- Natalie! - dziewczyna usłyszała jak ktoś wśród tłumu woła jej imię. Odwróciła się w stronę dźwięku i zobaczyła machającą do niej mamę. Obok niej stał tata przyglądając się jej swymi pogodnymi, zielonymi oczyma. Czym prędzej do nich podbiegła.
- Tak dawno was nie widziałam! - wykrzyknęła Natalie wtulając się w rodzicielkę. Pachniała wanilią, którą tak bardzo kochała jej córka - Musicie mi wszystko opowiedzieć! - dodała podchodząc do ojca.
- Ty nam również - odpowiedział z uśmiechem obejmując ją - Tak dużo się wydarzyło. Ale porozmawiamy już będąc w domu, bo jeszcze coś ominie babcię.
- No właśnie - zgodziła się jego żona śmiejąc się - Prócz tego Marika się o ciebie pytała. Chce się z tobą zobaczyć.
Natalie aż zakręciło się w głowie od nadmiaru bodźców. Zaczęła zmierzać z rodziną w stronę parkingu z myślą, że uporządkuje sobie wszystko wewnątrz samochodu.
Marika była jej najlepszą przyjaciółką za czasów, gdy jeszcze mieszkała w Polsce. Poznały się już w przedszkolu, a następnie rozpoczęły naukę w tej samej klasie podstawówki. Przyjaźniły się aż do zakończenia szkoły. Potem Natalie zapragnęła pójść do liceum umożliwiającego jej naukę muzyki i przeprowadziła się do Irlandii Północnej by spełnić swoje marzenie. Marika niezainteresowana tematem muzycznym została w Polsce i przyjaciółki się rozstały. Przez pewien czas utrzymywały kontakt, jednak było to trudne zważywszy na fakt, że mieszkały tysiące kilometrów od siebie. Po pewnym czasie Natalie zmieniła swój numer telefonu i zapomniała przepisać tego należącego do przyjaciółki i kontakt urwał się na dobre. Teraz jak widać dziwczyna znalazła jej rodzinę i dowiedziała się, że młoda artystka przylatuje do Polski.
- Już jesteśmy - z zamyśleń wyrwał ją głos taty. Podniosła głowę do góry i wyjrzała przez przednią szybę.
Jej oczom ukazał się sporej wielkości dom otoczony morzem kwiatów. Miał śliczną, śnieżnobiałą elewację, jakby dopiero co wykończoną i ciemnoszare dachówki. Na znajdującym się przed domem tarasem stały dwie szare ławki wyłożone czerwonymi poduchami i wielki stół przykryty białą ceratą ozdobioną obrazkami czerwonych róż pasującymi do poduszek. Obok stał rozkładany parasol chroniący w razie upałów przed słońcem i zawieszony w kącie hamak umożliwiający relaks. Co prawda była dopiero połowa kwietnia, jednak rodzina Różańskich była już przygotowana na nadchodzącą letnią aurę.
- No i czemu jeszcze siedzisz w aucie? Zapraszamy do środka!
Natalie spojrzała na wysiadającą z samochodu mamę. Ma rację, co będzie siedzieć w aucie i się patrzeć?
Opatuliwszy się letnią kurtką uczyniła to samo co starsza kobieta. Zaczęła zmierzać w stronę drzwi wejściowych podziwiając otaczający ją ogród. Weszła do domu za rodzicielką i zdjęła buty w przedpokoju. Odwiesiwszy ciążącą kurtkę na wieszak, wkroczyła do salonu.
Pierwsze na co zwróciła uwagę była śpiąca na kanapie babcia. Uśmiechnęła się na ten widok. Następnie po kolei przenosiła swój wzrok na resztę wystroju - otwartą kuchnię połączoną z jadalnią i rozległym salonem z dwoma kanapami i wielkim telewizorem. Po dokładnym obejrzeniu całego pomieszczenia stwierdziła, że jest urządzony w stylu klasycznym. Poczuła małe ukłucie w sercu. W pewien sposób ten dom bardzo przypominał dawny Jana...
Nagle usłyszała za sobą głośne miauknięcie. Odwróciła się i zobaczyła małego, czarnego kota, który następnie wskoczył na ławę znajdującą się przed kanapą. Odwrócił się w jej kierunku i zaczął intensywnie się w nią wpatrywać błękitnymi niczym niebo oczami.
- Mamo, tato, co to za kot? - spytała dziewczyna ze zdziwieniem. Przecież jej rodzice nie przepadali za kotami i dlatego w dzieciństwie nigdy żadnego nie miała.
- Oh, to miał być prezent dla ciebie - odpowiedział ojciec przeczesując do tyłu swoje krótkie, czarne, już lekko siwe włosy - No ale jak widać zdecydował, że nie będzie czekać i ujawni się już teraz - dodał z uśmiechem.
- Taki mały prezent z okazji, że stałaś się samodzielna i zaczęłaś spełniać marzenia - dodała babcia, która właśnie się obudziła. Natalie spojrzała na nią w lekkim szoku. Miała niezłe wyczucie czasu.
- Słyszałam tą twoją piosenkę. Muszę ci powiedzieć, że zrobiłaś kawał dobrej roboty. Jednak nie słyszałam jej jeszcze na żywo.
- Oh, no właśnie. Natalie, może ją nam zaśpiewasz? Potem zjemy twoją ulubioną tartę cytrynową - przyłączyła się do rozmowy wchodząca do salonu mama, niosąc pachnący wypiek.
- No dobra - zgodziła się dwudziestotrzylatka odstawiając na ziemię podniesionego wcześniej kota - Ale ja dostanę największy kawałek tarty!
~•~
Dziewczyna siedziała na środku przydzielonego jej pokoju i rozpakowywała rzeczy z walizki. Nie było ich dużo, gdyż przyleciała tylko na tydzień, jednak preferowała życie w porządku i chciała wszystko poukładać.
Kilka minut temu była u niej mama z informacją, że jutro z rana odwiedzi ją Marika, gdyż dziś już jest na to zdecydowanie za późno. Cóż, w końcu dochodziła godzina dwudziesta.
Natalie przerwała na chwilę wykonywaną czynność i podeszła do znajdujących się obok drzwi balkonowych. Ku jej szczęściu trafił jej się pokój z balkonem.
Wyszła na zewnątrz i złapała się zimnej berierki. Wiatr od razu rozwiał jej prosto uczesane włosy. Zdjęła z nadgarstka czarną gumkę i związała nią sterczące na wszystkie strony pukle, by nie zasłaniały jej widoczności.
Jej wzrok spoczął na znajdującym się naprzeciwko morzu drzew. Stanęła na palcach i zobaczyła znajdujące się za lasem oświetlone ulice Warszawy. W takich momentach bardzo doceniała metr siedemdziesiąt cztery wzrostu.
Prawda była taka, że mimo iż jej rodzina wybrała mieszkanie na odludziu, to jednak mieli stąd bardzo blisko do centrum Warszawy. Trzeba przyznać, że miejsce idealne.
W pewnym momencie usłyszała miuczenie pod nogami. Spojrzała w dół i zobaczyła - jak się okazało - panią kot, wychylającą głowę przez barierkę.
- Ej, kocie tak nie można! Jesteśmy na pierwszym piętrze, to nie parter. Jeszcze spadniesz i coś sobie zrobisz - zawołała zabierając kota do środka. Mimo wszystko miała jednak przeczucie, że i tak nic by się jej nie stało. Zamknęła balkon i spojrzała czujnie na zwierzaka. Ta jednak wydawała się niezainteresowana sytuacją.
- W sumie nie mogę do końca życia nazywać cię kotem. Trzeba dać ci jakieś imię! - Natalie klasnęła w ręce.
Puszysta kulka ponownie zamiauczała zgadzając się na propozycję dziewczyny. Ta dopiero teraz zauważyła jak bardzo były do siebie podobne. Kotka miała czarne niczym noc futerko i niebieskie, wypełnione energią ślepia jak oczy swojej właścicielki.
- Ale jesteś do mnie podobna - mruknęła Natalie uśmiechając się - Hmm, co powiesz na Chikai? To przysięga po japońsku. Wiem, że ty żadnej nie złamiesz. Od teraz będę ci się ze wszystkiego zwierzała, dobrze?
Chikai zamiauczała po raz trzeci, tym samym akceptując swoje nowe imię i stając się nowym odbiorcą sekretów dziewczyny.
CZYTASZ
Promise | Jann ✔️
FanfictionObietnice w życiu człowieka odgrywają znaczącą rolę. Budują zaufanie do drugiej osoby i pewność, że zawsze możesz na nią liczyć. Jednak obietnice potrafią też życie zrujnować. Dlatego przy ich składaniu powinniśmy się dwa razy zastanowić, bo niedotr...