I. Pokój

1.6K 60 41
                                    

Stojąc w progu pokoju spojrzałam na zasłane, pojedyncze łóżko. Już od samego patrzenia moje plecy odczuwały każdą deskę i twardy materac, co niejednokrotnie spędzało mi sen z powiek. Wzdrygnęłam się na samo wspomnienie, krytycznie omiatając pomieszczenie wzrokiem. Nie pamiętałam kiedy ostatni raz było tutaj tak czysto i surowo. Przez ostatni rok robiłam wszystko, aby chorobliwa biel ścian i pościeli zniknęła na tle zielonych kwiatów doniczkowych i pomarańczowego koca rozrzuconego na łóżku. Teraz to wszystko zostało spakowane do walizki stojącej w drzwiach, a kwiaty oddane do innego skrzydła ośrodka. Najpewniej do świetlicy, aby każdy mógł korzystać z ich obecności. Zerknęłam na starą, dwudrzwiową szafę z jasnego drewna. Ona i mały stoliczek nocny stanowiły jedyne dodatki w pokoju, oczywiście oprócz łóżka. Odnalazłam wzrokiem wyryte na drzwiach szafy rysunki, które były moim jedynym zajęciem podczas nieprzespanych nocy. Ze stołówki udało mi się kilka razy przemycić noże, ale były tak tępe, że jeden obrazek skrobałam dobre kilka godzin. Równie dobrze mogłabym robić to paznokciami, a efekt byłby taki sam. 

-Spakowana? -odezwała się Lisa zza moich pleców. 

Wyczułam jej obecność już wcześniej ale chyba postanowiła nie przerywać mi tej chwili i dać trochę czasu dla siebie. Nie wiem jak to robiła ale zawsze odzywała się dopiero w odpowiednim momencie. Jakby potrafiła wyczuć mój nastrój i towarzyszące mi emocje. 

Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam przez ramię na kobietę stojącą w drzwiach. Mimo, że spojrzenie jej bladoniebieskich oczu było ciepłe i pełne radości, było też surowe i uważne o czym przekonałam się już w pierwszych dniach mojego pobytu tutaj. Nic jej nie umykało. Jak zawsze swoje czarne włosy upięła w ciasny kucyk, tak starannie aby żaden włos nie ośmielił się spaść jej na czoło. Raz miałam wrażenie, że dostanie wścieklizny, kiedy wiatr smagał jej włosami na wszystkie strony świata. Jedyne co zdradzało jej wiek to zmarszczki wokół oczu i na czole, ale tak się przyzwyczaiłam już do tego widoku, że podczas rozmów z nią zapominałam, że była ode mnie starsza przynajmniej dwa razy. 

Lisa przekroczyła próg pokoju i stanęła przy moim boku. Była nieco niższa ode mnie, toteż musiała zadrzeć głowę, aby na mnie spojrzeć. 

-Chyba tak. -wzruszyłam ramionami. -Nie miałam dużo do pakowania. 

Kobieta wpatrywała się we mnie uważnie, jakby próbowała odczytać czy w moich słowach nie kryje się jakieś drugie dno. Po chwili na jej wąskie wargi wpłynął ciepły uśmiech, może nieco smutny. 

-Twój wypis i wszystkie dokumenty. -oznajmiła, wyciągając zza pleców białą teczkę. 

Powoli docierało do mnie, że naprawdę stąd wychodzę. 

-Na pewno się niezmiernie cieszysz. -parsknęłam, odbierając od kobiety papiery. 

-Oczywiście. -przewróciła oczami, na co mój uśmiech stał się jeszcze szerszy. -W końcu nie będzie mi nikt sprawiał problemów. 

-Oj tam, raz się zdarzyło. 

-Nie denerwuj mnie, dziewczyno. W ciągu kilku pierwszych miesięcy zostałam więcej razy wezwana do kierownictwa, niż w całej swojej dwudziestoletniej karierze. 

Mimo, że teraz Lisa nie wydawała się ani trochę zła z tego powodu, nadal było mi głupio. Pierwsze chwile w ośrodku odwykowym były jednym, wielkim koszmarem. Zarówno dla mnie jak i dla Lisy, która została przydzielona do mnie, aby się mną opiekowała i pilnowała. Nie potrafiłam się tutaj odnaleźć, ani nie chciałam dać sobie szansy, abym zaakceptowała swój pobyt tutaj. W ostatniej chwili przed przyjazdem na odwyk schowałam tabletki Xanaxu w kosmetykach, które cudem udało mi się wnieść na teren obiektu. Ukryłam każdą pojedynczą tabletkę w każdym możliwym zakamarku pokoju. Oczywiście Lisa dość szybko się zorientowała ale ku mojemu zdziwieniu nie zgłosiła tego wyżej. Spędziła w moim pokoju całą noc przeszukując uważnie każdy kąt. Wstyd, który zebrał się we mnie, kiedy patrzyłam na kobietę, która na klęczkach macała podłogę i odsuwała meble, pchnął mnie do tego, abym wyciągnęła wszystkie tabletki z ukrytych miejsc i oddała je bez słowa. Następnie nadszedł etap odstawienia, a ja wiłam się z bólu na podłodze i wymiotowałam pod siebie. Doszła do tego również agresja i naskakiwanie na personel zakładu oraz innych pacjentów. Przez to wszystko spędziłam kilka nocy w izolatce, a jedynym moim zajęciem tam było wgapianie się nieruchomo w sufit przez długie godziny. 

Cursed moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz