Wjeżdżał windą na ostatnie piętro w eskorcie dwóch ochroniarzy. Po szybkim prysznicu dostał od Hobiego zwykła, białą koszulkę i jeansy. Najwyraźniej nie czekało na niego nic ekscytującego, prócz nudnych formalności. Był już zdecydowany, więc stwierdził, że szybko przez to przeleci i wróci do nowych kolegów. Pierwszy raz złapał coś na kształt wzajemnego porozumienia i ekscytacji. Ta zabawa z zasadami też mu się w sumie podobała.
Fajnie było podwyższyć standardy.
By dostać się na samą górę, trzeba było mieć specjalną kartę, by w ogóle wdusić guzik. Zdziwił się, gdy zamiast korytarza, za rozsuwanymi drzwiami ukazał się długi, mroczny i jednocześnie bogaty w złoto salon, pachnący tytoniem. Włoski na jego ciele podniosły się bezwiednie. W powietrzu unosiła się przedziwna aura, jakby wycelowano w niego karabin. Nie wiedział, gdzie znajduje się jego lufa, co potęgowało nieokreślony niepokój. Nie ruszyłby się z miejsca, gdyby nie znaczące chrząknięcie jednego z mężczyzn. Przekroczył próg i drzwi za nim zasunęły, odcinając ucieczkę.
Rozbawiło go własne zachowanie. Rzadko do czegokolwiek odczuwał respekt. Najwyraźniej nigdy nie wszedł bezpośrednio do paszczy lwa.
Nikt go nie powitał. W apartamencie panowała cisza. Stąpał powoli na miękkim dywanie, kierując się przed siebie. Każdy element wystroju, czy to podłogi, sufitu, czy mebla, miał jakiś złoty, ostry ornament. Reszta tonęła w głębokiej czerni. Na ścianach wisiały podświetlone ledami, lśniące miecze, przerażające maski i skóry zwierząt. W głębi, na wprost, stało olbrzymie, morskie akwarium. Pływały w nim prążkowane rekiny o przeraźliwie pustych oczach. V przyglądał im się, nie mogąc oderwać wzroku. Obszedł szkło i obrócił w stronę wielkiego, samotnego biurka. Przed nim znajdowało się małe krzesełko, a za nim potężny, pusty fotel.
Ktoś ma tu chyba jakiś kompleks, pomyślał.
Zrozumiał, że najwyraźniej ma zająć miejsce i poczekać na właściciela. Usiadł, czując się jak w potrzasku. Nie lubił tego. Nawet zaczął się irytować. Może coś się komuś pomyliło i nie dzisiaj miał wpaść w odwiedziny?
Z nudów już chciał wstać i zacząć dobijać się do windy, kiedy nagle drzwi po jego lewej stronie otworzyły się i stanął w nich mężczyzna, który wyglądem nie przypominał mu żadnego do tej pory spotkanego człowieka.
Wysoki i szczupły, ale dobrze zbudowany. Zaokrąglona twarz i lekko odstające uszy, które normalnie pewnie wprawiłyby go w rozbawienie, blakły przy jego ostrym jak brzytwa spojrzeniu. Biła od niego poważność i coś groźnego. Cała jego postura świadczyła o wyższości i pewności siebie. Nigdy nie widział tak specyficznej, azjatyckiej urody. Jego włosy były przycięte przy samej skórze. Miał na sobie elegancki szlafrok, który wyglądał jak wyjściowe kimono. V zaczął zastanawiać się, czy to przypadkiem nie jest jakiś oficjalny strój firmy, skoro większość osób, które tu spotykał, właśnie w takich paradowała.
Wraz z nim wszedł ktoś jeszcze. Zauważył go dopiero po chwili, bo pierwszy mężczyzna pochłonął jego wyczulone na niebezpieczeństwo zmysły. Był podobnego wzrostu, ale z zupełnie odmienną aparycją. Jakby miał ich porównać, to była owca i wilk. Chłopak miał lekką urodę, wręcz niewinną. W przeciwieństwie do szefa, a przynajmniej tak zakładał, bo nie usiadł na głównym fotelu, miał na sobie elegancki komplet z koszulą i marynarką.
Trzecia osoba łagodziła napiętą atmosferę. Postarał się nie ulegać pierwszemu wrażeniu, ale nie tracić na czujności.
- Witam, panie V - elegancik ukłonił się i przywdział słodki uśmiech - Przedstawiam panu pana Kim Namjoona. Właściciela firmy Black Swan.
Ukłonił się, ale mężczyzna nie zrobił tego samego w zamian. Wwiercał w niego spojrzenie jak sokół i sięgnął po uszykowaną wcześniej teczkę z biurka. Otworzył na pierwszej stronie i zagłębił w lekturze.
CZYTASZ
Fucking good [Taekook + różne] 18+
Fanfic[zakończone, 18+] Załączam wszystkie ostrzeżenia. Opowiadanie ma WIELE scen seksu i wrażliwych tematów. Historia kompletnie niepoprawna. Momentami wręcz szalona. Pełna namiętności. Bardziej płytka, niż głęboka. Obracająca się w świecie filmów porno...