Rozdział 147 'Zawsze należałeś do mnie'

56 13 1
                                    

Tenisista Lin Hao wyróżniał się jako młody azjatycki sportowiec. W sporcie tenisowym dominowali biali gracze, dopóki Lin Hao nie znalazł się w centrum uwagi pięć lat temu.

Jego wyniki stale się poprawiały; niezależnie od tego, czy przegrywał, czy wygrywał, był jednym z tych, którzy do ostatniej chwili trzymali rękę na pulsie. Lin Hao udowadniał światu swoimi umiejętnościami, że zasługuje na tytuł tenisisty nr 1 w Azji.

Teraz celował w mistrzostwo świata i był postrzegany jako jeden z kandydatów na mistrza z największym potencjałem.

Chen An uwielbiał oglądać sport; kiedyś grał też w tenisa. Dopiero później jego zdrowie nie pozwoliło mu na długie przebywanie na korcie tenisowym, więc stopniowo tracił ten nawyk.

Ale teraz znów miał młode i zdrowe ciało. Może mógłby poprosić Lu Fenga, by zagrał z nim w tenisa.

Obserwując grę, Chen An stopniowo uświadomił sobie, że mężczyzna siedzący obok niego nie był skupiony na korcie tenisowym: Lu Feng potajemnie go obserwował; choć w subtelny sposób, Chen An wciąż to wyczuwał.

Minął prawie tydzień odkąd ujawnił swoją prawdziwą tożsamość. Przez cały ten czas Lu Feng często wyglądał, jakby był w transie, lunatykował.

- Czy wiesz, jak wyglądasz, kiedy patrzysz na mnie w ten sposób? - Chen An mógł zrozumieć, co musi czuć Lu Feng: gdyby jego brat Changle nagle powrócił do życia, on również podejrzewałby, że ma urojenia.

Chen An uśmiechnął się i powiedział:

- Jak ktoś zauroczony.

Zamrożona twarz Lu Fenga rozpłynęła się i zmieniła w nagły uśmiech. Nie dlatego, że uznał słowa Chen Ana za zabawne, ale dlatego, że widok jego uśmiechu sprawiał, że był szczęśliwy.

Chen An oświadczył kilka dni temu, że Lu Feng nigdy nie powinien mówić mu "przepraszam": to, co wydarzyło się na wyspie, wydarzyło się w przeszłości i żadne przeprosiny nie pomogą im stawić czoła temu, co było teraz przed nimi.

Co się stało, to się nie odstanie. Chen An nie wierzył, że przeprosiny były tym, czego potrzebowali. Rzeczywiście te wspomnienia były przepełnione bólem, ale ten mroczny czas sprawił, że uparty Chen An zdał sobie sprawę z rzeczy, których inaczej nigdy by sobie nie uświadomił.

Dobrze było mówić o lekcjach życia, ale bez przejścia przez nie, nigdy nie można ich naprawdę zrozumieć.

- An... - Lu Feng wziął dłonie mężczyzny i chwycił je w swoje, a jego oczy były tak czyste jak świeżo roztopiony śnieg na wiosnę. - Czuję się jak we śnie.

- Dusza mężczyzny transmigrowała do ciała innego mężczyzny? Trudno w to uwierzyć.

Lu Feng zacisnął uścisk na ręce mężczyzny. Jego oczy zeszły z Chen Ana i wylądowały na sportowcach grających na korcie. Powiedział ściszonym tonem:

- Wierzę w to. Kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy, miałem to silne, znajome uczucie. Ale bałem się stanąć z tobą twarzą w twarz, bojąc się, że mogę pomylić nieznajomego z tobą. Bałem się też, że jeśli rozbudzę swoje nadzieje, to nie będę w stanie tego znieść.

Te rewelacje Lu Fenga sprawiły, że Chen An stał się sentymentalny. Uśmiechając się, powiedział:

- Wychowywałem cię przez dziesięć lat, ale jeśli się nad tym zastanowić, nigdy nie odbyliśmy szczerej rozmowy.

Z tego powodu narosły nieporozumienia, pojawił się rozdźwięk, który stał się jeszcze większy. Gdyby tylko byli ze sobą szczerzy.

- Lu Feng, czy wiesz dlaczego cię przyjąłem? - Zapytał Chen An.

- Ponieważ jako chłopiec wyglądałem jak Changle. - Lu Feng zawsze o tym wiedział.

- Przypominałeś mi Changle'a, kiedy cię poznałem. W jakiś sposób byliście do siebie bardzo podobni. - Chen An przyznał, że powodem, dla którego przyjął Lu Fenga był Changle. -Na początku byłeś substytutem Changle'a. Jednak w miarę jak dorastałeś, stało się dla mnie jasne, że nim nie jesteś. - Dodał później Chen An. - Chcesz wiedzieć, dlaczego po powrocie do życia nagle cię zaakceptowałem? - Chen An spojrzał na Lu Fenga.

Lu Feng z wahaniem skinął głową. Bał się, że Chen An może mu powiedzieć, że to wszystko było kłamstwem, nową grą lub sposobem na zemstę.

- Zdradzę ci sekret. - Uśmiechnął się Chen An i pogłaskał Lu Fenga po policzku. Pochylając się blisko ucha młodego mężczyzny. - Właściwie to nie nie lubię, kiedy mnie dotykasz. Tylko nie bądź z siebie zbyt zadowolony. Mogę cię trochę lubić... ale tylko przez chwilę. Taki egoista jak ja zawsze będzie kochał siebie najbardziej.

Siadając z powrotem na swoim miejscu, Chen An zwrócił swoją uwagę z powrotem na grę, tak jakby przed chwilą nic nie zrobił ani nic nie powiedział.

Czekaj, czy to było coś w rodzaju... miłosnego wyznania?

- Moje życie, moja osoba, wszystko, co mam, zawsze będzie należeć do ciebie, tylko do ciebie.

Lu Feng nie był człowiekiem pięknych słów. Można nawet powiedzieć, że był nieco niezręczny, w porównaniu z błyskotliwym Ivanem. Niemniej jednak, każde jego słowo było jak magiczne zaklęcie, które nigdy nie straci swojego uroku.

A najlepsze w tym wszystkim było to, że Chan An nigdy nie musiał zgadywać z Lu Fengiem. Dziesięć lat znajomości, a zwłaszcza powrót do siebie po tym wszystkim, przez co przeszli, Chen An czuła się przy nim jak w domu.

- Zawsze należałeś do mnie. - Rzucając spojrzenie na młodego mężczyznę siedzącego obok niego, Chen An uniósł kąciki ust i uśmiechnął się.

...

Przeciwnik Lin Hao w tym pojedynku wyraźnie miał przewagę doświadczenia. Ale Lin mimo to trzymał się dzięki swojej sile i silnej woli, całkowicie odwracając losy meczu w ostatniej minucie.

Jako zwycięzca, Lin Hao miał wziąć udział w wieczornym spotkaniu towarzyskim organizowanym przez luksusową markę. Chociaż Chen An nie był człowiekiem, który lubi takie huczne imprezy, nie miał problemów z odrobiną życia towarzyskiego.

Poszukał informacji z wyprzedzeniem i dowiedział się, że oprócz tenisa, Lin Hao był także fanem strzelectwa: cóż, dziewięciu na dziesięciu normalnych facetów prawdopodobnie lubiłoby rzeczy związane z wojskiem.

Ich rozmowa zaczęła się od strzelania. Opierając się na swojej ogromnej wiedzy na temat broni, Chen An szybko zdobył podziw Lin Hao. Tak więc tylko po jednym spotkaniu na imprezie, Lin Hao przyjął zaproszenie Chen Ana do pójścia do klubu strzeleckiego.

- Bang! - Pocisk uderzył w glinianego gołębia w powietrzu.

Chen An był całkiem zadowolony ze swojej celności; nie bawił się bronią od jakiegoś czasu, ale pamięć w jego mięśniach wcale się nie zatarła.

- To niesamowite! Chen, powinieneś wziąć udział w olimpiadzie! Nawet ci faceci nie mogą być w tym lepsi! - Stojący obok i całkowicie oczarowany Lin Hao bił brawo żarliwie jak fan widzący swojego idola. Wyśpiewywał pochwały pod niebiosa.

W większości meczów strzeleckich używano strzelb. W związku z tym, tak długo jak jedna z kul trafiała w cel, oznaczało to trafienie. Było to więc trafienie oparte na prawdopodobieństwie.

Chen An nie używał strzelby. Jego jedyna kula trafiła w glinianego gołębia; tego rodzaju celności nie można łatwo znaleźć nawet wśród sportowców. Mówiło to o latach doświadczenia i pamięci mięśniowej.

- To dobry pomysł. Złożę wniosek o dołączenie do drużyny narodowej, abyśmy obaj mogli pojechać na Igrzyska Olimpijskie jako reprezentanci naszego kraju. - Chen An również zażartował z Lin Hao. Nie był tu jednak po to, by grać w strzelanki z Lin Hao.

Chen An rzucił okiem na salon i powiedział z ciepłym uśmiechem:

- Chodź, zróbmy sobie przerwę. Możemy wrócić później.

- Jasne! Chen, zdecydowanie musisz nauczyć mnie jak trzymać broń... - Lin Hao zadał wiele pytań, jak niecierpliwy uczeń.

Poszli do salonu, jak zasugerował Chen An. Przyniósł puszkę piwa i podał ją Lin Hao, który otworzył ją i wypił.

Siedząc naprzeciwko Lin Hao, Chen An spokojnie obserwował, jak młody mężczyzna bombarduje go pytaniami. Potem powieki młodzieńca wydawały się coraz cięższe, a nawet gdy mówił, jego oczy zamknęły się i przewrócił się na bok.

- Lin Hao? - Chen An podszedł i delikatnie potrząsnął już całkowicie znokautowanym młodzieńcem.

Bez odpowiedzi. Więc lek Lu Fenga działał dobrze. Chen An zastanawiał się, czy był już wcześniej na nim stosowany.

Spojrzał w dół i chwycił koszulkę Lin Hao, podciągając ją do góry. Ukazało mu się świeże, piękne, młode ciało tenisisty. Oczy Chen Ana przeleciały po nim: jest ładne; sport daje dobrą sylwetkę. Ale Lu Feng miał lepszą budowę.

Zdejmując koszulkę Lin Hao, Chen An wyjął telefon z kieszeni i zaczął robić zdjęcia. Po zrobieniu kilku, w spokojnym tempie, zaczął ciągnąć za pasek młodego mężczyzny.

W myślach obliczył czas: Dong Xie powinien tu być, gdy zdejmie spodnie młodego mężczyzny.

Zachowując się w sposób biznesowy, Chen An zrobił zdjęcia, na których Lin Hao miał na sobie tylko bieliznę. W następnej chwili drzwi salonu zostały wyłamane: mężczyzna rzucił się w stronę Chen Ana jak wściekły wilk.

Gdy był dopiero w połowie drogi, nagle pojawiła się inna postać i skoczyła na mężczyznę w średnim wieku; rozległ się głośny dźwięk zderzenia, gdy obaj upadli na podłogę.

Mężczyzna w średnim wieku poczuł, że kręci mu się w głowie od zderzenia. Wzdrygając się z bólu, uniósł ręce w gniewie i odwrócił się do drugiego mężczyzny, który nonszalancko spojrzał w górę i zablokował jego cios. Mężczyzna w średnim wieku spojrzał na twarz drugiego i w jednej chwili jego złość zmieniła się w zdumienie.

- Lu Feng?

Chen An patrzył z uśmiechem na swojego starego podwładnego, którego nie widział od jakiegoś czasu. Dong Xie miał około czterdziestu lat; najwyraźniej nie brakowało mu pieniędzy, ale mężczyzna miał kowbojską dbałość o swój wygląd i w konsekwencji wyglądał raczej jak włóczęga.

W oczach mężczyzny pojawił się błysk chłodu. Jego uwaga skupiła się na Lu Fengu.

- Chcesz mnie zabić?

- Chcę cię tylko o coś zapytać. - Lu Feng wstał i otrzepał kurz z ubrania. Podszedł do Chen Ana i stanął nieco za nim, jak na podwładnego przystało. Do tej pory Dong Xie nie zwracał uwagi na tego nieznajomego w pokoju.

Tym razem to Chen An przemówił:

- W końcu cię znalazłem, Dong Xie. - Widząc, że mężczyzna w średnim wieku zamierza wstać, oczy Chen An zwęziły się, a jego ręce zacisnęły się na gardle nieprzytomnego Lin Hao. - Wiem, że jesteś dobry w ukrywaniu broni; zostań na podłodze i nie ruszaj się. Nie chcemy skrzywdzić ani ciebie, ani Lin Hao, o ile o to nie prosisz.

Dong Xie zadrżał wewnętrznie: ten człowiek był w stanie przejrzeć jego intencje?

- Kim jesteś? - Zapytał więc z niepokojem.

-Jestem tylko człowiekiem utrzymywanym przez Lu Fenga . - Odpowiedział Chen An z uśmiechem, na wpół żartobliwie.

Rebirth of Chen AnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz