E P I L O G U E

108 7 9
                                    

Smutne twarze moich bliskich

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Smutne twarze moich bliskich.

Łzy w ich oczach.

Puste spojrzenia.

Przez to i ja, miałam ochotę płakać.
Nie chciałam.
Nie chciałam się rozklejać.

Powoli podeszłam do każdego z osobna, przytulając się na pożegnanie.
Myśl o tym, że może to być nasze ostatnie spotkanie, ciągle chodziła mi gdzieś z tyłu głowy.

W końcu pożegnałam się.

Jednak nie widziałam jednej osoby.

Najważniejszej dla mnie osoby.

Gdzie teraz był Neteyam ?

- Coś nie tak, Harper ?- zapytał Lo'ak.

- Gdzie twój brat ?- zapytałam bez emocji, wpatrując się pustym wzrokiem w głąb wioski.

- Oh...nie wiem.- posmutniał.

Bez słowa zaczęłam biec w głąb osady.

- Neteyam !- krzyczałam.- Neteyam !

Biegłam przed siebie ile sił w nogach.
Chciałam tylko ujrzeć go - ten ostatni raz.

- Harper !- usłyszałam w oddali jego krzyk.

Przyśpieszyłam.

Lada moment, ujrzałam żółtookiego chłopca.

Zatrzymałam się.

Patrzył prosto w moje oczy.
Ja w jego.
Dostrzegłam na jego twarzy, lekki uśmiech.
Powolnym krokiem zaczął zmierzać w moim kierunku.
Za to ja jak tchurz, zaczęłam się cofać.

Stanął w bezruchu.
Patrzył w moje oczy, ale jego wzrok był pusty.
Jego twarz, nie wyrażała już żadnych emocji.

W końcu podchodzę bliżej niego.
On też.
Znów przychodzi nam się żegnać.

Nie kocham go.
Tylko moja dusza jakaś taka smutna, kiedy staje przede mną obojętnie.

- Wspaniałej podróży.- wyszeptał.

- Tak...dziękuję.- wysiliłam się na uśmiech.

- Żegnaj, Harper.

- Żegnaj, Neteyam.

Odwrócił się i zaczął odchodzić.

Moje oczy, wypełniające się łzami nie umiały przestać wpatrywać się w jego znikającą w oddali sylwetkę.

Nagle - odwrócił się.

Posłał mi swój ostatni, piękny uśmiech.

Możliwe, że ostatni jaki widzę w życiu.

Zamknęłam oczy, biorąc głęboki wdech.

Otworzyłam je.

Jednak jego, już tam nie było.

Wpadłam w moją wewnętrzną histerię.
Nie krzyczałam, nie płakałam głośno, nie biegałam i nie wyrywałam sobie włosów z głowy.

Po prostu w jednej chwili coś we mnie stłukło się i przyrosłam do skalistego podłoża, nie mogąc zrobić kroku do przodu.

Czułam smutek.
Tak intensywny, jak nigdy dotąd.

Był to rodzaj smutku, którego nie można wyrazić nawet łzami.
Nie można go nikomu wytłumaczyć.
Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada cicho na dnie serca.

Cierpienie i ból są nieodłączne od rozległej świadomości. Myślę, że ludzie naprawdę wielcy zawsze muszą odczuwać na świecie wielki smutek.

Dlatego go odczuwam.

Bo żadna prawda, nie może uleczyć smutku po stracie ukochanej osoby.
Nie może go uleczyć żadna prawda, żadna uczciwość, żadna siła, żadna dobroć.

Przeżywszy ten smutek w pełni, możemy się jedynie czegoś z niego nauczyć, lecz to, czego się nauczymy, wcale nam się nie przyda, kiedy nadejdzie następny, niemożliwy do przewidzenia smutek.

To uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.

Zanurzam się w wodzie, która ma płowy kolor rozkopanej gleby.

Każdy oddech dusi.

Nie ma niczego, czego można by się przytrzymać, niczego, w co można by się wbić pazurami.

Nie ma wyjścia, trzeba odpuścić.

Odpuścić.

Poczuć wokół siebie ciężar, poczuć kurczenie się płuc, powoli narastające ciśnienie.

Pozwolić sobie na to, by opaść głębiej.

Nie ma nic, tylko dno.

Nie ma nic, tylko smak metalu, echo dawnego życia i dni, które zlewają się w ciemność.

Nie ma nic, tylko smak metalu, echo dawnego życia i dni, które zlewają się w ciemność

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Witam w epilogu!
Mam nadzieję, że ta książka wam się podobała!

Zaraz wlatuje informacja na temat trzeciej części, do której prolog jest prawie skończony!

Kocham was!
Dziękuję, że jesteście❤️
498 słów

All over again || Avatar: Istota WodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz