Rozdział 8

96 8 0
                                    

- Ooo, Natalie patrz! - zawołała przyjaciółkę Marika przylepiając czoło i nos do szyby sklepu Apart - Ten naszyjnik pasowałby ci do stroju!

Dziewczyna podeszła do wystawy i spojrzała na śliczną perłową biżuterię. Rzeczywiście, naszyjnik idealnie współgrałby z jej czarną, mini sukienką.

Wczoraj, na wspólnych zakupach z mamą nie mogły znaleźć jej żadnej kreacji, jednak zgodnie z przepuszczeniami starszej kobiety w ostatnim sklepie, czyli Bershce, znalazły jej śliczną mini z golfem i rozkloszowanym rękawem. Całe szczęście, bo dziewczyna nie wzięła ze sobą żadnego stroju na taką okazję.

 - Jest prześliczny - przyznała Natalie z uśmiechem - Ale też strasznie drogi - dodała przenosząc wzrok na cenę.

No ale co się dziwić. Taka cena w tego typu sklepach to normalka.

- Kurde, ja kupowałam podobny na Sheinie za 10zł - mruknęła Marika analizują plakietkę.

- A był ze złota?

- Raczej nie.

- No właśnie - uśmiechnęła się dziewczyna rozbawiona ich konwersacją - Zrobiłam się głodna. Co powiesz na Maczka?

- Maczek? Zawsze i wszędzie - zgodziła się przyjaciółka dając sobie spokój z biżuterią. Zamyślona rozejrzała się po wnętrzu galerii Złote Tarasy.

- W sumie jakiś fajny naszyjnik mogę ci dać u siebie. Powinnam coś mieć. Tymczasem myślę, że po żarciu pójdziemy na lody i potem pospacerujemy sobie trochę po wspaniałej Warszawie. W końcu dawno cię tu nie było.

 - Jasne - odpowiedziała Natalie powoli kierując się z Mariką w stronę McDonalda - Jednak muszę cię zaskoczyć. Wyobraź sobie, że pamiętam, jak wygląda Pałac Kultury.

 - Kurde, nie spodziewałam się - przyjaciółka udała zaskoczoną - W takim razie głębiej zbadamy jego styl architektoniczny, dobrze?

 - Dobrze - zaśmiała się dziewczyna, po chwili zaczynają biec - Kto ostatni w Maku ten stawia!

~•~
 
-

Pysznie - odparła Marika kończąc posiłek. Natalie po chwili uczyniła to samo.

- A jak nie zdrowo.

- Oj tam, cicho bądź. Pamiętaj, że jeszcze lody.

- Oczywiście, że pamiętam.

Dziewczyny razem wstały od stolika i zabierając swoje torebki, zaczęły kierować się w stronę lodziarni. Natalie wzięła jedną kulkę o smaku mango, a Marika dwie waniliowe. Zadowolone, z pustymi portfelami, zaczęły zmierzać w kierunku wyjścia z galerii, a następnie Pałacu Kultury.

 - Jak tak sobie teraz myślę, to bardzo dawno razem nigdzie nie wychodziłyśmy - zaczęła rozmowę Marika jedząc swój deser - Bardzo dużo też się u nas pozmieniało.

 - No - zgodziła się Natalie jedząc swoją porcję - Może gdyby nie ten głupi telefon to miałybyśmy jakikolwiek kontakt - fuknęła przeklinając w myślach swoją głupotę.

- No już spokojnie - uśmiechnęła się przyjaciółka - Nie zrobiłaś tego specjalnie, to był wypadek. Nic się nie stało. Ja na pewno nie jestem na ciebie w żaden sposób zła.

- Mhm

- A tak wogóle to powiedz mi - zmieniła temat Marika - Jak tam z twoim życiem miłośnym? Bo wiem, że znalazłaś w Irlandii dwie znajome, ale o chłopakach nic nie słyszałam - Powiedziała badawczo patrząc na dziewczynę obok.

 - Moje życie miłosne? Cóóż...

 Oh

Janek

Natalie niewidocznie się spięła. Wiedziała, że to nie jest odpowiedni temat do rozmów z Mariką. Tym bardziej, że jest jego wielką fanką, a dziś idą na jego koncert.

 - Nie, u mnie nic się nie działo. Nieraz spodobał mi się jakiś chłopak w szkole średniej, ale nic z tego nie było. Tak jak w podstawówce - odpowiedziała przypominając sobie czasy swojej edukacji w Polsce i miłosnych komplikacji. W ciągu tych ośmiu lat podobała jej się tylko dwójka chłopaków. Jeden chodził z nią do klasy i interesowała się nim aż sześć lat, po czym uczucie zniknęło. Drugi był o rok starszy, ale nie miała odwagi powiedzieć mu co czuje, po czym skończył podstawówkę i nigdy się już nie spotkali. Wspaniałe doświadczenia.

 - Mhm, rozumiem - odparła przyjaciółka. Po chwili spojrzała w bok lekko się rumieniąc - Możliwe, że zabrzmi to bardzo głupio, jakbym była jakąś psychofanką, ale ja uwielbiam Janka. Oczywiście, że o miłości mówić nie można, bo nie jesteśmy blisko, ale naprawdę jest wspaniały. Jest dla mnie takim ideałem chłopaka.

Natalie uśmiechnęła się z grzeczności, jednak najchętniej zatkałaby sobie uszy, byle więcej nie słyszeć o tym człowieku.

Gdyby jednak wiedziała do czego doprowadzi fanatyzm jej przyjaciółki...

Jeszcze przez jakiś czas szły w ciszy, aż doszły pod Pałac Kultury. Po chwili ciszę zagłuszył dzwonek telefonu Mariki. Po szybkim objaśnieniu okazało się, że to jedna z piosenek Janna LOOKATME, którą najpewniej jeszcze dziś usłyszą na koncercie. Natalie przyjęła tą informację bez cienia emocji.

Gdy Marika zajęta była rozmową, dziewczyna usiadła na ławce obok i z kieszeni wyjęła swój telefon. Automatycznie spojrzała na godzinę. Była 15:06 co oznaczało, że niedługo będą się zbierać do Mariki, aby przygotować się na koncert.

Cicho westchnęła przetwarzając tą informację. Weszła na Instagrama, a oczy o mało nie wyszły jej z orbit.

Wyskoczyło jej powiadomienie o nowej pięćsetce obserwujących i dwustu like’ach pod jej postem. Może nie było to bardzo dużo, jednak jak na dwie doby to całkiem sporo. Przez chwilę przeglądała jeszcze zamieszczone pod zdjęciami komentarze i zdecydowała się wstawić nowy post. Zabrała się za zrobienie idealnego zdjęcia Pałacu Kultury, gdy Marika skończyła rozmowę.

- Dzwoniła moja mama i powiedziała, że wyszli z tatą na jakieś spotkanie. Mamy więc chatę wolną i możemy szykować się na koncert - powiedziała z błyskiem w oczach.

- Jasne. Chodź tu na chwilkę - Natalie przywołała stojącą obok dziewczynę na zajmowaną przez siebie ławkę. Przełączyła kamerkę w aparacie tak, że teraz obydwie były widoczne na ekranie smartfona.

Przyjaciółka jak na zawołanie uśmiechnęła się i pokazała znak Victorii. Siedząca obok dziewczyna uczyniła to samo.

Po chwili zrobiła jeszcze zdjęcie Pałacu Kultury i kierując się w stronę domu Mariki opublikowała kolejnego posta.

I love you Warsaw ❤️💅

Promise | Jann ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz