Mecz

204 25 4
                                    

Gdy ludzie zbierają się na godzinę rozpoczęcia meczu czuję się nieswojo. Nawet bardzo. Wszyscy którzy dotychczas dotarli wręcz pachną bogactwem. W szczególności para która siedzi z mojej lewej strony z dzieckiem o podobnym wieku co Hope. Obok mnie czyli po prawej stronie, jest jeszcze jedne wolne mejsce. Ciekawe do kogo należy? Albo czy w ogóle ten ktoś przyjdzie? Moje pytania rozwiązuje Daria która siada obok nas. Co dziwne wita się również z osobami po mojej lewej. Z tego co udało mi się wychwycić to dziewczynka ma na imię Victoria.

- Hej, Georgia mówiła że będziemy siedzieć obok. Mam nadzieje że nie masz nic przeciwko? - oczywiście że nie biorąc pod uwagę Hope która rozsiadła się na jej kolanach. Uśmiecham się lekko że mimo wszystko chce poznać moją opinię.

- Nie nie mam. Hope jak sądzę też. - patrzę na moją córkę i razem śmiejemy się.
Chcę o coś zapytać ale przerywa nam wiwat kibiców, a za chwilkę wbiegają siatkarki drużyny przyjezdnej. Ustawiają się na stronie boiska będą odwrócone twarzami do naszego sektora. Po chwili gdy ustawiają się na swoich początkowych pozycjach następuje jeszcze większy wiwat. Nasza miejska drużyna wbiega na boisko. Wszyscy wstają z miejsc i klaszczą. Łącznie ze mną i moją córką. Na boisko odwrócone tyłem do nas ustawiają się kolejno numery: 1,20,29,34,80 i 90. Numer 90 ma inny kolor koszulki i z tego co wiem jest to Libero. Na ławce siadają pozostałe zawodniczki i trenerzy obu drużyn. Rozbrzmiewa gwizdek i zaczyna drużyna przeciwna. Mecz się rozpoczął.

Pod koniec pierwszego seta Martinez dostała żółtą kartkę nie sportowe zachowanie. Stanęła pod siatka i zaczęła krzyczeć na zawodniczkę drugiej drużyny. Pomimo głośnej muzyki w przerwach między punktami było słychać co mówi. Nie podobało jej się to jak patrzyła na nią zawodniczka innej drużyny. Jest to dość idiotyczny powód żeby dostać kartkę ale zostawiamy to bez komentarza. Od czasu do czasu czuje obcy wzrok na sobie. Wychwyciłam kątem oka że są to te same kobiety z którymi przywitała się narzyczona jednej z zawodniczek.
Głośna muzyka nadal gra a w tym czasie Hope schodzi z kolan Darii, macha i uśmiecha się do dziewczynki która siedzi w objęciach jednej z kobiet. Czuję jak moje mięśnie się napinają. Muszę zainterweniować.
- Hope nie przeszkadzaj panią. - mówię cicho i ciągnę córkę na swoje kolana. Na szczęście nie stawia oporu. Trzy kobiety patrzą na mnie dziwnym wzrokiem ale na szczęście niezręczny moment przerywa speaker który oznajmia koniec przerwy i kontynuację gry. Wypuszczam spięty oddech.
Podczas drugiego seta wyczuwam dziwną atmosferę pomiędzy Martinez a Libero drużyny przeciwnej. Wymieniają między sobą dziwne spojrzenia i mają dziwne zachowania.
Aktualny wynik to 20:23 dla drużyny gości. W polu zagrywki pojawia się numer 1. Rozbrzmiewa gwizdek, czarnowłosa podrzuca wysoko piłkę i zagrywa ją mocno w lewy bok boiska. Libero drużyny przeciwnej rzuca się w stronę piłki ale uderzenie jest za mocne i po paru sekundach bijemy brawo ze zdobytego punktu. Ta passa daje gospodarzom kolejny wygrany set. Siatkarki zbierają się na środku boiska i zbijają sobie piątki. Nastaje kolejna krótka przerwa przed mam nadzieję ostatnim setem.
- Cześć jestem Victoria a ty? - słyszę.
- Hope... - mówi patrząc na nią.
- Daria mogę na kolana? - pyta dziewczyny obok mnie. Ta kiwa głową i sadza ja na swoich kolanach. Dziewczynka odwraca się w naszą stronę.
- Ile masz lat?
- Cztery. A ty? - odpowiada moja córka.
- Pięć. W co lubisz grać po przeczkolu? - moja córka patrzy na mnie.
- A co to przeczkole? - Victoria dziwnie na nią patrzy.
- Nie wiesz?! Tam jest fajnie!! Dużo nowych przyjaciół i zabawek. - słyszę ekscytacje w jej głosie.
- A komu kibicujesz? - Hope pokazuje na drużynę gospodarzy.
- My z mamami też!! Ta z numerem 1 na plecach to moja siostra. Gra najlepiej ze wszystkich!! - robię wielkie oczy na to że ma dwie mamy. Oczywiście nie przeszkadza mi to.
- Nawet od Mercedes? - wtrąca Daria roześmianym tonem. Dziewczynka się śmieje i kiwa głową na tak.
- A ty masz rodzeństwo? - pyta zaciekawiona.
- Nie, jestem tylko ja. - mówi szeptem i przytula się do mnie. Głaszcze ją po plecach.
- Mamo możemy iść do toalety? - pyta Hope po krótkiej chwili. Kiwam głową i wstajemy i na szczęście nie przeciskając się za bardzo idziemy w stronę toalet.

***

Reszta meczu minęła spokojnie i z komfortowym prowadzeniem wygraliśmy 3:0. Ludzie zaczęli się zbierać a siatkarki poszły do szatni. Daria zachęciła żebym została aż przyjdą do nas i razem będziemy mogli cieszyć się ze zwycięstwa. Przesiadłyśmy się do pierwszego rzędu dzięki czemu Hope i Victoria miały więcej swobody w rozmowie. Puściłam córkę na boisko i zaczęłam rozmawiać z Darią.
- Jak podobał Ci się mecz? - spytała.
- Było fajnie. Dobra odskocznia od codzienności. - mówię i patrze na nią. - A tobie? - pytam.
- Dobrze. Miałam dobry wzrok na moją Mercedes i na tego nerwuska. Jedna żółta kartka to jak na nią bardzo dobrze. - uśmiecha się lekko.
- Georgia!!! - krzyczy dziewczynka i rzuca się na szyję jak się okazało jej siostrze. Hope podbiega do mnie i siada na kolanach. Zaraz za kobietą idzie jej przyjaciółka. Podchodzą do nas i czarnowłosa Idze od razu do swoich matek i wita się z nimi a do Darii podchodzi jej narzyczona i całuję ją w policzek a później w usta. Odwracam wzrok.
Czuję się niekomfortowo w obecnej sytuacji a podejrzewam że będzie jeszcze gorzej. Ta sytuacja kolejny raz pokazuje że nie nadaje się do życia w społeczeństwie. Jestem karaluchem który zaśmieca idealne i poukładane społeczeństwo. Jedyne do czego jestem przydatna i zdolna to do grzebania w śmietniku i chodzeniu w umytych przez deszcz ubraniach, a mojej córce nie jestem w stanie zapewnić nawet przedszkola. Jestem beznadziejną osobą a jeszcze chujowszą matką,a Hope ma dopiero 4 lata.

For HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz