Rozdział 7

453 20 36
                                    

Jego palec zataczał leniwe koła, na unoszącej się klatce piersiowej nagiego mężczyzny. Sam leżał na brzuchu, podpierając podbródek nadgarstkiem, patrząc prosto w drugie oczy. Dostrzegł w nich znowu te same, zabłąkane emocje.

- Czemu tego nie odrzucisz? - zapytał lekko i beznamiętnie.

Namjoon uciekł spojrzeniem i westchnął. Zirytował się, że znów został przejrzany. Facet podniósł się do siadu, tym samym strącając jego rękę.

- Chyba tylko dla ciebie świat jest czarno biały.

- Sam sobie go utrudniasz - dodał, nie wiedząc w sumie, po co w to brnie.

Mężczyzna prychnął, rozbawiony jego słowami. JK nie próbował go zrozumieć. Nie pojmował, dlaczego w sypialni była z niego emocjonalnie rozmiękła klucha, a poza jej drzwiami ostra i niebezpieczna do zdobycia góra. Dobrze, że w łóżku się z nim nie cackał. Pogłaskał swój nadgarstek, na którym widniały czerwone ślady po linach. 

Ten mężczyzna był dla niego dowodem, że miłość, której tak ludzie szukali i pragnęli, była tylko głupim żartem, niszczącym ich życia i zjadającym od środka. Codziennie na nią patrzył, zemdlony jej przykrymi realiami. 

Wyciągnął się jak kot, ocierając o drugie ciało.

- Po co go ciągle trzymasz? Jina.

- Nie twoja sprawa.

- Czemu go nie zmusisz? Weź go, tak jak mnie - przekręcił się na plecy muskając nosem udo - Zwiąż i zerżnij - zaczepił go łobuzersko - Albo mnie przy nim. Niech patrzy ci w oczy, jak będziesz dochodził. To by było podniecające, prawda?

Próbował wywołać jakąś emocję, ale nie otrzymał nic. Namjoon znalazł się w jednym z tych stanów, które go odcinały. Zamykały w skorupie, w której błąkał się mały chłopiec. Chłopiec którego pobito, bo powiedział, że czegoś pragnie. 

To było tak smutne, że go wkurwiło. Westchnął i przeturlał się tak, że znalazł się między jego nogami.

- Nie myśl już o tym.  

Pochylił się i wziął go w usta. Głęboko, aż po gardło. Zabawiał językiem, w końcu czując, jak penis twardnieje. Usłyszał pierwsze westchnienia. We włosy wplotły się palce i nadały szybki, zdecydowany rytm. Pozwalał mu na to, pomagając rozładować całą frustrację. Wracał do niego człowiek, którego znał. Bezwzględny, brutalny i szorstki. Bezpieczny.

Poczuł jak wzwód mężczyzny ostatni raz się napręża i sperma wypełnia mu usta. Wypuścił ją na brodę, ale nie całą, bo został dociśnięty i musiał czekać, aż skurcze ustaną. To go nawet podnieciło. Namjoon sapnął ostatni raz i dopiero wtedy pozwolił mu się odsunąć. Ich spojrzenia na moment się spotkały.

- Jin!

JK przekręcił na plecy, ocierając mokrą brodę ramieniem. Znów to samo.

Mężczyzna wsunął się do pokoju praktycznie bezszelestnie. Było jasnym, że stał pod uchylonymi drzwiami. Zawsze to robił. Słuchał, jakby celowo się katował. Choć jego twarz niczego nie zdradzała. Była jak zwykle uprzejmie obojętna, ale JK potrafił zajrzeć pod tę maskę. To, co się pod nią kryło, było równie przykre, co to, czego doświadczył przed chwilą.

Miał wrażenie, że mieszka w nieśmiesznym cyrku. 

- Posprzątaj tutaj - warknął Namjoon, ubierając szlafrok. Mężczyźni nie patrzyli na siebie.

- Oczywiście - facet wykonał polecenie, mijając się z nim w drzwiach. Napięcie, które wywołali w powietrzu nagle się ulotniło, jakby przebywanie w innych pomieszczeniach miało moc wyzwalającą ich od niego.

Fucking good [Taekook + różne] 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz