Sonic odwala manianę, dzień pierwszy

305 28 20
                                    



*Shadow*

Patrzyliśmy z Talilsem na nieprzytomnego Sonica. Kiedy ten debil użył na sobie broni od razu zadzwoniłem do lisa. Tails był wyraźnie zaniepokojony.

T: Jak mogłeś na to pozwolić?!

Sh: Wiesz, trochę ciężko jest zabrać coś istocie szybszej od światła. Po za tym skąd miałem wiedzieć że, ten głupek wpakuje ją sobie prosto w czoło?

T: Jak możesz tak mówić o swoim chłopaku?! Wiedziałem że, to głupi pomysł, byście byli razem.

Sh: Nie wtrącaj się pomiędzy nas lisie...- podetknąłem mu pięść pod nos.

T: Tylko spróbuj...

Kłótnię przerwało nam ciche westchnięcie. Obydwoje gwałtownie obróciliśmy się w stronę Sonica. Zaczął się budzić. Od razu do niego podbiegłem.

Sh: SONIC JAK SIĘ CZUJESZ?! CO TY NAROBIŁEŚ IDIOTO?!

Sonic popatrzył na mnie i po chwili szeroko się uśmiechnął.

S: SHADOW! O matko jak ja cię kocham!- jeż dosłownie rzucił się na mnie. Coś tu ewidentnie nie grało

Sh: Tails?

T: To skutek użycia mojej maszyny. Nie wiem dokładnie jak będzie się zachowywał.

Sh: Co mam zrobić żeby go naprawić? - Sonic cały czas stał z twarzą przyciśniętą do mojej klatki piersiowej.

T: To samo przejdzie po około 3 dniach. Musisz to przeczekać po prostu.

Sh: Chyba se jaja robisz. I on cały czas będzie taki?- wskazałem na jeża wtulonego we mnie.

T: Każdego dnia będzie trochę inaczej...

Sh: Czyli nie wiemy czego się spodziewać?

T: Właśnie tak. Shadow muszę lecieć. Jeśli chcę stworzyć na to lek, to muszę się zmywać.

Sh: Zostawiasz mnie z nim?!

S: Ooooo ~Zostaniemy sami Shads...

T: Muszę. Po za tym twój chłopak twój problem. Postaram się wrócić jutro wieczorem z lekiem. Narka!

Lis ulotnił się z mieszkania. Nie wiedziałem kompletnie co mam robić.

S: Shadoooow co robimy?

Sh: Muszę zrobić kolację. Poczekaj tu.

S: NIE!- ten debil zaczął płakać- NIE ZOSTAWIAJ MNIE!

Sh: *ewidentnie mu się coś popier**liło* Sonic, zaraz wrócę.

S: Proszę... Nie chcę być sam- jeż zrobił psie oczka.

Sh: Ja nie moge. Dobra chodź.

Jakoś udało mi się zrobić kolację i jednocześnie upilnować jeża. Zjedliśmy i wstałem od stołu.

S: Gdzie idziesz?!

Sh: Do salonu.

S: Po co?

Sh: Żeby dojść do tego co zrobiłem źle w życiu że, się tu znalazłem.- odwróciłem się. Nagle usłyszałem głośny płacz.

Sh: Co się stało?

S: Nie chcesz ze mną być?

Sh: Sonic, jasna cholera ja nie mówiłem poważnie.

S: NIE KŁAM!

Sh: Nie kłamię.

S: Kłamiesz (chlip), idę na górę.

Jeż powoli ze spuszczoną głową ruszył po schodach. Po policzkach spływały łzy. Ten widok był bardzo żałosny.

Sh: * Co tu się odwaliło*

Postanowiłem pójść za jeżem, w razie gdyby wymyślił coś głupiego. Jeż leżał pod kołdrą w sypialni. Podszedłem do łóżka i usiadłem koło jeża. Nie chciało mi się opowiadać mu jakiś bzdur o uczuciach itd. więc postanowiłem po prostu położyć się koło jeża. Objąłem go ręką i przytuliłem. Oboje poczuliśmy się lepiej. Sonic odwrócił się i wtulił się w moją klatkę piersiową.

S: Czyli kochasz mnie?

Sh: Ta.

Sonic był wyraźnie uradowany. Ożywił się.

S: Porobimy coś?

Sh: A co chcesz robić?

S: S*ks

Poczerwieniałem. Kiedy fałszywiec oprzytomnieje to go chyba zbiję. Teraz nie mogłem bo jeż prawdopodobnie zaczął by kwestionować sens życia, a nie chciałem mieć znowu opsmarkanej klatki piersiowej.

Sh: Narazie nie.

Jeż zrobił zawiedzioną minę.

Sh: Może chcesz obejrzeć jakiś film?

S: Oooooo TAK!

Sh: Idę po komputer.

S: Nie zostawiaj mnie.

Sh: Eh, no dobra chodź ze mną.

Po chwili znaleźliśmy jakiś dobry serial i zaczęliśmy oglądać. Po godzinie jeż stwierdził że, idzie spać. Oczywiście nie chciał wejść pod kołdrę dopóki nie dostał buziaka. Kretyn. Mało tego zmusił mnie bym spał twarzą w jego stronę. Po chwili jeż zasnął. Mi też powoli zaczęły opadać powieki. Byłem ciekaw jakiego Sonica zobaczę jutro....

SONADOW: wróg, przyjaciel czy coś więcej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz