Rozdział 19

92 10 4
                                    

- Leona...

- Idź po jakieś ubrania dla niej, a nie się gapisz - warknęła na niego Nancy szybko biorąc z łóżka koc i okrywając nim szczelnie ciało Leony.

Dziewczyna cała się trzęsła.

Quentin'owi nie trzeba było dwa razy tego powtarzać. Z poczerwieniałą twarzą szybko zniknął w pokoju obok i przyniósł pierwsze lepsze ubrania jakie znalazł, byleby nie były zbyt duże.

Gdy wrócił białowłosa była już położona na łóżku, a Nancy ją oglądała.

- I co z nią? - zapytał kładąc ubrania na biurku.

- Żadnych ran ani wilczych zmian. Przemieniła się całkowicie i jest tylko nieprzytomna - odpowiedziała pielęgniarka. - Taka transformacja musiał być wykańczająca, ale powinna się za niedługo obudzić. Tak do rana, jak sądzę.

Kobieta raz jeszcze poprawiła koc, po czym widząc jak dziewczyna wciąż się trzęsie, przykryła ją jeszcze jednym, który przyniósł jej Quentin.

- Chyba średnio znosi jesienne temperatury - stwierdziła po chwili wstając z łóżka. - Albo jest aż tak wykończona.

Quentin od razu podszedł do łóżka i klęknął obok, aby móc przyjrzeć się dziewczynie. Wyglądała tak jak przed zdziczeniem. Nie wyglądało na to aby coś się od tamtego czasu w niej zmieniło, ale czy aby na pewno?

- Dlaczego przemieniła się teraz? - zapytał odwracając się do pielęgniarki.

- Właściwie to nie wiem. Może twoje wyznanie coś w niej uwolniło.

- Rozumiem - kiwnął głową i trochę posmutniał. A jeśli wszystko pamięta?

- A wiesz czy... Czy wróciła jej w takim razie pamięć? - spytał po chwili.

Nancy zamyśliła się patrząc z uwagą na dziewczynę.

- Szczerze to nie wiem. Jest taka możliwość, ale to nic pewnego - stwierdziła znów podchodząc do nieprzytomnej. - Dowiesz się jak się obudzi - powiedziała, po czym skierowała się do wyjścia. - Po obudzeniu na pewno będzie słaba i trochę rozkojarzona, ale może jej też coś innego dolegać dlatego zadzwoń jak tylko się ocknie - mówiła biorąc torbę i szukając w niej czegoś. - Pilnuj jej teraz, aby było jej ciepło. A później dbaj o jej komfort psychiczny. Jak się obudzi to nie zasyp jej pytaniami tylko powoli wszystko rób.

- Dobrze. Dzięki, Nancy - powiedział, gdy kobieta kładła na biurku jakieś opakowania tabletek. - Tylko jeszcze jedno - powiedział, a ona zerknęła na niego. - Nie mów o tym Alfie. Jeśli się dowie to zaraz przyjdzie i...

- Zapewne już wie - przerwała mu z westchnieniem. - Wiesz, że cię obserwują. Cały dom. Myślę, że już to zostało mu zgłoszone. Podobnie jak jej transformacja w kota wcześniej.

- Prawda... - zgodził się smętnie z pielęgniarką, po czym wrócił wzrokiem na dziewczynę.

- Posłuchaj - zaczęła zwracając na siebie jego uwagę i wskazała na tabletki. - Te są dla ciebie. Przeciwbólowe. Jeśli będą ci potrzebne to pamiętaj by nie brać więcej niż dwóch na dzień. - Quentin kiwnął głową pokazując, że rozumie. - A te są dla Leony - wskazała na dwa inne opakowania. - Białe wspomogą jej regenerację sił i przy okazji są przeciw bólowe. Drugie są uspokajające.

- Myślisz, że będzie ich potrzebować? - Zerknął na nastolatkę. Wydawała się tak spokojnie spać.

- Raczej tak. Większość po przejściu zwrotnej przemiany jest mocno osłabiona fizycznie i psychicznie przez dzień czy dwa - powiedziała pisząc jednocześnie na kartce dawkowanie tabletek dla Leony. - Wątpię, że z Leoną będzie inaczej. Szczególnie, że jej regeneracja fizyczna nie jest tak szybka jak być powinna. Możliwe jest nawet, że powrót do pełni sił zajmie jej jeszcze dłużej. - Skończyła pisać i podała kartkę Quentin'owi. - Dawkowanie.

Pierwsza gwiazda 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz