Nagła zmiana

710 33 25
                                    

Mam na imię sonic. Sonic the hedgehog. Jestem bohaterem. Ocaliłem moją planetę nie jeden raz. Do niedawna moje życie było kolorowe, ekscytujące i ciekawe, jednak teraz moi przyjaciele z którymi dotychczas przeżywałem przygody nagle zgłupieli. Wolą spędzać czas ze swoimi chłopakami i dziewczynami.  Knuckles- dzielny poszukiwacz skarbów i przygód, teraz woli chodzić na jakieś randki z Rouge. Tails- mój prawie brat, ostatnio wystawił mnie bo wolał iść do kina z Cream. Bardzo mi ich brakuje, a jeszcze bardziej boli mnie ze ja nie znalazłem sobie jeszcze miłości. Owszem, miałem wiele dziewczyn ale jakoś żadnej z nich nie dażyłem szczególnym uczuciem. Po paru nieudanych związkach, nawet zacząłem się trochę dziewczyn brzydzić. Teraz jestem z Amy. Nie kocham jej, ale nie chce żeby była przeze mnie smutna. Staram się jej unikać jak najbardziej.

Obudziłem się około 9.00. W domu byłem sam. Znowu. Zjadłem śniadanie, ogarnąlem się i poszedłem poranne bieganie. Nie odbiegłem jeszcze daleko od domu, kiedy nagle usłyszałem dobrze mi znany rechot.
S:*O jezuuuuu. Eggman znów próbuje mi popsuć dzień*
S: CZEGO TYM RAZEM CHCESZ JAJOGŁOWY!?
Eg: Ahh, kogóż my tu mamy. Sonic szczur we własnej osobie.
S: Mam zamiar załatwić to szybko, wiec od razu możesz się poddać głupku!
Eg: Zastanów się lepiej gdzie będziesz spał, po naszej walce.
S: Co? Nie rozumiem.
Dopiero teraz spostrzegłem, że robot eggmana ma na ramieniu coś z czego się dymiło. To coś było wycelowane w mój dom. Teraz zrozumiałem.
S:NIE!!! NAWET SIĘ NIE WA-
Zdążyłem zobaczyć tylko ogień i dym. Mój dom został doszczętnie spalony.
S: POŻAŁUJESZ TEGO GNOJU!
Eggman nie przejął się moja groźbą i wydał rozkaz:
Eg: ROBOTY! WYCOFUJEMY SIĘ!
Nie miałem czasu by za nim biec. Musiałem ratować co się dało. Po moim domu zostało pare zwęglonych desek, trochę cegieł, resztki kanapy i mnóstwo popiołu.
S: NIE NIE NIE! CO JA TERAZ ZROBIĘ???!!! NIENAWIDZĘ CIĘ EGGMAN!
Chwile płakałem nad resztkami mojego domu, a później postanowiłem poszukać schronienia na noc.

Chwilę później, u tailsa w warsztacie.
T: JAK TO NASZ DOM ZOSTAŁ ZNISZCZONY!? Gdzie my teraz będziemy spać- zaszlochał lis.
Z kuchni wyszła cream.
C: U nas w domu jest wolne jedno łóżko.
Tails i Sonic popatrzyli po sobie.
S: Niech Tails je zajmie. Ja do wieczora znajdę sobie coś innego.
T: Sonic, jesteś pewien?
S: Tak- uśmiechnąłem się lekko.
S:Muszę już lecieć, PA!
Wybiegłem z warsztatu i po chwili zatrzymałem się na małej polance, by pomyśleć do kogo mogę się udać. W tej chwili zauważyłem w oddali Shadowa.
S: *Co ten tu robi?*
Shadow pobiegł gdzieś w stronę lasu.
S: *Może go chwile pośledzę? Aktualnie nie mam nic ciekawszego do roboty*
Pobiegłem w stronę, gdzie zniknął mój rywal. Po chwili znalazłem ślady jego rolek.
S:*Głupek się mnie nie spodziewa. Haha. Spróbuje go wystraszyć. Ciekawe czy mi się uda*
Zacząłem skradać się do wejścia do jaskini, gdzie prawdopodobnie siedział Shadow.
S:TU CIĘ MAM FAŁSZYWCU!!!
Znieruchomiałem. Shadow stał w cieniu. Jego oczy błyszczały czerwienią. Dyszał wściekle. Jednak moja uwagę przykuła ogromna fioletowa rana na jego boku. Nadal jeszcze sączyła się z niej krew. Błysnęło zielenią i nagle Shadow znalazł się tuż przede mną. Już szykował się by zadać cios, gdy nagle zamarł. Jego oddech przyspieszył niepokojąco. Po chwili zemdlał. W ostatniej chwili go chwyciłem.
S: SHADOW?!
S:* O JEZU CO JA MAM ROBIĆ. TRZEBA GO JAK NAJSZYBCIEJ DAĆ DO ZBADANIA TAILSOWI.
Chwyciłem go mocniej i podniosłem.
S:(szept) Proszę Shadow wytrzymaj chwilkę.
W warsztacie Tailsa.
Już od 5 godzin Tails siedzial z nieprzytomnym Shadowem w pokoju. Nerwowo chodziłem w kółko, czekając aż, Tails pozwoli mi zobaczyć Shadowa.
T:Sonic! Możesz już wejść.
W ułamku sekundy znalazłem się w pokoju gdzie leżał Shadow.
Był przykryty białym prześcieradłem. Do ręki podłączona miał kroplówkę.
Leżał na plecach z głowa przekrzywioną w moja stronę.
*CHOLERA*- pomyślałem.
Kiedy spał, Shadow był naprawdę słodki.
*SHADOW?! SŁODKI?! SONIC OGARNIJ SIĘ!*
Nie mogłem oderwać wzroku od jego twarzy. Shadow uśmiechał się przez sen. Był to uśmiech jakiego nie znałem. Zwykle jeśli Shadow się uśmiechał, to był to uśmiech kpiący i nieprzyjemny. Teraz  jego uśmiech wyglądał niewinnie i uroczo. Wybiegłem z pokoju.
*Musze się ogarnąć*-pomyślałem.
Byłem strasznie senny. Nawet nie zauważyłem, kiedy zasnąłem na krześle.

Obudził mnie trzask. Otworzyłem oczy i w porannym blasku słońca zobaczyłem
Shadowa.
S:SHADOW! Nic ci nie jest! Strasznie się martwiłem o ciebie.
Przytuliłem się do niego. Po chwili dotarło do mnie co zrobiłem. Shadow odepchnął mnie. Ale nie ze wstrętem tylko z zakłopotaniem. Zarumieniłem  się.
Sh: Zostaw mnie fałszywcu. Po cholerę mnie tu zabrałeś? A z resztą nie ważne .
Shadow wybiegł z domu.
S: HEJ! POCZEKAJ!
Popędziłem za nim. Shadow zatrzymał się. Widać było ze nie chce bym za nim podążał.
Sh: Czego chcesz.
S: Chce się upewnić, że jesteś bezpieczny- wypaliłem.
Shadowa zamurowało. Poczerwieniałem i zaśmiałem się nerwowo.
S: N no wiesz, nie chcę żeby okazało się ze na darmo uratowałem ci życie.
*Boże co ja odwalilem*
Sh: Wcale nie uratowałeś mi-
Shadow zachwiał się. W ostatniej chwili złapałem go i przytrzymałem.
S: Może jednak ci pomogę?
Shadow spojrzał na mnie.
Sh: Niech ci będzie.
Shadow puścił się mnie i próbował samodzielnie iść, ale po chwili znowu musiałem go chwycić .
S:Hahah. Niezdara.
Sh: grrr
Kazałem Shadowowi chwycić się mnie za ramie, a sam chwyciłem go w pasie.
S: Tak będzie ci prościej.
Shadow popatrzył na mnie z zaskoczeniem i.....WDZIĘCZNOŚCIA?!
Sh:Dziękuję-mruknął.
W tej chwili coś poczułem. Jakieś uczucie którego wcześniej nie znałem. Zrozumiałem wreszcie czemu moi przyjaciele tak się ekscytują tą swoją miłością. Miłością? Chwila.
                                         CZY JA SIĘ WŁAŚNIE ZAKOCHAŁEM?!

SONADOW: wróg, przyjaciel czy coś więcej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz