A T A K P A N I K I
Wchodzę do domu radosna. Pierwszy raz zaczynam czuć, że budynek, do którego wchodzę jest moim domem. Poznanie Elizy jest najcudowniejszą rzeczą jaka mnie tutaj spotkała do tej pory i czuję ogromną wdzięczność. Wdzięczność jest moim ulubionym uczuciem, zaraz po zakochaniu.
I na tym się właśnie przyłapuję. Na tym, że to już krok w zakochanie.
-Sawa- mama wychodzi z sypialni- Gdzie wy byliście?- uśmiecha się gdy zerka na zegarek- Jest druga w nocy- wpadam w jej ramiona.
Mama cieszy się, gdy wracam do domu późno. Gdy idę na imprezę. Gdy żyję standardowym trybem życia nastolatki. Patrzy na to przez pryzmat dni, w których leżałam w łóżku i unikałam każdego, kto chciałby wejść ze mną w jakieś interakcje. Mój mózg wyparł wszystkie wspomnienia z tamtych dni. Ona dźwiga ich ciężar.
-Byliśmy z Niko u Bruno Sarneckiego w domu- mówię jej i pozwalam, żeby moja głowa spoczęła na jej ramieniu- Poznałam jego siostrę Elizę- jestem podekscytowana. Głaska mnie chwilę po plecach, a bezpieczeństwo i siła przepływają przez moje żyły.
-Kładź się spać, kotku- mówi i składa czuły pocałunek na mojej głowie-Opowiesz mi wszystko rano- dodaje znikając za drzwiami łazienki.
-Kocham Cię, mamo- mówię jej, zanim zamknie drzwi. Słyszę jak mówi ziewając, że ona kocha mnie bardziej.
Kiedy kładę się do łóżka czuję szczęście. Potęguje je wiadomość, którą dostaję. Serce mi przyspiesza a motyle tańczą w okolicach mojego pępka.
„I jak, ptaszyno? Nadal uważasz, że to dobre miejsce dla małych dziewczynek?" Bruno.
Odpisuję mu: „Nadal uważam, że masz słabe auto." Uśmiecham się do siebie. Szeroko i szczerze. „A Teo przegrał wyścig, w którym nie było nagrody" chichoczę do siebie na wiadomość, którą piszę.
Bruno odpisuje szybko. „To, że nie wiesz co było do wygrania, nie oznacza, że nic nie było." Zdobywa moją uwagę. Pytam co było nagrodą a on wysyła mi emotkę z zakneblowanymi ustami. Piszę do Elizy, że dziękuję jej, że mnie zabrała a ona odsyła mi buziaki i serduszka. Zasypiam z nadzieją, że Bruno jeszcze napisze, ale nie robi tego.
Rodzice czekają na nas ze śniadaniem. Mama zrobiła gofry a pomoc taty polegała na nieprzeszkadzaniu jej. Niko schodzi na dół chwilę po mnie.
-Fajnie było?- mama szczypie mnie w policzki- Małe dziewczynki nie powinny wracać tak późno do domu- żartuje i spogląda na tatę szukając w nim wsparcia.
-Tutaj niestety muszę zgodzić się z mamą- tata podnosi ręce w geście poddania i zagaduje Nikodema, anim mama zapragnie kolejnych słów potwierdzających jej tezy.
-Fajnie było- odpowiadam jej.
-Wiem- uśmiecha się szeroko i zasiada do stołu.
Poranek jest beztroski. I cieszę się ta chwilą póki mogę. Po południu przychodzą do nas znajomi Nikodema.
Pierwszy przyjeżdża Cyna. Wygląda jak zawsze- jakby był na coś zły. I wygląda jak posąg. Na jego twarzy nie ma żadnych emocji. Wchodzi do domu bez pukania i zaskakuje mnie, kiedy nagle pojawia się w kuchni i staje za blatem. Podskakuję z niewielkim piskiem.
-Hej- mówię a ślina zatrzymuje mi się w gardle i krztuszę się. Cynowski jest niewzruszony. Przygląda mi się w bezruchu, jakby moja walka o oddech nie robiła na nim wrażenia. Podnoszę ręce do góry jak dziecko. Czuję się żałośnie, kiedy w końcu udaje mi się wrócić do normalnego oddychania i zaprzestać kasłaniu.
CZYTASZ
Z lękiem | +16
Ficción GeneralTo moje życie z zaburzeniami lękowymi. Z nerwicą i depresją. Nie zachęcę Cię miłym opisem, bo to niemiła historia. Jeśli tu jesteś, to jesteś tu na własną odpowiedzialność. << -Zerwałem z Amarą. - Przykro mi- mówię, a on nie zrywając kontaktu...