Rozdział 24

77 8 1
                                    

- Teraz pozostaje już tylko uciec - powiedziała Leona po dłuższej chwili milczenia. - I musimy jakoś wyciągnąć Jessicę.

- Z nią może być problem - stwierdził Quentin patrząc za okno.

Zbierało się na deszcz, a taka pogodna na pewno pomogła by im zgubić pościg. W deszczu znacznie gorzej zapachy są wyczuwalne. Ale to zupełnie nie pomagało w dostania się do domu Alfy.

- Wiem. Długo już nad tym myślałam i do niczego nie doszłam. To zbyt ryzykowne?

- Zbyt ryzykowne to... trochę za mało powiedziane - westchnął szatyn. - Trzeba się dostać do domu, najlepiej niezauważonym, ukraść klucze, potem dostać się do więzienia i jakimś sposobem wyjść znów niezauważonym z dodatkową osobą. To jest niewykonalne w pojedynkę.

- W pojedynkę? - zdziwiła się. - Przecież jest nas dwójka.

Mężczyzna spojrzał na nią przejęty.

- Ty musisz wrócić cała i zdrowa do watahy - powiedział stanowczo Quentin wstając. - Już wystarczająco cię naraziłem. Najpierw twoje bezpieczeństwo, potem kogokolwiek innego.

Leona uśmiechnęła się na jego słowa trochę ironicznie przypominając sobie, że przecież już raz włamała się do tego więzienia. A raczej weszła otwartym oknem.

- Możemy wejść bezpośrednio do więzienia - powiedziała przypominając sobie wszystkie szczegóły z tamtego dnia. - Są metalowe drzwi prowadzące wprost do więzienia, a obok nich małe okno.

Mężczyzna spojrzał na nią nie co zaskoczony.

- Jesteś tego pewna? I skąd to wiesz? - zapytał z powrotem siadając obok niej.

- Wiem to, bo... - zawahała się. Nie była pewna czy mówić prawdę. - Ja... Ja zauważyłam to jak mnie tam trzymali. Małe okno i drzwi, które widziałam musiały prowadzić na zewnątrz - dokończyła już pewniej.

Szatyn nie skomentował jej podejrzanego zachowania, a jedynie obdarzył ją podejrzliwym spojrzeniem.

- Tak czy owak, potrzebne będą nam klucze, a one są w domu Alfy - zaznaczył myśląc, że to wystarczy do wybicia dziewczynie tego pomysłu. - Nie dostaniemy się tam bez włamania się. A we dwójkę nie mamy szans z całym stadem wilków. Ty musisz wrócić do domu cała.

Leona pokręciła głową. Jak miała mu nie powiedzieć prawdy, a go przekonać?

Nim zdążyła coś powiedzieć rozległo się pukanie do drzwi. Quentin od razu wstał, a ona poszła za nim i przystanęła na korytarzu węsząc.

- To Alfa - powiedziała szeptem do mężczyzny, który nie co się wtedy zawahał przed zejściem na dół.

Szatyn odwrócił się i wskazał na pokój.

- Zaczekaj tu i jakby coś się działo to uciekaj. To może być dla ciebie najlepsza okazja - powiedział, po czym ruszył do drzwi by je otworzyć.

Leona zrobiła jak chciał, ale nie miała w planach korzystać z tej okazji w taki sposób. Nie chciała go tu zostawiać.

Stanęła przy drzwiach pokoju i nasłuchiwała. Quentin był w salonie, a z nim jeszcze dwóch mężczyzn - Alfa w osobie własnej i jakiś beta, którego zapachu w ogóle nie kojarzyła. Tym razem przyszedł z obstawą? - zdziwiła się. Zresztą, to nie wróżyło nic dobrego. Zwykle przychodził sam.

Powoli wyszła z pokoju i kucnęła przy schodach, licząc na to, że nie zwrócą na jej zapach uwagi.

Jednak w salonie panowała dziwna cisza, aż do pewnego momentu.

- Przytrzymaj go - rzekł Alfa, po czym słychać było szamotaninę.

Leona usłyszała zbliżające się kroki.

- Nie waż się jej tknąć - warczał Quentin, ale Alfa nie zareagował na to i już po chwili stał u stóp schodów patrząc na dziewczynę.

- Już tutaj? To może sama do mnie zejdziesz? - zapytał patrząc na nią wyczekująco. - I opowiesz jeszcze trochę o swojej przypadłości, co? I może o tym czy twoje dzieci też będą tak miały...?

Nie miała zamiaru czekać dłużej na okazję. Bez większego namysłu skoczyła ze schodów wprost na zaskoczonego Alfę i go przewróciła. Nim mężczyzna się otrząsnął, Leona atakowała już nieznajomego betę, a gdy tylko puścił on Quentin'a, ta odciągnęła go na bok. Szatyn był na wpół przytomny i, wnioskując po zaczerwienionej szyi, było to spowodowane podduszeniem.

~ Wstaniesz? - zapytała go nie spuszczając wzroku z Alfy i jego bety.

- Wiej stąd, a nie... - przerwał kaszląc.

Leona wywróciła oczami, po czym odsłoniła kły, gdy beta zrobił krok w ich kierunku.

- Atakowanie Alfy doprowadzi do wojny między watahami - powiedział patrząc na nią lekceważąco. - Naprawdę tego chcesz?

~ Porwanie Luny chyba wystarcza do wywołania konfliktu - stwierdziła robiąc krok w tył.

- Jednak wróciła ci pamięć - warknął od razu się przemieniając, a jego beta zrobił dokładnie to samo.

Teraz przed Leoną stał większy od niej wilk - Alfa, o beżowo-szarym ubarwieniu z dwoma bliznami na tylnej łapie, oraz drugi wilk o ciemnej, długiej sierści.

~ Quentin - spojrzała na podnoszącego się szatyna. - Jeszcze nie jesteś zdrowy, więc się cofnij.

Mężczyzna uśmiechnął się lekko i zdjął jednym ruchem bandaż z ramienia. Po ranach nie było śladu, ale czy to znaczyło, że i kość jest już idealnie zrośnięta?

Quentin stanął pewnie obok dziewczyny i się przemienił.

~ Chciałabyś - powiedział, po czym spojrzał wyzywająco na Alfę.

Od dnia pierwszego spotkania chciał zawalczyć z Nim o swoją wolność. A teraz miał okazję walczyć też o coś więcej. I nie miał zamiaru tego zmarnować.

***

Dominica kończyła się pakować. Nie miała zamiaru dłużej zostawać u boku Alfy, który nie poświęcał jej czasu, nie szanował, a od wczoraj myślał o innej kobiecie.

- Pani, wszystko już gotowe - powiedziała młoda delta o drobnej budowie, która stała w drzwiach z niewielką torbą.

Luna uśmiechnęła się do niej.

- Już spakowana?

- Tak, pani. - Brunetka pokiwała twierdząco głową.

- A Alan i Sandra? - spytała zamykając walizkę i wstając.

- Również gotowi do drogi, pani - odpowiedziała grzecznie i odsunęła się nie co, aby przepuścić Lunę.

- Nie... - zawahała się zerkając na deltę. - Nie musisz do mnie mówić "pani". Właśnie przestaję być Luną, więc mów mi po imieniu.

- Ale, pani, dla mnie wciąż jesteś...

- Klaro, nie - przerwała delikatnie jej wypowiedź Dominica. - Nigdy nie lubiłam zwracania się do mnie w ten sposób - wyznała. - Więc, proszę, od teraz zwracaj się do mnie po imieniu.

Delta tylko delikatnie się uśmiechnęła w odpowiedzi i szybko poszła za kobietą. Choć wszystko było gotowe już do drogi to musiały wyjść z domu i wyjechać nim Alfa wróci z "wizyty". Nie pozwoliłby odejść swojej Lunie po dobroci.


❇️❇️❇️

Jako, że zaczęłam właśnie studia to będę mieć (znowu) mniej czasu na wattpada, ale postaram się wrzucać raz na tydzień rozdział :)

Pierwsza gwiazda 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz