C H A P T E R E I G H T

159 12 42
                                    

Harper

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Harper

Nie jestem w stanie stwierdzić, jak wiele czasu minęło od kiedy cała ta sytuacja z Neteyamem miała miejsce. Siedziałam wraz z Lo'akiem w jego niedużym kącie, a ten nieustannie starał się jakoś poprawić mi humor. Doceniałam jego chęci i starania jednak niestety, to wszystko było na marne.

- Naprawdę? Nic?- zapytał, już nieco zrezygnowany chłopiec.

- Lo'ak.- westchnęłam.- Przykro mi, ale twoje wygłupy nie sprawią, że Neteyam znów mnie pokocha.

- A skąd wiesz, że przestał cię kochać?- wypalił nagle chłopiec.

- Poważnie jesteś takim jełopem, czy tak tylko udajesz?- uniosłam brew.

- No...

- Oh.- pacnęłam otwartą dłonią w swoje czoło.- Neteyam jest z Naomi, a skoro z nią jest oznacza to też, że ją kocha. Logiczne.

- Chłopaczek nie wygląda na szczęśliwego.- mruknął pod nosem.- Może jest zmuszany? Albo manipulowany?

- Przestań.- skarciłam go.- Jest mądrym i odważnym chłopakiem. Gdyby chciał ją zostawić, po prostu by to zrobił.

- Może i masz rację.- wzruszył ramionami i umoczył usta, we wcześniej przygotowanym naparze.

Rozmawialiśmy tak kolejną, dłuższą chwilę. Jednak w pewnym momencie, naszą pełną różnych wątków rozmowę, przerwał Jake Sully.

- Harper.- powiedział, zdyszany facet.- W końcu cię znalazłem.

- Toruk Makto.- podniosłam się na równe nogi i ukłoniłam się przez nim.- O co chodzi?

- Mój syn.- zrobił pauzę, nabierając więcej powietrza do płuc.- Jest ranny. Jest masa rannych wojowników. Potrzebujemy kogoś, kto zna się na opatrywaniu.

O nie.

- Skąd pewność, że akurat ja się znam?- zapytałam niezrozumiale.

- Norm jest moim informatorem.- puścił mi oczko.

Przez chwilę po prostu stałam w ciszy, intensywnie zastanawiając się nad tym, co mam teraz zrobić. Jednak wiedząc, że facet mojego życia potrzebuje pomocy, nie umiałam odmówić. Nawet po tym wszystkim, co mi zrobił.

- Niech będzie.- przewróciłam oczami.- Niech Wódz prowadzi.

Sully opuścił namiot, a ja zaraz za nim. Udaliśmy się w jakimś, nieznanym mi kierunku. Bardzo nie chciałam, konfrontować się teraz z Neteyamem, ale jeśli była to sprawa życia i śmierci, nie miałam wyboru. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby przez mój kaprys i odmównienie pomocy, stała mu się jakaś większa krzywda.

All over again || Avatar: Istota WodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz