Rozdział 23

95 10 0
                                    

Światło wpadające przez okno jasno dawało do zrozumienia Leonie, że jest już dawno po świcie. Niechętnie wstała z łóżka, przeciągając się, i wyszła z pokoju kierując się na parter. I dopiero wtedy zorientowała się, że czuje się bardzo dobrze. Żadnych zawrotów głowy, żadnego bólu, żadnego zmęczenia. Jej zmysły, choć już wcześniej dobrze pracowały, też zdawały się szybciej wszystko zauważać.

- Czuję się już dobrze...? - zdziwiona przysiadła na sofie i zapatrzyła się w stolik.

Nie wiedziała co ma teraz ze sobą zrobić. Nie musiała już dłużej tu tkwić. Teoretycznie mogła teraz spróbować uciec. Właściwie to była pewna, że w tym momencie by się jej to udało. W końcu Quentin jeszcze spał, a wokół domu kręciła się raptem jedna osoba i to w dodatku delta. Obserwator jeden - warknęła pod nosem patrząc za okno. Nie było go jednak widać, ale czuła, że jest zaraz za linią drzew.

Zresztą, ucieczka może i by się teraz udała, ale jeszcze pozostawała druga osoba do uratowania. Jessica.

- Co z tobą się teraz dzieje? - zaczęła się zastanawiać idąc zrobić sobie śniadanie.

Potrzebowała planu. Dobrego planu. Obejmującego wyciągnięcie Jessici z więzienia, które znajdowało się w domu Alfy. Może Quentin'a udałoby by się namówić do pomocy... Ale czy by się wtedy nie zorientował, że wróciła mi pamięć... - Zerknęła w stronę schodów słysząc kroki, a po chwili do pomieszczenia wszedł zaspany szatyn. A raczej zaspany wilk.

- Późno wstałeś... i chyba w nocy miałeś problem z zaśnięciem - stwierdziła widząc jak zwierzę przechyla się na boki przy każdym kroku.

Wręcz wyglądał jakby był czymś odurzony. I wciąż ziewał. Również nie zwrócił na nią zupełnie uwagi. Po prostu przeszedł obok niej, wokół wyspy i wskoczył nieporadnie na kanapę, od razu się na niej kładąc.

- Quentin, dobrze się czujesz? - zapytała trochę się martwiąc.

Może i mu zbytnio nie ufała teraz, gdy odzyskała pamięć, ale nie miała też zamiaru udawać, że go nie ma. Tym bardziej, gdy wyglądał jakby miał zaraz zemdleć.

Wilk mruknął cicho, po czym obrócił się na drugi bok.

~ Chyba środek Nancy na mnie tak zadziałał - powiedział półprzytomnym głosem.

Leona podeszła do sofy i zerknęła na niego. Jego oddech był cięższy niż zwykle, a kiedy położyła mu dłoń na grzbiecie poczuła jaki jest ciepły. Wręcz gorący.

- Rozchorowałeś się od leków? - spytała będąc nie co zaskoczoną tym, że wilk w ogóle zdaje się być chory i to w dodatku po lekach. - Zadzwonić do Nancy, by przyszła?

~ Nie, nie zawracaj jej głowy - odpowiedział od razu nie co podnosząc głowę, by spojrzeć na dziewczynę. - Chyba, że ty potrzebujesz, aby cię obejrzała?

Idiota - miała ochotę powiedzieć to na głos, ale się powstrzymała. To Quentin tutaj wyglądał na potrzebującego pomocy, a jednak chciał by co najwyżej pielęgniarka przyszła do niej. No głupek - pomyślała idąc dokończyć śniadanie, ale zjadła ledwo jedną kanapkę kiedy usłyszała cichy jęk. Podeszła od razu do wilka. Spał. Ale był wciąż rozgrzany.

- Jak tylko Nancy z tobą skończy to cię uduszę - stwierdziła chodząc po domu i szukając jego telefonu.

W końcu go znalazła. Telefon leżał w jego sypialni. Zaraz go wzięła i wybrała numer do pielęgniarki.

Kobieta odebrała po kilku sygnałach.

- Hej, Leona się wyspała i można z nią już na spokojnie pogadać? - zapytała Nancy nim dziewczyna zdążyła się też przywitać.

Pierwsza gwiazda 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz