Just be, so I will be.

203 10 5
                                    

Wróciliśmy około godziny 16 a ja byłam bardzo zmęczona, mama od czasu naszej porannej rozmowy ani razu nie zadzwoniła, nawet nie odczytała wiadomości, stres zżerał mnie od środka a negatywne myśli nie dawały spokoju, wtedy wpadłam na wspaniały pomysł, bez dłuższego myślenia pognałam do pokoju bliźniaków po czym zapukałam do ich drzwi wyjątkowo energicznie, otworzył mi Tom, który ewidetnie nie podzielał mojego entuzjazmu.

- Czego dusza pragnie?- zapytał a ja uśmiechnęłam się szeroko i weszłam do środka rozglądając się.

- Bill! Chodźże tu!- Krzyknęłam donośnie i zaczekałam na niego, a kiedy w końcu przyszedł zjechał mnie zmęczonym wzrokiem uśmiechając się, był nie pomalowany a jego włosy zwisały swobodnie nie ułożone, ubrany był w dresowe spodenki do kolan i szeroką bluzkę, która z pewnością nie należała do niego, aż ciepło mi sie w sercu zrobiło, kiedy pomyślałam o tym, że jego górna część ubrania najpewniej należy do jego brata, patrzyliśmy przez chwilę na siebie, czarnowłosy czekał na moje słowa, które aktualnie układały się w mojej głowie, starałam się przekonać go już w pierwszym zdaniu, do pójścia ze mną, dlatego starałam się zabrzmieć perfekcyjnie.

- Hej, Chodź, chcę cię gdzieś zabrać! I nie słyszę żadnej odmowy, nie pożałujesz!- powiedziałam ostatecznie nie będąc w stanie dobrać mych słów w idealny sposób.

- A gdzie mnie zabierasz?- Zapytał się z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Tajemnica, nie szykuj się bo nawet nie masz po co, chodźmy!- nagle jakby zapomniałam o wszystkim, teraz liczył się tylko on I ja, nic innego. Kiedy chłopak założył buty i pożegnał się ze swoim bliźniakiem,
Ruszył za mną w tylko mi znanym kierunku, oczywiście musiałam posłużyć się nawigacją w telefonie, ponieważ nie znam tego państwa ani tym bardziej miasta ani trochę, skręcałam w różne ulice unikając centra, w końcu po piętnastu minutach drogi dotarliśmy, dotarliśmy do Klubu improwizowanej poezji.

- Gdzie jesteśmy?- podjął kolejną próbę dowiedzenia się gdzie go przywlokłam ale mimo to ja go zignorowałam siadając na jednej z wielu małych kanap ustawionych pod sceną, na której właśnie stał człowiek, opowiadający o swoim bólu, lęku i strachu, poezja opuszczała jego usta dając piękny spokój ludzią, którzy zatracali się w myślach zdając sobie sprawę z prawdziwego sensu swego życia.

Kiedy starszy mężczyzna zszedł ze sceny zaczęłam pstrykać palcami z innymi, takie klasknie ale cichsze, postanowiłam, że to moja kolej, wstałam I posłałam Billowi miłe I uspokajające spojżenie, pokonałam trzy schodki i podeszłam do mikrofonu, zazwyczaj boję się takich wypowiedzi, ale tutaj było inaczej, ludzie, których nie znamy, potrafią zrozumieć bardziej niż zaufani ludzie, widownia wyczekiwała moich słów, które kształtowały swój sens powoli w duszy, nie starając się nawet kleić w swojej całości.

- Cóż, pierwszy raz pojawiłam się tu, gdy miałam dziewięć lat, moja mama zabrała mnie tutaj chcąc pokazać prawdziwe życie, dając mi szansę na dorośnięcie wcześniej niż moi rówieśnicy, dała mi szansę, nie zmarnowałam jej, dzisiaj zabrałam tutaj cały mój świat, znacie go jako gwiazdę i popularna osobę z internetu, ale przecież tacy ludzie też mogą mieć problemy, mają uczucia i swoje bestroskie życie, jest on tu że mną, ponieważ postanowiłam, że dam mu nowy pogląd na życie, kolejną szansę na lepsze, radosne chwilę spędzone w toważystwie przyjaciół, którymi czasem może okazać się sama samotność, to nie tak, że samotny człowiek nie może być szczęśliwy, jestem najszczęśliwszą osobą w depresji, jaką można poznać, i chce, żeby każdy nią był, a przedewszystkim chcę, żebyś to ty był szczęśliwy, ze mną czy bez, niech twój piękny uśmiech nie znika z twarzy, mimo śmierci, która bez zapowiedzi wkrada się w życie nie pokazując litości, twoje oczy dają mi dom, bo kiedy jest źle, ty powiesz, poprsotu bądź więc ja będę.. - powiedziałam, a uśmiech nie znikał z mojej twarzy, spojżałam na Billa, który w tym momencie miał łzy w oczach, łzy szczęścia, które tak wspaniałe się ogląda, usłyszałam ciche oklaski, które trwały wieczność, dopóki nie zeszłam spowrotem i usiadłam na kanapie przytulając się do towarzyszącej mi osoby, jednocześnie powoli zatracając się w nowej poezji, która rozchodziła się razem z przesłaniem i pięknym znaczeniem słów wypowiadanych przez równie młodą kobietę, jak ja; Bill tak jak ja, topił się w pięknych zdaniach nadając swojemu życiu nowe poglądy, i nowy sens, do którego dąży przez całe życie.

~When you miss || Bill kaulitz~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz