~Idiota~

779 45 70
                                        






Noc była piękna...

Atramentowo-granatowe niebo było bezchmurne, przez co zdobiące je konstelacje jasnych gwiazd były bardzo dobrze widoczne. Spokojną ciszę przerywało jedynie cykanie świerszczy i innych owadów, a panujący mrok rozpraszany był przez srebrne światło łukowatego księżyca i kilka latających w pobliżu świetlików, zagubionych i błądzących w powietrzu bez większego celu.

Było ładnie..

Co prawda o wiele bardziej wolałaś stary zamek w którym przebywałaś zaraz po rozprawie sądowej, niż kwaterę wojskową w stolicy. Tam zamiast ceglanych budynków i ulic miałaś widok na las, a powietrze było czystsze. Na dodatek obecna kwatera wydawała się zbudowana na popis, była przesadnie duża i skomplikowana, przez co gubiłaś się w korytarzach. Jednak to właśnie tu odbywała się koronacja, więc Zwiadowcy nie mieli większego wyboru, jak tylko się tu przenieść.

Mimo wszystko, dalej było ładnie...

Twoimi rozpuszczonymi, ciemnobrązowymi włosami poruszał delikatny wiatr. Siedziałaś na chłodnej cegle z nogami przyciśniętymi do klatki piersiowej i wdychałaś mroźne powietrze z przymkniętymi powiekami. Obserwując otoczenie i biorąc głębokie oddechy starałaś się uspokoić spanikowane serce, które kołatało chaotycznie w twojej piersi.

Bądź spokojna, powtarzałaś sobie. Zachowaj kamienną twarz, nie pozwól mu odczytać twoich emocji. Po prostu bądź spokojna.

Długie sekundy nieubłaganej ciszy wydawały się trwać wiecznie, aż wreszcie odważyłaś się i spojrzałaś w bok, na niego - powód twojego niepokoju. Zdradzieckie serce zabiło szybciej na ten ruch, przez co się skrzywiłaś.

-O czym chciałeś rozmawiać?- zapytałaś oschle, tak jakby w twojej głowie wcale nie panował bałagan, z milionem krążących po niej pytań.

Po co cię tu przyprowadził?

Zastanawiałaś się skołowana nad jego decyzjami, nie wiedząc co myśleć. Zapukał do twoich drzwi w środku nocy, kompletnie cię w tamtym momencie zaskakując. Mimo to poszłaś za nim bezmyślnie, jakbyś była zahipnotyzowana. Nawet nie zwracałaś uwagi na to, gdzie cię prowadził. Nie zadałaś sobie trudu, by choćby o czymś takim pomyśleć, a co dopiero spytać. I oto byłaś.. Na ceglanym bloku, tuż przy krańcu dachu kwatery, z nogami zwisającymi w powietrzu i pocierając ramiona smagane mroźną bryzą.

Dlaczego za każdym razem gdy rozmawialiście o czymś dla was ważnym, musiało to być w takim miejscu jak to, pod osłoną nocnego nieba? Dlaczego nie mogliście spotkać się w zwykłym pokoju, albo mesie, jak normalni ludzie?

-O czym chciałeś rozmawiać?- w końcu odważyłaś się spytać, wpatrując się w niego z ukosa.

Levi cmoknął językiem, przeczesując swoje czarne włosy ręką. Wydawał się niespokojny i rozporoszony.

Siedzieliście blisko siebie. Wasze ramiona prawie że się ze sobą stykały. Chciałaś sobie wmówić, że ta małą odległość między wami sprawiała ci dyskomfort, jednak podświadomie wiedziałaś, że czujesz się przy nim niebezpiecznie wręcz dobrze.

Jak bardzo nie chciałabyś temu zaprzeczyć, jakimś magicznym sposobem jego dotyk i obecność nigdy ci nie przeszkadzały. Nawet na początkach waszej znajomości, kiedy ledwo co wymienialiście ze sobą krótkie zdania, twoje ciało zawsze akceptowało jego bliskość. Jakby wiedziało coś, czego ty byłaś nieświadoma.

-Przepraszam- powiedział w końcu, zbierając się w sobie.- Za wszystko. Ja.. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić.

Nie patrzył na ciebie, tylko w górę na gwiazdy. Wydawał się odległy, jakby prowadził w głowie ciągłą debatę z samym sobą. Obserwując go mogłaś stwierdzić, że powiedzenie tych słów - nie po raz pierwszy zresztą - nie przychodziło mu łatwo.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 23, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Enemy {Levi x Oc}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz