Rozdział 153 'Cześć, mały Ivanie'

43 11 0
                                    

Chen An spojrzał w dół i zobaczył imię dzwoniącego na ekranie telefonu - Ding Sheng.

Zastanowił się przez chwilę i odrzucił połączenie. Powoli wypuszczając oddech, wsunął okulary przeciwsłoneczne na nos i wyjrzał z samochodu na bujną dżunglę.

Stało się tak, jak oczekiwał Chen An. Zachodni oddział nie miał najmniejszego pojęcia, że znaleźli córkę Czerwonej Lisicy, nie mówiąc już o tym, że Czerwona Lisica nie była już pod ich kontrolą.

Dlatego też ich dane kontaktowe z Czerwoną Lisicą zostały zebrane jako dowód. Gdy wszystko było gotowe, nadszedł czas, aby wkroczyć do akcji.

Wykorzystując swój własny plan przeciwko nim, ludzie Lu Fenga dokonali czystego zamachu na rebeliantów w zachodniej dywizji. Biorąc ich z zaskoczenia, wymazał zachodnią dywizję z taką szybkością i siłą, że nie tylko wyeliminował tych ludzi, ale także ostrzegł innych, którzy mieli podobne zamiary.

Gdy elementy wywrotowe w Grupie zniknęły na chwilę, dowiedzieli się, gdzie znajduje się skradziona broń; Chen An i Lu Feng przybyli do Syrii w towarzystwie swoich ludzi.

- Oprócz lekkiej broni, przesyłka zawiera również ciężką broń: ciężkie karabiny maszynowe, karabiny rakietowe, czołgi i helikoptery.

Po przybyciu na miejsce Lu Feng zabrał Chen Ana i Chen Yanga do magazynu, w którym rebelianci ukryli skradzione towary. Gdy brama się otworzyła, ich oczom ukazała się różnorodna broń. Czołgi i helikoptery stojące na środku pomieszczenia przyciągnęły ich uwagę.

- Większość lekkiej broni została albo przejęta przez samych rebeliantów, albo zutylizowana, co akurat było wygodne; teraz są tylko niecałe trzy skrzynie. Ciężka broń nie była jednak tak łatwa w transporcie. Dodając do tego fakt, że są one droższe i dlatego trudniej je sprzedać, są praktycznie nietknięte.

Chen An podszedł do czołgów. Poklepując żelazną skorupę, zastanawiał się, co powinien z nimi zrobić.

- Wujku? - Wykrywając niezdecydowanie w oczach Chen Ana, Chen Yang podszedł i położył dłoń na ramieniu mężczyzny. - Broń może na razie zostać tam, gdzie jest; może najpierw zrobimy sobie przerwę?

Lu Feng rzucił okiem na dłoń spoczywającą na ramieniu Chen Ana, odwrócił się i nic nie powiedział, cicho się przy tym tląc.

Opuścili więc magazyn i udali się do pobliskiego małego domku na krótki odpoczynek. Zanim Chen Yang mógł podążyć za Chen Anem i wejść do środka, został zatrzymany.

- Co tam, bracie? - Chen Yang powiedział z podniesioną twarzą i ciepłym uśmiechem; nie zamierzał przejmować się mroźnym spojrzeniem Lu Fenga.

- Jeśli kiedykolwiek pomyślisz o skrzywdzeniu Ana, sprawię, że będziesz żałował, że nigdy się nie urodziłeś.

Po dziesięciu latach podążania za Chen Anem, Lu Fengowi z pewnością trudno było zaakceptować, że ktoś inny jest teraz blisko niego. Ale to nie był główny powód: Lu Feng nie ufał nikomu poza sobą, że może być blisko Chen Ana.

Chen Yang uśmiechnął się. Nie było niespodzianką, że Lu Feng go nie lubił; niechęć była obopólna.

Nigdy nie było dobrze dla dwóch tygrysów w jednej górze. W naturalnym świecie lew nie pozwoliłby innemu lwu zbliżyć się do swojego partnera; obnażyłby zęby, gdy tylko zobaczyłby zbliżającego się innego. Wypróbuj to na ludziach z cechą zaborczości.

- Zranić wujka? Dlaczego miałbym to zrobić? On jest rodziną i jest mi bardzo drogi, więc dlaczego miałabym go skrzywdzić? - Chen Yang wiedział, że to tylko ostrzeżenie, ale nie zamierzał też ułatwiać Lu Fengowi zadania.

Nie był już tym niewyszukanym studentem, którym był rok temu.

Unosząc kąciki ust w uśmiechu, Cheng Yang spojrzał z powrotem na Lu Fenga i przemówił łagodnym tonem; jednak jego słowa spadły jak bomby do uszu Lu Fenga.

- Co ja wiem, to ty byłeś tym, który zranił wujka, prawda?

Wyraz twarzy Lu Fenga był zimny jak lód, podczas gdy Chen Yang zachował swój beztroski uśmiech. Przechodząc obok, Cheng Yang delikatnie poklepał drugą osobę po ramieniu i powiedział:

- To, co właśnie mi powiedziałeś, chciałem powiedzieć dokładnie to samo.

Następnie przeszedł obok Lu Fenga wchodząc do domu.

Lu Feng odwrócił się i zmrużył oczy na widok pleców Chen Yanga. Gdyby nie ostrzeżenie Chen Ana, aby nie walczyć ze sobą, z przyjemnością dałby Chen Yangowi krwawą lekcję.

Mógł powiedzieć, że Chen Yang nie był osobą, która łatwo dałaby się stchórzyć. Wujek Chen miał dobre oko do twardych orzechów. Znalazł Lu Fenga dziesięć lat temu, a teraz ponownie wziął Chen Yanga na swojego ucznia; Stary Lis był tak nazywany nie bez powodu.

Lu Feng uśmiechnął się do siebie cierpko. Był dumny z osądu Chen Ana, a jednocześnie sfrustrowany, że ten człowiek z klasą i dobrym osądem przysporzył Lu Fengowi tak potężnych rywali w miłości.

...

Chen An nie potrzebował matematyka, by powiedzieć mu, że są teraz trzy osoby, które znają jego prawdziwą tożsamość.

Jego głowa pulsowała od myślenia o broni, więc postanowił na razie dać sobie z tym spokój. Nawet jeśli zdecydował się przejść na emeryturę, oczyszczenie nazwy Brothers Group i skierowanie jej na właściwe tory nadal wymagałoby ogromnej ilości czasu i energii.

W porównaniu z wejściem do biznesu, wyjście z niego byłoby znacznie trudniejsze.

Nawet jeśli Lu Feng wykonywałby jego polecenia w stu procentach, reszta grupy niekoniecznie byłaby do tego skłonna. W takim przypadku mogliby dokonać tego, co nie udało się zachodniej dywizji - rozbić Grupę.

- Wujku, wciąż zastanawiasz się co zrobić z towarem? - Chen Yang przyniósł mu kubek wody. Będąc na pustkowiu, napoje takie jak kawa czy sok nie wchodziły w grę.

- Właściwie to zastanawiam się nad tym, że wcześniej byłem martwy, więc dlaczego wróciłem jako inna osoba. - Chen An westchnął i wziął wodę z ręki Chen Yanga. - Jeśli pomyślę o ludziach i wydarzeniach, które napotkałem po odrodzeniu, w jakiś sposób wydaje mi się, że wszystko to zostało wcześniej zaaranżowane.

Chen Yang milczał: mógł zaakceptować fakt, że Chen An był kimś, kto się odrodził, ale on także nie mógł pojąć, dlaczego taka dziwna rzecz się wydarzyła.

Wujek Chen miał tak odmienny sposób robienia rzeczy od osoby, która była jego wujkiem, że obaj mogliby pochodzić z dwóch planet. Gdyby nie to i wskazówki, które Chen Yang odkrył podczas ich interakcji, Chen Yang nie byłby w stanie tak szybko zaakceptować, że wujek Chen był w rzeczywistości zmarłym Starym Lisem.

- To duży świat; jest w nim tak wielu ludzi. Dlaczego więc przypadkiem spotkałem ciebie, osobę tak inteligentną i potrafiącą przyswoić wszystko, czego uczę w mgnieniu oka? - Po raz pierwszy od odrodzenia Chen An zastanawiał się nad tym pytaniem. - Ivanov też. Będąc tym, kim byłem, prawdopodobieństwo spotkania kogoś takiego jak on było jak spacer po ulicy i uderzenie meteorytu. Dlaczego więc ciągle się z nim spotykałem?

Był też Ding Sheng. Zbyt wiele rzeczy, na które Chen An nie mógł znaleźć wytłumaczenia.

- Wujku, nie wierzę, że w tym przypadku myślenie doprowadzi cię do odpowiedzi. Jeśli twoje odrodzenie naprawdę zostało zaaranżowane przez niebo, pewnego dnia powie nam, dlaczego to zrobił.

Słysząc to, Chen An przytaknął: znów dzielił włos na czworo, jak to miał w zwyczaju.

Podczas gdy dwaj mężczyźni stali przy oknie i rozmawiali, ich wzrok przykuło kilka nieznanych SUV-ów, które zbliżały się w ich kierunku.

SUV-y zostały zatrzymane przez ludzi Lu Fenga z karabinami. Mężczyzna z blond włosami i okularami przeciwsłonecznymi RayBan energicznie wyskoczył.

...
...

Lu Feng rzucił Ivanowi lodowate spojrzenie.

- Co ty tu robisz?

Wciąż pamiętał, jak po raz pierwszy spotkał Chen Ana i Ivanov nękał go niechcianymi pocałunkami i dotykiem. Lu Feng chętnie wróciłby do magazynu, wziął pistolet rakietowy i wysłał nim tego człowieka na Marsa.

- Bądź uprzejmy. Byliśmy partnerami biznesowymi, pamiętasz? - Ivanov żuł gumę i rozglądał się dookoła, nie zwracając uwagi na około dziesięć wycelowanych w niego karabinów maszynowych. - Gdzie jest mój An? Gdzie on jest? - Zapytał donośnym głosem.

- Twój An? - Lu Feng zaśmiał się szyderczo. - Ivanov, powtórz to jeszcze raz, a utnę ci język.

- Tsk, mógłbyś nauczyć się wszystkiego od An; a jednak wybrałeś naukę jego okrucieństwa i bezwzględności. - Ivanov uśmiechnął się, pokazując swoje duże, białe zęby. Wyciągnął palec wskazujący w stronę Lu Fenga. - Miej trochę szacunku, dobrze? Należę do An. Rozumiesz, co mam na myśli?

- Daj mi karabin maszynowy. - Lu Feng rozkazał swoim ludziom z poważną miną.

- W porządku, w porządku. Skoro tak się zachowujesz, musisz wiedzieć, kim naprawdę jest An. Zabierz mnie do niego; mam mu coś ważnego do powiedzenia. - Ivanov westchnął w duchu: nie mógł nawet żartować z tym szaleńcem, to nie było zabawne. Wolałby porozmawiać ze swoim Anem.

W jaki sposób ten włochaty niedźwiedź poznał prawdziwą tożsamość wujka Chena? Lu Feng spojrzał na niego podejrzliwie.

- Co chcesz mu powiedzieć? Powiedz mi, a przekażę mu.

- To nie będzie konieczne. - Ivanov wypluł gumę i spojrzał przez Lu Fenga na mężczyznę stojącego teraz za nim. Nagle przybierając postawę szczeniaka czekającego na pogłaskanie, wysoki mężczyzna otworzył ramiona i wypowiedział następujące, obrzydliwie ckliwe słowa. - Och, kochanie, musisz bardzo za mną tęsknić! A teraz chodź w moje szerokie, ciepłe ramiona! Zróbmy coś, co cię rozweseli. Wolisz to zrobić w samochodzie, w dżungli, czy w czołgu?

- Ivanov! - Chen An podszedł z uśmiechem do niecierpliwie oczekującego włochatego niedźwiedzia.

Gdy byli około metra od siebie, wymierzył drugiemu nagłego, precyzyjnie wymierzonego kopniaka.

- O cholera! - Włochaty niedźwiedź był zaskoczony i zwinął się z bólu, a jego ręce zakryły prawie zmiażdżone jaja.

- Ja też za tobą tęsknię, Ivan. - Wciąż uśmiechnięty, Chen An podszedł i poklepał go po pośladkach.

Zarówno Lu Feng, jak i Chen Yang podświadomie napięli pewne części ciała. To musiało bardzo boleć, wujek Chen naprawdę nie miał litości dla tych, którzy go wkurzyli.

- Niech cię diabli, Chen An! Tak traktujesz swojego mężczyznę? - Ivanov poczuł, że może zemdleć z bólu i wciąż nie mógł się wyprostować.

- Zgadza się, mów mi po imieniu, mały Ivanie. - Widząc cierpiącego Ivana, uśmiech na twarzy Chen Ana pogłębił się. Uwielbiał patrzeć, jak cierpią ludzie, którzy mu przeszkadzają. - Dlaczego przyjechałeś tu z Moskwy?

- Ach, przyjechałem tutaj, ponieważ nie chcę widzieć, jak jesteś wtrącany do więzienia. Wiesz, ci faceci w celach nie są przystojni ani troskliwi jak ja.
Kochanie, martwiłem się, że mogą zajść cię od tyłu. - Wydychając powietrze, Ivanov usiadł na podłodze; to było piekielne powitanie.

- Co masz na myśli? - Chen An wychwycił ukryte przesłanie w jego słowach.

- Nadal jesteś w niewiedzy, prawda? - Ivanov spojrzał na mężczyznę, którego nie widział od kilku miesięcy. - Więc może najpierw porozmawiamy o starych dobrych czasach, a potem ci opowiem?

- Lu Feng, wyrzuć go. - Chen An odwrócił się.

- Czy tak traktujesz swoich dawnych kochanków? Kochaliśmy się tak ekstatycznie na morzu! Och, jestem taki zraniony. Zostałem porzucony! - Widząc zbliżających się do niego mężczyzn, Ivanov powiedział celowo donośnym głosem. - Chen An, ty draniu bez serca! Jesteś za mnie odpowiedzialny, rozumiesz?

Chen An spojrzał przez ramię i rzucił mu mrożące krew w żyłach spojrzenie. Ivanov zamknął usta nie wypowiadając ani słowa.

Chen An byłby naprawdę zły, gdyby to zrobił.

Ivanov podniósł ręce do góry.

- No cóż, chcę ci tylko powiedzieć, że jesteś śledzony przez Ding Shenga. Niedocenianie wroga jest śmiertelnym błędem, Stary Lisie.

Rebirth of Chen AnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz