*Shadow*Szliśmy z Sonicem obok siebie. Niebieski miał przerzuconą przez bark, nieprzytomną landrynę. Trzymaliśmy się za ręce. Byłem bardzo szczęśliwy.
Dotarliśmy do domu Rouge. Gdy tylko dziewczyna otworzyła drzwi i nas zobaczyła, wydarła się na Sonica. Ten głupek chyba zwiał jej z domu. Nie obchodziło mnie to za bardzo. Amy położyliśmy na kanapie. Stwierdziliśmy z Rouge, że zadzwonimy na policję. Sonic opierał się. Twierdził, że Amy zasługuje na kolejną szansę.
Sh: Sonic, przez nią prawi się rozstaliśmy. Masz wybrać: albo ja, albo ona.
Jeż już się nie kłócił.
Potem wpadli inni nasi znajomi. Silver dopytywał się ciągle o co chodzi z tą zagadką, jednak nie chciało mi się mu wszystkiego wyjaśniać. Rouge i Knuckles stwierdzili, że zrobią jeszcze jedną imprezę, ponieważ ślub nie do końca im się udał. Wszyscy byli w dobrych humorach. Nawet ja. Jednak stałem z boku. Nie chciałem tu z nimi być. To znaczy, nie z nimi wszystkimi. Była jedna osoba z którą chciałbym pogadać. Jednak narazie jej nie widziałem. Minęło trochę czasu i wszyscy zaczęli się rozchodzić. Wtedy podszedł do mnie Sonic.
S: Idziemy do domu?
Sh: Yhm.
Sonic pocałował mnie w policzek i wziął za rękę. Pożegnaliśmy się z Knucklesem i Rouge, a potem powoli udaliśmy się w stronę domu. Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się do ogrodu. Usiedliśmy wśród pięknych róż. Sonic oparł głowę i moje ramię. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, a potem niebieski odezwał się:
S: Nieźle się porobiło ostatnio.
Sh: Tak. Chciałbym trochę odpocząć.
S: Może zrobimy sobie wakacje?
Sh: Nie stać nas.
S: Chyba zapomniałeś, że koło ciebie siedzi książę Mobiusu. Oczywiście, że mnie stać.
Sh: Faktycznie, zapomniałem.
S: Hahaha, jak każdy.
Sh: A gdzie chciałbyś pojechać?
S: Ummm, zwiedzać wyspy może?
Sh: Brzmi spoko.
Znów zamilkliśmy. Postanowiłem jednak, ponownie się odezwać:
Sh: Cieszę się, że pozwoliłem ci u mnie przenocować, tamtego dnia.
S: Ja też.... gdyby nie Eggman to wszystko by się nie wydarzyło.
Sh: Taa.
S: Kocham cię Shads.
Sh: Ja ciebie też Sonic.
Złapaliśmy się za ręce. Zetknęliśmy nasze usta. Chciałbym zatrzymać czas. Chciałbym, żeby ta chwila trwała wiecznie. Sonic był najdurniejszą, najgłupszą, najbardziej wnerwiającą i najbardziej kochaną istotą na świecie. Nie miałem co do tego wątpliwości. Oderwaliśmy się od siebie i popatrzyliśmy sobie w oczy.
Jakieś parę lat później.
*Sonic*
S: SHADOW, MARIA MUSIMY JUŻ WYJŚĆ!!!
Czekałem przy drzwiach na mojego męża. Miał jedno proste zadanie: ubrać nasze dziecko. Jednak chyba nie podołał temu zadaniu. Byłem już mocno zniecierpliwiony. Za 15 minut mieliśmy być u Cream i Tailsa. Ich synek kończył dziś roczek. Ale oczywiście moja rodzina musiała się ociągać.
S: No nareszcie...
Shadow zszedł ze schodów trzymając na rękach wiercącą się pięciolatkę.
Sh: Nie denerwuj się tak. Przecież zdążymy.
S: Wcale się nie denerwuję.
Sh: Yhmm.
Shadow podszedł do mnie i pocałował w usta.
M: Ueeeehhh.
Sh: Cicho bądź.
S: Przestańcie. Idziemy.
Całą drogę Shadow droczył się z Marią. Ta nie pozostawała mu dłużna. Ta mała, miała charakter Shadowa z moją inteligencją. Jednym słowem, mała bestia.
Dotarliśmy do domu. Zapukaliśmy do drzwi. Otworzyła Cream z synem na rękach.
C: O, witajcie!
M: Ciocia Cream!!!
C: Cześć skarbie. Jak się miewasz?
M: Pół na pół, bo papa się ciągle ze mnie śmieje.
Sh: Konfident.
S: Ehh, a gdzie ten szczwany lis?
C: Siedzi i rozmawia z Knucklesem.
S: Idę się przywitać!
Wpadłem do salonu. Siedzieli tu Knuckles, Tails i Rouge z synem na kolanach. Travor miał 8 lat.
Tr: WUJEK SONIC!!!
S: Hejka, młody!
Chłopiec rzucił mi się na szyję. Nie wiedziałem po kim on ma taki charakter, ale na pewno nie po ojcu.
T: Cześć, Sonic. Tym razem udało ci się nie spóźnić.
Sh: Ta, bo był gotowy 2 godziny przed wyjściem.- do pokoju wszedł Shadow. Za nim człapała Maria. Dzieci uradowane zaczęły biegać w koła, a Shadow podszedł i objął mnię ramieniem.
K: Cały Sonic...
S: Oj tam.
C: Przyniosłam tort!
M: JA CHCE, JA CHCE PIERWSZA!!!
C: Hahaha, dobrze.
Cream nałożyła małej ciasta.
Sh: Mogę gryza?
M: Oki.
Shadow odgryzł jej większą część tortu.
M: HEJ!!
Pięciolatka była oburzona. Wszyscy wokół zaczęli chichotać. Dziecina przez chwilę stała do wszystkich tyłem i po chwili obróciła się z małym uśmieszkiem.
M: Chcesz dokończyć, papo?
Sh: Spoko.
Shadow zjadł resztę tortu. Maria uśmiechnęła się triumfalnie.
M: Naplułam tam.
Wszyscy wokoło ryknęli śmiechem. Ja też. Kochałem ich. Byłem wdzięczny Eggmanowi, że spalił mi dom. Nie mogłem uwierzyć, że kiedyś ten facet, który teraz ze mną wychowuje dziecko, był moim rywalem. Ja to jednak mam szczęście...
To koniec książki. Ale obiecuje będzie kolejna.
CZYTASZ
SONADOW: wróg, przyjaciel czy coś więcej?
FanficTo normalny dzień w green hills. Kolejny nudny dzień. Sonic the hedgehog, bohater który nieraz uratował ten świat, nudzi się niemiłosiernie. Jego przyjaciele nie mają na niego czasu ponieważ są zajęci spędzaniem czasu ze swoimi drugimi połówkami...