*Shadow*Coś obudziło mnie nad ranem. To był Sonic. Jeż dusił mnie w uścisku zalewając się łzami.
Sh: Sonic, co się stało?! -zaniepokoiłem się stanem jeża. Chyba tylko parę razy widziałem jak ryczy.
S: P-przepraszaaammm. Byłem wczoraj takiii okropnyyy - zaczął zawodzić jeż.
Sh: *Przeszło mu już? Miał być nienormalny conajmniej do jutra*
Delikatnie usadowiłem nas w pozycjach siedzących i przyciągnąłem niebieskiego do siebie. Powoli go przytuliłem.
Sh: Sonic, nie jestem zły za to, co robiłeś wczoraj.
S: No ja myślę.
Sh: Co?- byłem kompletnie pogubiony.
S: Nawet mi dzień dobry nie powiesz. Żadnego, cześć słońce, witaj skarbie. Mam dosyć -jeż ponownie położył się na łóżku tyłem do mnie.
Sh: *Co się odwaliło?*
Sh: Ty jesteś na mnie zły?- powiedziałem lekko rozbawiony, a lekko zmieszany zachowaniem jeża. Wyglądało na to że, dziś będzie miał huśtawkę nastrojów.
S: Tak. To znaczy... nie wieeemmm. - jeż odwrócił się do mnie ze łzami w oczach. Jednak po chwili na jego mordzie zagościł uśmiech.
S: Tak czy siak, kochaaaam cię taaak bardzooo. - Sonic gwałtownie przybliżył się do mnie i złączył nasze usta. Nasz pocałunek był najpierw delikatny, a potem stał się bardziej namiętny. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
A potem dostałem plaskacza.
S: To nie zmienia faktu że, nadal jestem zły.- odwrócił się.
Byłem zupełnie skołowany.
Sh: * Co jest nie tak z tym jeżem?!Jak ja niby mam sobie dziś dać z nim radę? Może go do jakiegoś przedszkola podrzucę *
Ja również położyłem się z powrotem na łóżku i próbowałem zasnąć. Próbowałem.
Ten powalony kur*a jeż co chwila przysuwał się do mnie i obejmował, a potem znów odsuwał się na drugi koniec łóżka. Wreszcie nie wytrzymałem i postanowiłem uciec od nienormalnego jeża.Sh: Idę robić śniadanie.
S: Nie.... Shads zostań jeszczeeee.
Sh: Czyli jednak chcesz ze mną spać?
S: Phi, jeszcze czego. Chcę mieć po prostu pewność że, nie zrobisz czegoś głupiego.
Sh: I kto to mówi...
S: Nie bądź takim gburem Shadow. KTO PIERWSZY NA DOLE!- Sonic zbiegł po schodach z prędkością światła. Zapomniał oczywiście o swojej jeszcze trochę uszkodzonej nodze. Po chwili musiałem iść za nim i sprawdzić czy żyje, po tym, jak na dole usłyszałem krzyk bólu.
Sonic leżał trzymając się wściekły za nogę.
Sh: Mam ci pomóc?
S: Tch. Poradzę sobie.
Sh: Skoro tak twierdzisz...- odwróciłem się i zacząłem zmierzać w stronę kuchni.
S: Shadow czeekaj.
Sh: Teraz sam se pomóż.
Sonic zaczął ryczeć potem się zezłościł, a na końcu powiedział że, wszystko rozumie i mi wybacza. Następnie obdarzył mnie kolejnym pocałunkiem i plaskaczem. Ten dzień zapowiada się cudownie...
Na śniadanie zjedliśmy jakieś resztki. Stwierdziłem że, musimy iść na zakupy. Nie mogłem zostawić Sonica samego, a w lodówce nic nie mieliśmy, więc musiałem iść na te zakupy. Zabrałem więc jeża ze sobą.
Na początku Sonic szedł ze mną za rękę podśpiewując coś pod nosem i uśmiechając się. W połowie drogi jednak zaczął rzucać kamieniami w przechodniów. Wziąłem go więc na ręce i z szybkością światła popędziłem do sklepu. Po chwili staliśmy już pod jakimś super marketem.
Sh: Masz się zachowywać normalnie.
S: Jasne Shads. Wszystko dla ciebie. Skur**elu.
Sh: *Eh*
Największa przeszkoda czekała jednak przede mną w markecie. Stała tam w swojej czerwonej sukience i z opaską na głowie. Ona też nas zauważyła.
Sh: *Cholera*. Chodź Sonic idziemy. Sonic? SONIC?!
Jeża koło mnie nie było. Tem debil gdzieś polazł. W dodatku w moją stronę szła rozjuszona Amy.
Wbiegłem szybko w jakąś alejkę z chlebem, potrącając kilka osób. Muszę znaleźć Sonica zanim znajdzie go ta gnida (wszystkie osoby które lubią Amy, przepraszam. Na koniec książki zrobię z niej dobrą bohaterkę).
Sh: Gdzie ty jesteś....- zacząłem mruczeć pod nosem, przeczesując kolejne rejony super marketu. To był naprawdę duży sklep. Potem jednak przyszedł mi do głowy pomysł. Pobiegłem do jakiejś baby która pracowała w tym sklepie.
Sh: Dzień dobry czy coś tam, czy mogłaby mi pani pomóc?
JB ( jakaś baba): Jasne. O co chodzi?
Sh: Zgubiłem chłopaka. Tzn on się zgubił. Polazł gdzieś. Czy mogę przez radio go jakoś zawołać?
JB: W porządku. Zapraszam za mną.
Pani do której podeszłem, zaprowadziła mnie na zaplecze, gdzie była mała stacja radiowa, z której pracownicy puszczali muzykę w sklepie oraz ogłaszali promocje.
JB: Niech pan powie jak ma na imię pański chłopak, to zaraz ogłoszę przez radio gdzie ma się stawić.
Sh: Sam to zrobię.- wyrwałem kobiecie mikrofon i zacząłem moją piękną przemowę do mojego chłopaka:
Sh: TY MAŁY PIER**LONY ŚMIECIU, CHODŹ NA ZAPLECZE NATYCHMIAST, BO JUŻ NIGDY NIE ZROBIĘ CI TWOICH CHOLERNYCH CHILLIDOGÓW! NAWET NIE PRÓBUJ SIĘ OBRAŻAĆ, ANI COŚ W TYM STYLU. A TY RÓŻOWA, PILNUJ SWOICH ZAKUPÓW BO JAK NIE TO CI TE BAGIETKI KTÓRE KUPOWAŁAŚ, WŁOŻĘ SAMA WIESZ GDZIE!
Byłem z siebie zadowolony. Pracownica sklepu była chyba nieco wstrząśnięta. Nie do końca mnie to obchodziło w tamtej chwili. Podbiegłem do wyjścia z zaplecza. Chyba wywołałem lekką panikę w sklepie. Trudno.
Po chwili zjawił się Sonic.
S: Heej Shadow. Wołałeś.
Sh: Owszem. GDZIEŚ TY BYŁ?!
S: Emmm. Nie twoja sprawa.- jeż znowu zaczął się złościć.
Sh: Nieważne. Kupmy to co musimy i zmywajmy się stąd.
S: Będziesz na mnie krzyczał w domu?- w oczach niebieskiego pojawiły się łzy.
Sh: Raczej nie. -powiedziałbym tak, ale nie chciałem dostać kolejnego plaskacza.
Kupiliśmy wszystko i zaczęliśmy iść w stronę wyjścia. Jednak ona zdążyła nas dopaść.
A: Sonic, co ty z nim tu robisz?
Sonic był w złym humorze więc byłem ciekaw co się wydarzy. Miałem nadzieję że, wściekła wersja niebieskiego pociśnie Amy, tak że, aż jej opaska spadnie z głowy.
Sonic zmierzył ją ostrym spojrzeniem.
A: Co ty z nim tu robisz, pytam się.
S: Ru**am, a co?
Uśmiechnąłem się szyderczo w stronę wstrząśniętej Amy, a potem pokazałem środkowego palca.
Sh: Ta, właśnie mieliśmy iść do domu, żeby dokończyć. Pozwól więc że, teraz się zmyję i wy*ucham ci byłego.
Razem z Sonicem odwróciliśmy się i wyszliśmy z marketu.
Ten dzień był jednak wspaniały...
CZYTASZ
SONADOW: wróg, przyjaciel czy coś więcej?
FanfictionTo normalny dzień w green hills. Kolejny nudny dzień. Sonic the hedgehog, bohater który nieraz uratował ten świat, nudzi się niemiłosiernie. Jego przyjaciele nie mają na niego czasu ponieważ są zajęci spędzaniem czasu ze swoimi drugimi połówkami...