Rozdział XIV Sprawa nadrzędna

129 16 4
                                    

Vincent

- Dlaczego mam wrażenie, braciszku, że nie spałeś całą noc? – Jerkan uśmiechnął się półgębkiem, spoglądając na siedzącego obok Vincenta.

Przy długim stole śniadaniowym zasiedli już niemal wszyscy. Kaya, siedząca obok starszego z braci rozmawiała żywo z Kordią i Gideonem. Far oczywiście nie było, ostatni raz królowa Srebrnej Krainy jadła z kimkolwiek wspólny posiłek lata temu. Pod ścianami w równych odległościach od siebie stali słudzy czekający na podanie potraw i nalanie wina. Po obu stronach drzwi rozstawiono gwardzistów z pikami.

Książę uśmiechnął się pod nosem, chyba tylko w Srebrnej Krainie nie stanowili ozdoby, a przez temperament rodziny królewskiej realnie mogli mieć szanse interweniować. Chociaż biorąc pod uwagę Rubynhamów siedzących po drugiej stronie stołu mieli konkurencję. Goldwellowie opuścili Srebrną Twierdzą zeszłego wieczoru, toteż rubinowa delegacja posępnie zwieszała nosy nad stołem. Można było odetchnąć z ulgą bo Greensmerowie i Quarzakowie wyjechali tuż po niefortunnym balu, a wybitnie nie darzyli się sympatią z wysłannikami Rubinowej Krainy.

Brakowało jedynie Morgan, jej służki, Renfielda, którego nieobecność wcale mu nie doskwierała, a także Ostara.

Vincent się zdziwił, jego ojciec nie zwykł się spóźniać, wręcz wymagał punktualności.

- Od rana jesteś jakiś milczący. – Następca tronu rozłożył się wygodniej na pokrytym srebrną farbą krześle i stuknął swoim kielichem o trzymany przez brata puchar. Ten zgromił go wzrokiem, po czym wziął niemały łyk.

Wykrzywił się.

Tym razem do śniadania podano wybitny ulepek.

- Oj, nie bocz się, braciszku, ładna była? – W momencie, gdy Jerkan wypowiedział te słowa do komnaty weszła Morgan w towarzystwie Astrid i strażnika.

Ukłoniła się wszystkim, wygładziła materiał prostej, ciemnoniebieskiej sukni, po czym ruszyła w kierunku przeznaczonego jej miejsca, naprzeciwko Vincenta. Jerkan o mało nie zachłysnął się winem, odkaszlnął i zwrócił się do brata:

- Dlaczego mam wrażenie, że nasza droga księżniczka wygląda na równie niewyspaną co ty? – szepnął mu na ucho, po czym wyszczerzył się i uniósł brwi w niedowierzaniu.

Vincent już go jednak nie słuchał, wbił wzrok w Morgan. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego przelotnie i ze spuszczonym wzrokiem czekała, aż Riordan odsunie jej krzesło. Wzdrygnęła się i odwróciła od niego głowę, gdy niby przypadkowo, dotknął jej ramienia. Usiadła, po czym spojrzała na księcia, otworzyła szerzej oczy widząc jego minę. Zapewne domyśliła się, o czym myśli, bo odwróciła lekko głowę w stronę gwardzisty i ponownie, utkwiła szafirowe tęczówki w narzeczonym. W milczeniu splotła dłonie na udach i zwróciła się na głos:

- Czy byłoby to nieodpowiednie, gdybym spędziła dzień w ogrodach? Z Vincentem. – dodała.

Książę zmusił się, by nie wypluć wina, którego łyk akurat wlewał do gardła. Jerkan zamilkł patrząc wymownie na brata, w całej jadalni zrobiło się przerażająco cicho.

- Jeżeli tylko ktoś będzie wam towarzyszyć. – odpowiedziała opanowanym głosem Kordia. - Astrid...

- Wraz z Kayą chętnie z Wami pójdziemy. – wtrącił starszy z braci.

Mówiąc to, założył kosmyk włosów za ucho swojej żony, która przeszyła go spojrzeniem. Gdyby wzrok mógł mordować, mężczyzna leżałby już martwy. – To wspaniała okazja, by młodzi się lepiej poznali. Prawda, Kochanie?

Szafirowe Kości 18+ [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz