Rozdział 1

1.1K 28 35
                                    


- Nie możesz tego zrobić! - wydarł się tłuścioch, trzaskając swoimi wielkimi, spoconymi łapskami w blat biurka.

Siedzący na nim mężczyzna nic sobie z tego nie zrobił. Oglądał swoje paznokcie i wzdrygnął się, jakby dopiero teraz sobie przypomniał, gdzie się znajduje.

- Nie mogę? - V udał zaskoczonego i przestraszonego, ale zaraz uśmiechnął na swój najbardziej czarujący sposób - A nie... już to zrobiłem! - zaśmiał się i nachylił do swojego byłego szefa, bliskiego wybuchnięcia ze złości - Trzeba było więcej pła-cić - przesylabował cicho i znacząco, wprost w jego obleśna twarz.

Facet struchlał. Jego zmiana zachowania była żałosna.

- Zapłacę! Dwa razy tyle! 

- Hymm... - V teatralnie to rozważał i spojrzał na niego z góry, unosząc zadziornie brew - Dziesięć razy tyle i umowa stoi.

Grubas pobladł i opadł na swój fotel. Przegrał i miał to wypisane na twarzy. Już nie miał mocy dyktowania warunków i wiedział, że może i jest w stanie dużo dać, ale nie aż tyle. 

- Tak myślałem - szepnął z satysfakcją i wycofał w triumfie. Utarł zgredowi nosa w wielkim stylu.

Zeskoczył z biurka i opuścił gabinet mężczyzny, nie siląc się nawet na pożegnanie. Zaśmiał się w głos, gdy facet w końcu opamiętał się i zaczął wydzierać na cały korytarz. 

- Przeklęty gówniarz! To ja cię stworzyłem! Wracaj tu, ty niewdzięczna świnio! Pożałujesz tego!

Pokazał mu środkowy palec i wysunął koniuszek języka, przygryzając go delikatnie. Kim Tae-hyung, znany bardziej pod pseudonimem V, nie miał czego żałować. Ponieważ jego zgłoszenie przyjęła najbardziej ekskluzywna firma branży porno w całej Azji.

Black Swan.

Od teraz mógł uważać, że chwycił Pana Boga za tyłek. Będzie żył jak pączek w maśle i w rok albo dwa kupi sobie jacht na Karaibach. Do tego robiąc to, co uwielbiał i co miał najwyraźniej wpisane w DNA.

A mianowicie... zajebiście estetycznie ruchał. 

Nikt go po drodze nie zatrzymał i z nikim się też nie żegnał. Opuszczał to miejsce bez sentymentu. Traktował ten budynek i ludzi jak zwykłą pracę. Nie udało mu się nawiązać bliższych znajomości. Wiele osób przychodziło i odchodziło, więc ani tego nie chciał, ani nie szukał. Liczyła się dobra zabawa i kasa. Jego pełnoletnie życie, które toczył już od czterech lat, to była jedna, wielka, wieczna impreza.

Pchnął drzwi wyjściowe i skrzywił się na ścianę deszczu. Spojrzał w szaro czarne niebo, raczej nie przewidując, że przeczeka. Miał na sobie jedynie cekinową, czerwoną bluzkę z głębokim dekoltem, odkrywająca pępek, oraz obcisłe, skórzane spodnie. Tak się kończyło, gdy rzucało się robotę w jej trakcie. Westchnął. Przeczesał palcami swoje złociste włosy i zacmokał z niezadowoleniem. Miał to gdzieś, mógł w sumie iść o północy przez Seul półnagi w deszczu. Lato już przemijało, ale temperatury wciąż były znośne. Wyciągnął paczkę fajek. Jeszcze sobie spali i zrobi najprzyjemniejszy spacer w życiu.

O mało nie dostał zawału, gdy ktoś obok odpalił zapalniczkę i rozpostarł nad jego głową parasol. Znikąd wyrósł człowiek, wyglądem przypominając goryla w garniturze.

- Panie V, zapraszam ze mną. 

Mężczyzna miał niski, głęboki głos i wskazał czekający za rogiem czarny samochód. Jego oczy przesłaniały lustrzane okulary.

- Ho, ho! - próbował rozbawieniem zatuszować zaskoczenie - Macie ptaszki wszędzie, czy co?

Mężczyzna mu nie odpowiedział. V zadrżał. Wysłali po niego eskortę? Prywatny transport? Potwierdził akceptację umowy może z godzinę temu. Najwyraźniej byli konsekwentni i efektowni.

Fucking good [Taekook + różne] 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz