Druga część, książki ,,Don't forget about me"
Harper jest nastolatką, chorującą na nowotwór.
Wróciła na Ziemię, w celu wyleczenia swojej złośliwej choroby.
Jednak nie wiedzieć czemu, jej stan stopniowo się pogarsza.
Ostatnim jej ratunkiem, jest pow...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Harper
Nie jestem w stanie stwierdzić, jak wiele czasu minęło od kiedy cała ta sytuacja z Neteyamem miała miejsce. Siedziałam wraz z Lo'akiem w jego niedużym kącie, a ten nieustannie starał się jakoś poprawić mi humor. Doceniałam jego chęci i starania jednak niestety, to wszystko było na marne.
- Naprawdę? Nic?- zapytał, już nieco zrezygnowany chłopiec.
- Lo'ak.- westchnęłam.- Przykro mi, ale twoje wygłupy nie sprawią, że Neteyam znów mnie pokocha.
- A skąd wiesz, że przestał cię kochać?- wypalił nagle chłopiec.
- Poważnie jesteś takim jełopem, czy tak tylko udajesz?- uniosłam brew.
- No...
- Oh.- pacnęłam otwartą dłonią w swoje czoło.- Neteyam jest z Naomi, a skoro z nią jest oznacza to też, że ją kocha. Logiczne.
- Chłopaczek nie wygląda na szczęśliwego.- mruknął pod nosem.- Może jest zmuszany? Albo manipulowany?
- Przestań.- skarciłam go.- Jest mądrym i odważnym chłopakiem. Gdyby chciał ją zostawić, po prostu by to zrobił.
- Może i masz rację.- wzruszył ramionami i umoczył usta, we wcześniej przygotowanym naparze.
Rozmawialiśmy tak kolejną, dłuższą chwilę. Jednak w pewnym momencie, naszą pełną różnych wątków rozmowę, przerwał Jake Sully.
- Harper.- powiedział, zdyszany facet.- W końcu cię znalazłem.
- Toruk Makto.- podniosłam się na równe nogi i ukłoniłam się przez nim.- O co chodzi?
- Mój syn.- zrobił pauzę, nabierając więcej powietrza do płuc.- Jest ranny. Jest masa rannych wojowników. Potrzebujemy kogoś, kto zna się na opatrywaniu.
O nie.
- Skąd pewność, że akurat ja się znam?- zapytałam niezrozumiale.
- Norm jest moim informatorem.- puścił mi oczko.
Przez chwilę po prostu stałam w ciszy, intensywnie zastanawiając się nad tym, co mam teraz zrobić. Jednak wiedząc, że facet mojego życia potrzebuje pomocy, nie umiałam odmówić. Nawet po tym wszystkim, co mi zrobił.
Sully opuścił namiot, a ja zaraz za nim. Udaliśmy się w jakimś, nieznanym mi kierunku. Bardzo nie chciałam, konfrontować się teraz z Neteyamem, ale jeśli była to sprawa życia i śmierci, nie miałam wyboru. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby przez mój kaprys i odmównienie pomocy, stała mu się jakaś większa krzywda.