperowana? Byłam.
Zamyka za mną drzwi i wsiada, a ja nie mogę wytrzymać sekundy w ciszy.
-Nie wiedziałam, że jesteś gentelmenem- mój głos brzmi jak syk i sama siebie tym zaskakuje. Złośliwie, Sawa.
CZYTASZ
Z lękiem | +16
Fiction généraleTo moje życie z zaburzeniami lękowymi. Z nerwicą i depresją. Nie zachęcę Cię miłym opisem, bo to niemiła historia. Jeśli tu jesteś, to jesteś tu na własną odpowiedzialność. << -Zerwałem z Amarą. - Przykro mi- mówię, a on nie zrywając kontaktu...