Rozdział 5

652 22 41
                                    


Siedzieli z Jiminem, Hobim i Sugą w klubie na weekendowej imprezie, tańcząc, chlejąc i obściskując się z innymi na parkiecie. Lokal znajdował się na siedemdziesiątym piętrze i zajmował całą jego powierzchnię. Miał kilka sal, każda z inną muzyką i nastrojem. Ich czwórka zgodnie wybierała k-popowo-rokowe klimaty. 

Miejsce było jednym z lepszych i ciekawszych, w jakim się bawił. Neonowe światła, nieograniczony bar, lustrzane podłogi i olbrzymi taras z basenem, gdzie można było posiedzieć z drinkami. Skórzane, okrągłe loże miały swoich stałych właścicieli i nigdy nie brakło im miejsca. Można było tu złowić kogoś ciekawego, albo po porostu wyluzować.

Tańczył. Basy dudniły mu w piersi, a alkohol szumiał we krwi. Ciało wyginało, a głowa kiwała do rytmu. Cała przestrzeń była naelektryzowana seksem i szara od tytoniowego dymu. Hipnotyzowała klimatem. Czasem czuł obce, pożądliwe dłonie na talii, albo usta na karku. Pozwalał na to przez chwilę, a potem, jeśli nie miał humoru, wycofywał, często pchając się w ręce Hope'owi. Dziś wolał znane towarzystwo od przygodnego.

Wstęp mieli tutaj też ludzie z zewnątrz, ze specjalnymi zaproszeniami albo wejściówkami. Wyróżniali się tym, że nie mieli na rękach srebrnych zegarków. V już kilka razy doświadczył ciekawych sytuacji, gdzie ktoś go rozpoznawał. Rejestrował to ze zdziwieniem i uprzejmie dziękował, widząc w oczach fana ogniste iskierki. Zdziwił się przede wszystkim ilością kobiet i lepiej czuł się w ich towarzystwie, niż męskim. Faceci którzy się na niego napalali byli często bardzo poniżej dopuszczalnej dla niego, średniej wizualnej. Czy mógł już to nazwać sławą? Filmy, w których uczestniczył, szybko zyskały popularność. Otrzymywał procent od subskrybentów i z wielkimi oczami odczytał kwotę pierwszej wypłaty. W poprzedniej firmie musiałby trzy razy tyle ruchać, a to był dopiero początek jego kariery. Szczególnie dobrze sprzedawał się filmik z portfolio. 

Nie mógł też nie oddać wdzięczności kolegom. W końcu byli tutaj legendarnymi gwiazdami. Samo siedzenie z nimi przy stole już podnosiło mu popularność. Ich trójkąt z Jiminem i Hope'm ostro zbierał wyświetlenia. Współpracownicy też zaczęli o nim głośno mówić i dostał kilka propozycji, by odstąpić jeden dzień w grafiku. Dwa razy na to poszedł, ale brakowało mu specjalnej chemii. Stwierdził, że woli iść w jakość, a nie ilość, więc nie szalał ze zmianą partnerów. Na razie nie miał co robić z pieniędzmi.  Zastanawiał się nad tym, a Hope udzielił mu odpowiedzi.

- Myślisz że zawsze będziesz piękny i młody? Gdzie pójdziesz do roboty, jak skóra ci zwiotczeje? Stuknie ci pięćdziesiąt lat i co? Zero emerytury, zero alternatyw. W markecie skończysz? Trzeba uzbierać na godziwą starość!

To miało sens. Wszystko czego potrzebował miał w tym budynku. Jedzenie, siłownia, rozrywki... Tak mógł żyć, dopóki, jak to określił kolega, się nie zużyje.

Była jedna rzecz, która mąciła mu tę bajkę, i która uparcie nie wychodziła z nory. Gdy już siedział i sączył piwo, co jakiś czas rzucał okiem na jedną z loży, która przez ostatnie tygodnie wciąż pozostawała pusta. To w niej najczęściej widywano Namjoona ze swoją świtą albo gośćmi. Nie była jakoś specjalnie odseparowana. Bardziej by ją określił jako... wyeksponowaną. Można było nawet zająć miejsca wokół, bo zaokrąglone siedzenia przylegały do siebie plecami, jak płatki kwiatu wokół centrum. Ludzie nie bali się tam siadać, więc nie było to zakazane. Tylko czekał, by samemu zrobić to w odpowiedniej chwili.

- Za często tam zerkasz - zauważył Hope, obserwując go znad swojego drinka.

Uśmiechnął się niewinnie, przyłapany na gorącym uczynku. Chłopaki już wybadali, że coś jest na rzeczy, gdy wypytywał ich zbyt natarczywie o tożsamość chłopaka. 

Fucking good [Taekook + różne] 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz