Yoshinobu Gakuganji siedział na kanapie czekając na Masamichiego Yagę. Nie cierpiał kiedy ktoś się spóźniał, a właśnie dyrektor liceum w Tokio to robił. W momencie kiedy rozsunęły się drzwi, zamiast niego ujrzał swoją najgorszą zmorę, Satoru Gojo. Białowłosy z szerokim uśmiechem rozsiadł się naprzeciwko staruszka.
-Wiem, że to ty kazałeś zabić Itadoriego-odparł bez ogródek z uśmiechem- powinienem was za to wybić.
-Jak pan może się tak zwracać do dyrektora!-krzyknęła Kasumi Miwa- jestem zmuszona zawiadomić o tym przełożonych.
-Tak, tak- odparł Gojo machając w jej stronę ręką.
-Jak widać, zawsze przejęty konsekwencjami swoich czynów- odpowiedział nowy głos.
Do sali weszła ciemnowłosa kobieta. Uśmiechnęła się złowieszczo w stronę dyrektora z Kioto. Nie cierpiała starego dziada i miała ku temu powód. Z resztą on też jej nie lubił jak spora część zgniłego świata jujutsu.
Kobieta z gracją na wysokich obcasach, usiadła obok Satoru. Wyczuwała, że pod maska obserwuje każdy jej ruch, co dosyć ją irytowało. Starała się być opanowana i posłała mu promienny uśmiech. Klepnęła go w udo i zaśmiała się głośno.
-Przecież wiesz doskonale, że nie można dręczyć słabszych, Gojo.
-Jesteś nieznośna- odparł Gojo- dopiero co sie rozkręcałem, a teraz?
Yoshinobu obserwował tą wymianę zdań w ciszy. Pieprzeni gówniarze uważali się za bogów. Nawet nie traktowali go z należytym szacunkiem jako jednego z członków Starszyzny. W ich rękach świat czarowników by spłonął.
-Ooo-mruknęła kobieta- coś ty taki małomówny? Zawsze lubisz się chwalić, a teraz co?
-Przestań zawstydziłaś go-powiedział Satoru- czasem piękne kobiety onieśmielają starych dziadów.
Ciemnowłosa zaśmiała się głośno i ponownie klepnęła w udo Satoru. Dyrektor liceum w Kioto nie mógł się powstrzymać i syknął.
-Myślisz, że jesteś kimś bo jesteś z Satoru Gojo? Mylisz się, Katherine- odparł patrząc w jej przeciwsłoneczne okulary- dokonałaś złego wyboru. Powinnaś trzymać się swojego klanu, a Satoru jeszcze cię zniszczy.
Satoru w opasce na oczy spojrzał na Katherine. W tym samym czasie wybuchli głośnym śmiechem. Yoshinobu nie wiedział co w tej sytuacji zrobić. Oboje byli szaleni. Myślał, że chociaż kobieta była rozsądna ale najwyraźniej Gojo miał zły wpływ na nią.
Katherine widziała, że stary pryk ją obserwuje zatem pochyliła się w jego stronę z szerokim uśmiechem. Ściągnęła przeciwsłoneczne okulary ukazując swoje krwistoczerwone oczy. Nienawidziła dziada i to mocno, tak jak i swoją rodzinę. Cholerni hipokryci.
-W dupie mam swój klan-odparła z uśmiechem- tak jak i twoje zdanie. To ty postawiłeś na złą kartę, a ja przyjęłam konsekwencje twoich czynów.
Kobieta uśmiechała się do niego szeroko, a Yoshinobu nie wiedział co powiedzieć. Najwyraźniej Katherine nie potrzebowała odpowiedzi bo wstała z miejsca i wyszła nic nie mówiąc. Kiedy zamknęła za sobą drzwi odetchnęła z ulgą i ruszyła od razu do pokoju, w którym przesiadywała z Sato podczas przerw. Wiedziała, że jej się oberwie ale była na to gotowa.
W pokoju znajdowały się dwie duże sofy w sam raz by się usadowić i odpocząć. Katherine westchnęła z irytacją i usiadła. Nie minęła nawet minuta kiedy białowłosy wpadł przez drzwi. Był wysoki, bardzo wysoki co ją denerwowało, że mógł na nią patrzeć z góry. Widziała, jak zaciska dłonie w pięści i zagryza lekko wargę. Chwilę temu był beztroski i uśmiechnięty, ale ona znała go zbyt długo. Wiedziała, że zaraz wybuchnie więc spojrzała mu prosto w opaskę na oczy. Instynktownie patrzyła w miejsce gdzie miał te swoje niebiańskie oczy. Niebiańskie... czasami miała wrażenie, że to oczy anioła w ciele demona.
-Rzygać mi się chce jak was widzę-warknął Satoru.
-To rzygaj-odparła beztrosko i oparła się o sofę.
Próbowała zgrywać osobę rozluźnioną ale prawda była taka, że nigdy nie wiedziała jak zareaguje Gojo. Nie wiedziała na co ma się nastawić.
-Nie cierpię cię-odparł i podszedł do bliżej do kobiety. Pochylił się nad nią. Wiedział, że tego nienawidziła, oj chciał jej zagrać na nerwach. Obserwował ją spod swojej opaski na oczy jakby próbował ją rozszyfrować, a ona jego. Gwałtownie złapał ją za podbródek i pociągnął ją w swoją stronę. Kobieta czuła jego oddech na swojej twarzy. W takich momentach nie wiedziała czy chce ją pocałować czy może zniszczyć.
-Nienawidzę cię-odpowiedział Sato.
Kobieta nie zdążyła odpowiedzieć. Gojo pociągnął ją w swoją stronę i mocno pocałował. Znała ten smak, jego smak. Smakował rześko ale i słodko jak słodycze, które jadł tonami. Wepchnął do jej ust swój język, penetrując jej wnętrze. Czuła jak robi się jej gorąco, nie chciała tego, a on całował ją z gwałtownością. Katherine złapała go za koszulę i próbowała odepchnąć ale mimo posiadanej siły, on był silniejszy. Jego ręce zawędrowały na jej nadgarstki by nie mogła się od niego uwolnić.
-Puść-mruknęła pomiędzy pocałunkami.
Ten jednak nie chciał jej słuchać. Zacisnął tylko mocniej dłonie na jej nadgarstkach, sprawiając jej ból. W końcu nie wytrzymała i ugryzła go w język. Satoru syknął i odsunął się od niej. Widziała jego szaleńczy uśmiech na ustach. Tylko niepotrzebnie go podjudzała.
-Nienawidzę cię- powtórzył.
Katherine zmarszczyła brwi i chciała mu odpowiedzieć coś na to odkrycie roku, ale do pokoju wszedł Nanami. Satoru od razu ją puścił i uśmiechnął się szeroko do mężczyzny.
-O Nanamin! Właśnie rozmawialiśmy z Kat, co we mnie najbardziej lubisz! Założę się, że wszystko!
Nanami zerknął to na jedno i drugie i westchnął głośno. W rękach miał dwa papierowe kubki z kawą. Nawet nie skomentował zachowania Satoru przyzwyczajony do jego odklejeń.
-Przyniosłem ci kawę, Katherine.
Kobieta spojrzała na niego zaskoczona.
-Dzisiaj moja kolej na kawę-powiedziała- ale jak tak się wyrywasz!
Posłała mu swój najlepszy uśmiech i przyjęła od mężczyzny kawę. Doskonale wiedział jaką piła i dziękowała bóstwom za Nanamiego. Nie tylko przez to, że przyniósł jej ciepły napój, ale i jego obecność sprawiła, że Gojo musiał się opamiętać.
Nanami odpiął guzik swojej marynarki i usiadł naprzeciwko kobiety. Zerknął na Satoru, który cały czas stał nad nią. Białowłosy zauważył, przeszywające spojrzenie blondyna i natychmiastowo usiadł obok Katherine.
-Jakieś nowe wiadomości?- spytał Nanami.
-Gazeta jest pod stolikiem- mruknęła Katherine.
Kobieta ułożyła nogi na sofie, z dala od Satoru. Jednakże mężczyzna wiedział, że unika jego dotyku więc bez żadnego skrępowała wziął jej stopy i ułożył sobie na kolanach.
-Musisz oszczędzać swoje piękne stópki, wiesz o tym?
-A ty swoją głowę, bo myślenie ci nie służy- odgryzła mu.
Nanami parsknął cicho śmiechem znad gazety. Satoru jedynie posłał jej uśmiech, ten piękny uśmiech beztroski, którym dawno jej nie obdarowywał przynajmniej wtedy kiedy byli sami. Katherine patrzyła na mężczyzn. Totalnie dwa różne światy, przeciwieństwa. Zaklnęła pod nosem. Czemu los rzucił ją w ramiona tego najsilniejszego psychopaty? Przecież to do Nanamiego robiła maślane oczy od kiedy pamiętała.
Witam!!!
To moja pierwsza opowieść więc mam nadzieję, że będzie bardziej ,,chodliwa'' kiedy rozwinie się akcja.
CZYTASZ
She the Devil ( Gojo x Oc x Nanami) [+18]
Fanfiction!!! Mogą występować spojlery z mangi i anime!!! ,,-Ej Satoru!-krzyknęła dziewczyna. Białowłosy wraz z przyjacielem zatrzymali się. Gojo posłał dziewczynie pobłażliwy uśmiech. -Już chcesz mnie poprosić o numer? -Boże broń!-krzyknęła łapiąc się za ser...