-Nie wiem co go ugryzło -wzruszyłam ramionami. -Nagle zaczął krzyczeć i zanim zdążyłam go uspokoić to wyszedł bez słowa.
-Tak działa na niego temat Marcusa -odparła Nora, przez co na nią spojrzałam. -Już dawno przestałam pytać. Za każdym razem się tak zachowuje gdy tylko wspomnisz jego imię -westchnęła.
Na twarzy blondynki malowało się czyste wyczerpanie. Wzięłam dziewczynę pod rękę, przemierzając dalej chodnik. Dzisiaj rano stwierdziłam, że przyda nam się świeże powietrze i spacer, a przy okazji potrzebowałam porozmawiać z nią o dziwnym zachowaniu Cartera.
-Nic z tego nie rozumiem. Jeszcze przed moim wyjazdem z Chicago wszystko między nimi było w porządku. Kiedy to się zmieniło?
-Szczerze? Tak szybko, że nawet tego nie zauważyłam. Teraz jak o tym myślę to widzę więcej. Pamiętam, że któregoś wieczoru Carter wrócił tak zdenerwowany ze spotkania z Marcem, że zbił wazon w salonie. Na początku nie chciał mi powiedzieć o co poszło, a jak już ochłonął to burknął coś pod nosem, że chodzi o problemy w pracy -ostatnie słowa wypowiedziała półszeptem, posyłając mi wymowne spojrzenie. -Z czasem coraz mniej się spotykaliśmy we trójkę ale ja też wtedy dużo pracowałam. Nie widziałam Marcusa chyba z dwa miesiące i w końcu spotkaliśmy się u Mike'a na imprezie z okazji rozpoczęcia wakacji. Wydawał się... dziwny? Nie wiem, może po prostu teraz sobie to wmawiam -wzruszyła bezradnie ramionami. -Zanim impreza zdążyła się rozkręcić, Carter z Marcusem się pokłócili i wyszliśmy.
-Słyszałaś o co się pokłócili? -wtrąciłam.
-Nie. Carter zniknął na chwilę, a gdy w końcu go znalazłam to wyszedł z jakiegoś pokoju prawie wyrywając drzwi z zawiasów. Tylko kątem oka zdążyłam dojrzeć Marcusa w środku, który swoją drogą, wyglądał jakby chciał zaraz podpalić cały dom. Nie trudno mi było się domyślić, że się pokłócili ale nie chciałam drążyć. Widziałam jak Carter to przeżywa i nie chciałam dolewać oliwy do ognia. Od tamtej pory nie mają kontaktu, z tego co wiem.
Nie mogłam do końca pojąć, że rozmawiamy o Carterze i Marcusie. To było do nich tak niepodobne, że aż nie mieściło mi się to w głowie. Wybuch Cartera to jedno, ale milczenie ze strony Marcusa to drugie. Już raz straciliśmy kontakt przez moje problemy i jak się później okazało, u niego też nie było ciekawie. A teraz? Co tak bardzo go przygniotło, że nie odwiedził mnie ani razu na odwyku albo chociażby nie napisał jednej, głupiej wiadomości? Po tym wszystkim co nas spotkało. Minął rok. Pieprzony rok. Chyba dopiero teraz dotarło do mnie, że boli mnie to bardziej niż sądziłam.
Przełknęłam gulę formującą się w moim gardle i uniosłam wysoko głowę, aby Nora nie zaczęła pytać. Jednak blondynka była pochłonięta własnymi myślami, obserwując nieobecnym wzrokiem kawę na wynos, którą niosła w ręce. Słońce zalewało całe miasto swoimi promieniami, a wiatr dzisiejszego dnia okazał się być łaskawszy niż zazwyczaj. Szłyśmy chodnikiem głównej ulicy, a drapacze chmur, które wisiały nad naszymi głowami rzucały cienie, jakby próbowały chociaż przez chwilę zaoferować wytchnienie od słońca. Jednak chyba każdy po minionej, mroźnej zimie miał dość szarości.
Zakręciłam papierowym kubkiem z herbatą i westchnęłam przeciągle, co nie uszło uwadze Norze. Spojrzała na mnie pytająco.
-Muszą się jakoś dogadać -powiedziałam po chwili, na co blondynka zmarszczyła brwi. -Carter i Marcus.
-Wiem o kim mówisz ale nie wiem jak chcesz to zrobić i dlaczego, aż tak Ci zależy. To znaczy... rozumiem, że jest to ważne, bo byli dla siebie jak rodzina ale nikogo nie zmusisz do przyjaźni. Nie wiem o co poszło ale widzę, że o coś poważnego.
-Nie muszą znowu się przyjaźnić ale muszą się dogadać -wyjaśniłam, odwracając wzrok. Witryny przypadkowych sklepów były niezwykle interesujące.
CZYTASZ
Cursed moon
Acción"Gdybym tylko wiedziała jak to wszystko się skończy. Gdybym tylko wiedziała jak los zaplanował naszą podróż. Podróż usłaną cierniami, kaleczącymi każdy skrawek mojej skóry. Popiołem osiadającym na moich ramionach, niczym namacalny ból przeżytych noc...