Rozdział 40

46 2 0
                                    

Dojechali do miasta Dauphin w ciągu parunastu minut i skierowali się do jego centrum. Miasto nie należało do najciekawszych miejsc w Kanadzie. Już większą odwiedzalnością przez turystów cieszył się park narodowy, w którym znajdowały się tereny watah. Jednak miasto miało jedną rzecz, której las nie mógł mieć - miejsca cywilizacyjne. Sklepy, restauracje, hotele, obiekty sportowe czy zielone parki pełne ławek i utwardzanych ścieżek, tego nie dało się znaleźć w lesie, a znajdujące się pośrodku parku narodowego Lostwind nie zapewniało nawet niewielkiej możliwości wyboru czegokolwiek z tych rzeczy. Handel w tym mieście był ograniczony do minimum i wszelkie sklepy, w dość nikłej ilości, zapewniały jedynie zaspokojenie podstawowych potrzeb. W końcu większością jego mieszkańców byli zmiennokształtni, a całą resztą byli ludzie chcący mieszkać blisko natury i zaznać trochę spokoju, więc żadnej z tych grup nie był potrzebny luksus w formie wielu sklepów czy miejsc rozrywki. Spacer po lesie był zawsze najlepszą formą przyjemności. Póki przypadkiem nie weszło się na tereny watah.

Nataniel zaparkował samochód pod jedną z restauracji i pomógł wysiąść Leonie, jednak nie skierował się do wejścia. Zatrzymał się w pół kroku zerkając przez ramię na budynek po przeciwnej stronie ulicy, a później na zegarek na nadgarstku. Nie było jeszcze nawet jedenastej, a śniadanie jedli ledwo godzinę temu. Czy był sens w pójściu teraz do restauracji? Nataniel takowego nie widział, ale wolał spytać swoją dziewczynę o zdanie, bo może ona była już głodna.

- Leona, proponuję najpierw film, a potem obiad tutaj. - Wskazał na budynek kina za nimi, a później na restaurację przed nimi. - Możemy także najpierw coś zjeść, ale śniadanie nie było tak dawno, więc... - zaczął chłopak starając się tak pokazać Leonie, że ma wybór.

- Zgoda - przerwała mu swoją odpowiedzią. - Najpierw kino, potem akurat będzie pora obiadowa, więc i obiad. - Zadowolona pociągnęła go w stronę ulicy, by zaraz znaleźć się po drugiej i stanąć pod wejściem do kina.

Nataniel nie potrafił się nie uśmiechnąć. Dobrze było zobaczyć zadowolenie u swojej mate, gdy nie było się całkowicie pewnym co lubi. Jednak kino musiało być tym miejscem, które szczerze lubiła, bo inaczej by tak nie zareagowała. Prawda? Raczej nie udawała by radości w takiej chwili, nie?

Weszli do środka, a Leona po niecałych pięciu minutach dopytywania pracownika za ladą co do filmów jakie lecą była już zdecydowana. Wybrała dla nich "Igrzyska Śmieci", ich najnowszą odsłonę o podtytule "ballada ptaków i węży". Najbliższy seans tego filmu był za pół godziny, więc Nataniel kupił dla nich bilety i dwa średnie popcorny. Usiedli razem na wygodnych pufach czekając, aż obsługa zacznie wpuszczać do sali na seans.

Nataniel co jakiś czas zerkał na dziewczynę, której wzrok wciąż wędrował po wszystkim wokół, ale najczęściej zatrzymywał się na tablicy z wyświetlonymi godzinami seansów. Widać po niej było, że lubi kino i chyba dawno w nim z jakiegoś powodu w nim nie była. Nataniel nie wiedział czy dopytywać o to. Jeśli miało to związek z jej rodziną, a raczej miało, to niepotrzebnie przywołał by bolesne wspomnienia u dziewczyny chcąc tylko odpowiedzi. Poza tym dość mocno też się zastanawiał czy ten film jakkolwiek go zainteresuje, bo sam wcześniej innych z tej serii nie oglądał, ale nie miał zamiaru mówić tego białowłosej. Nie chciał by się tym martwiła. Wolał by poprostu cieszyła się chwilą spokoju i doznaniami z samego filmu.

Zresztą, obawy co do braku znajomości poprzednich części szybko zostały rozwiane przez gadającą wciąż do chłopaka Leonę właśnie o fabułach poprzednich filmów. Nataniel spoglądał na nią z zaskoczeniem zmieszanym z poczuciem ulgi, gdyż nie sądził, że do takiego ciągłego mówienia ten wyjazd zachęci Leonę. No ale przynajmniej pewne było już jedno - trzeba będzie częściej zabierać ją do kina.

Pierwsza gwiazda 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz