Rozdział 7

493 28 1
                                    

~If I kill someone for you - Alec Benjamin~

Stark siedział przy stole i wpatrywał się w nastolatka. Chłopak zajadał się zrobionymi przez mężczyznę tostami. Niby tak prosta rzecz, jednakże dla osoby, która od czterech miesięcy nie miała normalnego posiłku w ustach, było to niebo w gębie. W oczach chłopca pojawiły się iskierki szczęścia, uśmiech nie schodził mu z twarzy, jadł aż mu się uszy trzęsły. Co chwilę brał szklankę z sokiem pomarańczowym i upijał z niego ciecz, smakował mu, był kwaśny i zarazem słodki, dawno go nie pił, nie pamiętał kiedy ostatnio miał coś tak dobrego i pożywnego w ustach.

- I jak, smakuje ci dzieciaku? - zapytał z uśmiechem Tony, cieszył go widok radosnego chłopaka, ale jednocześnie martwiło to jak bardzo wychudzony był. Nie wiedział kiedy Peter ostatnio zjadł jakiś wartościowy posiłek, po za tym patrzył jeszcze na fakt iż chłopiec miał podwyższony metabolizm i potrzebował o wiele więcej składników odżywczych niż normalna osoba.

- Tak, pyszne - odpowiedział z pełną buzią. Na usta siedzącego obok mężczyzny wpłynął szeroki uśmiech.

- Peter posłuchaj, ja wiem, że pewnie masz złe wspomnienia ze szpitalem, lekarzami i innymi tego typu miejscami, ale Banner musi cię zbadać. Nie wyglądasz za dobrze - zaczął spokojnie, chłopiec spojrzał na starszego, rozumiał. Wiedział, że gdyby się sprzeciwił na nic by mu się to zdało, nie był panem własnego losu, nie panował nad czyimiś decyzjami, bo nikt nie może kontrolować drugiego człowieka. Chłopak musiał się zgodzić, bo nie wiedział co stanie gdy powie "nie", nie miał pewności jak mężczyzna zareaguje.

- Dobrze, nie musi się Pan martwić. Nawet gdybym się nie zgodził to i tak szukałby Pan sposobu do przekonania mnie. Po za tym mój sprzeciw świadczyłby o moim lęku, a niemnożna nikomu go pokazywać, bo zostanie on wykorzystany przeciw mnie. Mogę ufać jedynie sobie, a mój rozum podpowiada, że zaufanie Panu jest to dobre wyjście, może nie najlepsze, ale zawsze jakieś, prawda? Wie Pan Hydra nauczyła mnie żebym nikomu nie ufał, więc fakt nie ufam Panu bezgranicznie lecz w głowie mam taki... Jakby to ująć szósty zmysł, który podpowiada mi, że Pan jest w porządku. Zdecydowałem się zaufać po raz ostatni, a jeżeli miałby Pan mnie skrzywdzić zawsze pozostaje mi śmierć - odpowiedział wpatrując się pusto w oczy, nie było w nich nic, czysta pustka, jednak nagle Stark usłyszał głośny nieszczery śmiech, a w kącikach patrzałek chłopca słone łzy. Wstał z krzesła i usiadł w rogu pokoju, chłopak zachowywał się tak jakby nie było tutaj nikogo po za nim, zaczął bujać się to do przodu to do tyłu, patrzył w swoje drżące dłonie, zacisnął je w pięści i niespokojnie uderzał nimi w swoją głowę. - Wariat ze mnie, ufać nieznajomemu. No cóż najwidoczniej Hydra jednak miała rację, jestem szalony, bardzo szalony. Chociaż chwila S-01 zastanów się chwilę, bardziej opłaca się być niestabilnym psychicznie czy zdrowym na umyśle? Wolę tę pierwszą opcję, mam przynajmniej przyjaciela, który mnie nie opuści. Własne lęki, najlepsze co mnie w życiu spotkało, z nimi nie siedziałem sam w celi. Było fajnie miałem z kim porozmawiać. Heh... Najwyraźniej Hydra mnie zepsuła... - mamrotał pod nosem, z jego oczu leciały wodospady łez, Stark gdy tylko zauważył co się dzieje podbiegł do kulącego się ciała nastolatka, nie mówił nic, żadnych oklepanych frazesów, jedynie położył swoje szorstkie dłonie na jego włosach, zakrył jego głowę przed pięściami i pozwolił by uderzały one w jego ręce.

- Peter jestem tu - powiedział łagodnie czym zwrócił uwagę zmęczonego nastolatka. Uśmiechnął się do niego słabo i przyciągnął do jego klatki piersiowej. - Jestem tu... - otulił go ramionami i pozwolił płakać w jego koszulkę. Chłopak był zniszczony, mówił sam do siebie, nie ufał nikomu nawet sobie, ostatecznym wyjściem była śmierć, której to się nie obawiał i z tak ogromnym spokojem o niej mówił, tak jakby to wcale nie wiązało się z cierpieniem wszystkich. Za jebana organizacja zabiła tego radosnego dzieciaka, który to mówił o starych filmach, LEGO i opowiadał suchary. Hydra nie była jednak jedynym winowajcą, gdyby chociaż chwilę zastanowił się and tym co dzieje się w życiu chłopca przed tragedią sprzed czterech miesięcy, może wcale nie doszłoby do porwania, być może May nie popełniła by samobójstwa, a chłopak nie zostałby porwany przez organizację. Stark był najbardziej winny całej tej sytuacji, gdyż był jedynie nic niewartym dupkiem, który nie widział nic co było niżej niż jego ego. Dodatkowo Tony był chciwy, a umówmy się gorsze od chciwości jest jedynie jeszcze większa chciwość, w taki świecie był wychowany Stark, nie dziwota więc, że wyrósł na egoistę i ignoranta, był jak jego ojciec. Znieczulony na prawdę życia codziennego.

Nice job Kid /Irondad and Spiderson/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz