Rozdział 29

110 11 0
                                    

Nori siedział z resztą dzieci w ich sali. Od paru minut opiekowała się nimi Bella - gamma, należąc niegdyś do już nieistniejącego stada Srebrnej Rzeki. Była to kobieta w średnim wieku, której włosy miejscami stawały się już siwe co dodawało jej powagi. Ale z charakteru była bardzo miła i otwarta, co nie znaczyło, że pozwalała sobie wejść na głowę. Kiedy było trzeba potrafiła wyrazić się dostatecznie stanowczo. Dzieci zdążyły się o tym dobrze przekonać przez te kilka dni kiedy przychodziła do nich na zmianę z Matt'em, ich nowym zastępcom Alfy.

Dziesięciolatek nie odzywał się do nikogo od paru dni. Nie był w stanie odkąd dowiedział się czegoś o czym wolał jednak nie wiedzieć. Jego życie było kłamstwem...

- Bella, popilnujesz ich jeszcze chwilę? Muszę porozmawiać z Nori'm - powiedział wchodząc do sali zastępca Alfy.

- Oczywiście. - Kiwnęła mu głową kobieta i wróciła do czytania książki najmłodszym.

Beta spojrzał na chłopaka, który skulił się nie co wystraszony sytuacją.

- Chodź ze mną na chwilkę - powiedział spokojnie.

Nori od razu wstał i ruszył ku drzwiom, w których minął mężczyznę.

Matt zaprowadził młodego do kuchni, gdzie poprosił go by usiadł. Bez zbędnego gadania dziesięciolatek zrobił o co go poproszono.

- Więc, chciałbym abyś troszkę mi opowiedział o tym co się ostatnio wydarzyło - zaczął beta siadając na przeciwko chłopaka. - Od paru dni jesteś bardzo cichy, a wczoraj jeszcze przekroczyłeś nasze granice. Po prostu chciałbym znać powód tego - mówił spokojnie nie spuszczając z młodego uważnego wzroku, wciąż zastanawiając się jak dobrze podejść do tej sprawy, aby coś sensownego z niej wynikło.

Nori nie odezwał się. Jedynie zgarbił się nie co bardziej i spuścił głowę. Nie chciał o niczym z tego rozmawiać, ale czy miał jakieś wyjście? Mężczyzna nie był pierwszą lepszą osobą, a samym zastępcą Alfy.

- Więc? Coś mi o tym powiesz czy na razie wolisz sam sobie z tym poradzić? - zapytał beta uważnie przyglądając się reakcji dziecka.

Chłopak zamyślił się. Patrzył w podłogę nie wiedząc czy powiedzenie o wszystkim zastępcy Alfy to dobre rozwiązanie. Ale nie miał komu się o tym wygadać. Zresztą, gdyby komukolwiek powiedział o tym co wie to zaraz ktoś by pobiegł z tymi informacjami do Alfy. Jednak prawdopodobnie od jego słów zależało to czy wróci tu Luna.

- Ja... - Szybko przerwał znów czując wątpliwości, ale chciał mówić. Chciał w końcu komuś powiedzieć o swoich problemach. Może to była najlepsza okazja?

Beta nie pospieszał go. W ciszy siedział przed nim mając na twarzy łagodny uśmiech.

- Po ostatniej... rozmowie z ojcem dowiedziałem się czegoś... - mówił ze spuszczoną głową. Nie miał odwagi spojrzeć na mężczyznę. - Powiedział, że nie jestem jego synem tylko... tylko synem Hartwood'a. Mówił, że moja mama go zdradziła z nim. I... Nie chciałem w to wierzyć, ale... To wydaje się mieć sens. Szczególnie, że u mnie w rodzinie nigdy nikt nie miał żadnych dodatkowych zdolności, ale ja... - zawahał się spoglądając ostrożnie na betę.

Mężczyzna wciąż łagodnie się uśmiechał. Na razie po prostu słuchał, nie chcąc wyciągać jakichkolwiek wniosków nim młody skończy mówić.

- Bo ja też... Ja, podobnie jak nasza Luna, mam zdolności, których wilkołak nie powinien mieć - powiedział na jednym wdechu z przejęcia. - No i wtedy zdecydowałem, że powinienem poszukać naszej Luny. W końcu, wychodzi na to, że jest ona moją siostrą. Ale... dopiero wczoraj przekonałem siebie do przekroczenia granicy naszego terenu. I chyba znalazłem Leonę...

Pierwsza gwiazda 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz