Rozdział 12

45 5 1
                                    

UwU
Part 1 of 2

~Pov:Polska

"W tem, można było usłyszeć łamiące się kości... "

N:P-POLEN!?

P:Ała... Pomocy, nie mogę się ruszyć...

Kątem oka zauważyłam, że Niemcy bierze do ręki telefon i wybiera nieznany mi numer. Dopiero po chwili zorientowałam się, że zadzwonił pod 112. Dosłownie wszystko mnie bolało;nie mogłam niczym ruszyć.

***

Minęło jakieś 5 min, gdy usłyszałam za oknem syrenę ratowniczą. Czułam na sobie dotyk Niemca - kciukiem głaskał mój policzek.

N:No wkońcu kurwa są....
Polen, proszę, obudź się...

Pamiętam tylko ciemność i różne dotyki obcych dla mnie osób.

~Pov:Niemcy

Siedziałem zestresowany na krześle w poczekalni obok sali w której była Polen.
Węgry jeszcze nie wie...
To będzie dla niego wstrząsająca wiadomość...

Lekarz wyszedł z sali operacyjnej i skierował się w moją stronę. Był ubrany w biały kitl. Kraj był bez mimiki twarzy - był to Mołdawia.

Lekarz: Witam szanownego Pana.

Wyciągnął rękę w moją stronę. Podałem mu swoją i ją uścisnąłem.

N:Guten Tag...

Lekarz: Mam dla Pana dobrą i złą wiadomość, od której zacząć?

N:Wszystko jedno, niech będzie dobra...

Lekarz: Dziewczyna jest w stabilnym stanie. Jest nieprzytomna i będzię jeszcze przez kilka godzin. Operacja powiodła się.

N:Fantastycznie... Aaa ta z-zła?...

Powiedziałem to z wielkim uciskiem w gardle. Prawie nie zdołałem z siebie tego wydusić.

Lekarz: Złe są następujące - wziął głeboki oddech i zaczął mówić - jedno że szkiełek wbiło się dość głęboko w jedno ze skrzydeł dziewczyny. My nie możemy operować skrzydła bez zgody właścicielki, dlatego że skrzydła są bardzo delikatne i szybko możę się wdać zakarzenie.

N:O Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa....
Nie widziałem dotont jej skrzydeł...

(Chuj z tym czy widział czy nie, ja już nie pamiętam xDD)

Lekarz: Pan jest kimś z rodziny?

N:Nie...

Lekarz:Chce się Pan z nią zobaczyć?

N:Oczywiście!

Lekarz:Proszę się iść zapisać do recepcji i jeśli dziewczyna ma kogoś z rodziny, to proszę się z tą osobą skontaktować najlepiej telefonicznie. Dziękuje do widzenia.

N:Do widzenia...

Mołdawia odwrócił się plecami i poszedł długim korytarzem gdzieś na koniec szpitala.
Ja szybkim niczym Sonic ruchem, skierowałem się w stronę recepcji.

Byłem już zapisany, więc mrunknąwszy ponownie poszedłem pod salę operacyjną. Wyciągając telefon z kieszeni pomyślałem co teraz robi Węgry.
Wybrałem numer i nacisnąłem przycisk "dzwoń".

***

Po jakiś 10 min rozłączyłem się. Nie pomyliłem się moimi obliczeniami. Węgrem wstrząsła ta nowina, ale przecież kto mógł się spodziewać?

Wszedłem właśnie do sali operacyjnej, gdzie miałem zastać Polen, ale niestety jej tam już nie było...

___________________________________________

Moim zdaniem dobrze poszło.
Jak co to sorry za takie przerwy, ale mam szlaban i tylko telefon w niedzielę. Jak myślicie co potoczy się dalej w naszej nieprzewidywanej miłości? Bajo! 👋🏻
429 słów.

Miłość nieprzewidywana...(GerPol) ❤❤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz