Konfrontacja

174 23 2
                                    

Hope poprosiła mnie o spacer po mieście a jako że dzisiaj jest ciepło i słonecznie postanowiłam od razu po skoczeniu po jedzenie ubrałyśmy się bardziej wyjściowo i wyszłyśmy pochodzić po mniej obleganych częściach Nowego Yorku.
- Mamo ktoś gra na hali! Pójdziemy pooglądać? Proszę. - robi słodką minkę a ja uległam.
- Dobrze, chodźmy. - mówię biorąc ją na ręce ponieważ nie chce aby zgubiła się.
Przechodząc przez parking przy hali sportowej zdałam sobie sprawę że auta jakimi ci ludzie przyjechali są naprawdę bogate i piękne. Mojej córce najbardziej spodobał się ciemnozielony mercedes.
- Mamo jak kiedyś będę dużo zarabiać to kupię sobie takie!! - uśmiechnęłam się delikatnie i powoli kierujemy się do wejścia. Elektryczne drzwi otwierają się a na przeciw widzę już że grają siatkarki. To one mają takie auta?
- Przepraszam ale nie mogą Panie wejść. To trening nie wywiad. - mówi poważnie a ja w tym czasie puszczam córkę na ziemię.
- Dzień dobry. Nie możemy chociaż chwilę pooglądać? Córka widziała że ktoś gra i chciała zobaczyć. - mówię niepewnie. Ochroniarz już chciał się odezwać ale uprzedziła go kobieta na recepcji.
- Tomas nie widzisz że to dziecko? Wpuść je to nie prasa miej trochę serca. - chłopak kiwa głową i przepuszcza mnie. Chwytam córkę za rękę i idę na halę.
Nie chcąc nikomu przeszkadzać siadamy na samym dole od razu przy wejściu. Hope siada bokiem na moich kolanach przytulając się do mnie ale  najważniejsze nie zauważalnie oglądamy mecz. Zauważam dziewczynę siedzącą przy siatce i liczącej punkty. Oraz najprawdopodobniej trenera bo co chwilę używa gwizdka.
- Martinez jeszcze raz przywalisz tak mocno to ci nogi z dupy powyrywam!! - krzyczy jakaś blondynka na co Hope się zaśmiała. Na ten dźwięk wszystkie głowy odwracają się w naszą stronę. Podchodzi do nas jedna z dziewczyn ale zachowując dystans.
- Jeśli jesteś jedną z dziennikarzy to możesz spierdalać. Nie będę tolerowała takich kurw jak ty!! Dziecko wykorzystywać do zrobienia spierdolonych zdjęć. - mówi a ja mając zaszklone oczy wychodzę biorąc a raczej ciągnąć córkę za sobą.
- Chwila poczekaj!! - krzyczy ktoś za mną, odwracam się a tam widzę inną osobę, to ta sama dziewczyna która  liczyła punkty.
- Przepraszam cię za nią. - patrzy mi w oczy.
- Wróć proszę na halę, widziałam że twojej siostrze się spodobało. - uśmiecha się do Hope.
- Dobrze, ale tylko ze względu na nią. Chodź córeczko. - mówię spokojnie wycierając łzę i razem z Hope idziemy usiąść w poprzednim miejscu. Dziewczyna wydawała się zaskoczona moim wyznaniem że to moja córka, ale szczerze nie interesuje mnie to.
- Martinez do szatni. Twój trening zakończył się na dzisiaj. - słyszę zdenerwowany głos mężczyzny. Wspomniana kobieta patrząc przez siebie udała się do wspomnianej szatni.
- Zostało ostatnie 30 minut!! Dajcie z siebie wszystko.
- Mamo co to była za Pani? - szepcze mi do ucha. Uśmiecham się lekko.
- Która kochanie? Bo były dwie. - głaszcze ją po pleckach.
- Ta niemiła. Nie lubię takich ludzi jak ona. - mówi szeptem a ja przytulam ją mocniej.
- Wiem kochanie, ale za to ta druga osoba była miła prawda?
- Yhmm. - patrzy na kontynuację gry. Wiem że teraz dyskusja nie ma z nią sensu bo patrzy na boisko jak zahipnotyzowana.
Kończący gwizdek przywołuje mnie na ziemię.
- Zbieramy się do domku co? - pytam gdy odwraca się w moją stronę. Kiwa głową na tak.
- Przepraszam za błędny osąd co do twojej córki. - podchodzi do mnie ta sama kobieta co wcześniej.
- Nie ma problemu. I tak się już zbieramy. - mówię spokojnie.
- Jestem Daria a ty? - wyciąga do mnie rękę.
- Betty. - mówię ujmując ostrożnie jej zadbaną rękę.
- A ty to? - kuca przy córce, ta tylko patrzy na mnie.
- Przedstaw się. - mówię spokojnie głaszcząc ją po pleckach.
- Jestem Hope. - mówi i wtula się w moją nogę.
- Przepraszam za nią, nigdy nie była zawstydzona przy obcych.
- Spokojnie, a ile ma lat?
- Hope ma 4 lata. - mówię spoglądając na córkę.
- Jezuu jakim ona jest słodziakiem. Ja chce namówić moją narzyczoną na dziecko ale sprytnie się wykręca.
- A która to Pani dziewczyna? - wypala nagle Hope patrząc na boisko.
- Widzisz tą z numerem 20? - dziewcznka kiwa głową. Mimo warunków jaki panują u nas w domu Hope umie płynnie liczyć do 30.
- Przedstawię was jak chcesz. Tylko po treningu bo teraz na pewno strasznie śmierdzi. - rozbawia dziewczynkę i mnie.
Rozmowa kleiła się do tego stopnia że nie zauważyłam kiedy obok Darii stanęła wskazana przez dziewczynę kobieta. Obieła ją w tali i złożyła krótki pocałunek na jej policzku.
- Mercedes - podaje mi rękę.
- Betty. - mówię niepewnie, przy jej zrobionych paznokciach moje ręce to ruina.
- Przepraszam za Martinez. Czasami jej odpier...-dostaje w bok od swojej partnerki.
- Dziecko tu jest idiotko. - mówi szeptem. Już mam coś dodać ale przerywa nam głos na który mimowolnie się spinam.
- Wracam uberem. Narazie. - mówi nie patrząc na mnie.
- Może byś  przeprosiła?! - mówi za nią Mercedes a po chwili biegnie do niej. Daria przeprosiła nas i jednocześnie zaprosiła na następny trening który będzie w sobotę o tej samej godzinie. Powiedziałam że muszę to jeszcze przemyśleć. Wróciłyśmy do domu około 20, zjadłyśmy przygotowany przez Franka obiadokolację i po przebraniu się poszłyśmy spać. Niestety ale tej nocy nie spałam za dużo.

For HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz