Nie pasująca

162 22 2
                                    

Czuję lekkie klepanie po moim policzku. Nasila się z każdą sekundą, dodatkowo słyszę spanikowany głos mojgo przyjaciela.  

- Bett jeśli zaraz się nie obudzisz biegnę na ulicę wezwać pomoc. - słyszę jak przez mgłę. 

- Jest okej. - chrypię. Otwieram powoli oczy. Widzę zmartwionego Franka. 

- Napewno? - kiwam głową. Wypuszcza powietrzę. 

- Powiedz mi co tu się stało? Ogarnąłem ile się dało, ale i tak nic praktycznie większości nie udało się uratować. Trudno mi to mówić ale chyba będziemy musieli się przenieść. Na pewno na zimę.

- Ale gdzie? Nie mamy gdzie się podziać... - do "pokoju" wchodzi moja córka.

- Może zapytamy tej Pani Martinez? - jak zwykle moja najkochańsza córka jest przeciwko mnie. Skąd się jej to wzieło? Nie dawała nam powodu żeby... A no tak. Bilety.

- Kto to jest? - pyta z ciekawością.

- Ta Pani gra w siatkówkę!! Na hali. Dzisiaj idziemy na mecz!! - Krzyczy podekscytowana. A ja wiem że zaczną się pytania. 

- Hope...- kuca przy niej - Życie nie jest tak kolorowe jak ci się wydaje. Mama tłumaczyła ci już że nie jesteśmy jak inni których widzisz na ulicy. Nie mamy pieniędzy, i teraz także domu bo grozi zawaleniem. Do jutra postaram się znaleść coś na szybko. Zacznijcie się powoli pakować. Hope idź proszę do siebie. - moja córka znika za ścianą.

- O czym ona mówiła Betty? Macie jakieś bilety? - patrzy na mnie, wiem co zrobić żeby odczepił się ode mnie. Wyciągam z pod materaca 50$ i daję mu. Patrzy na mnie podejżliwie.

- Skąd to masz? - i nie odczepi się dlatego streszczam mu wydarzenia z wczoraj. 

- Jest około 7:00 tak więc jak chcesz to ja pójdę po nowe jedzenie. Ostatnio znalazłem 7 butelek z gazowanym pomarańczowym napojem. Na etykiecie pisało FANTA? Chyba. - kiwam głową.

- Mamy 150$, czyli na pobyt w schronisku starczy nam tylko na tydzień. 

- Frank... Nie przejmuj się tym teraz proszę... - przytulam go. Oddaje uścisk po lekkim wachaniu.

- Pójdę do pracy. Ty będziesz zostawał z Hope na noc. - odsuwa mnie od siebie i mówi:

- Przemyślimy to. Teraz zbierajcie się na miasto. Jest już po 10. Pójdę z wami i tam się rozdzielimy. Dzisiaj z kumplami będziemy grzebać przy kontenerach. Liczę na coś ciekawego i przydatnego. 

Tak jak Frank powiedziedział tak zrobiłyśmy. Dla Hope wybrałam czarną sukienkę i do tego kurtkę i rajtuzy, a ja bardziej postawiłam na komfort. Wybrałam eleganckie spodnie i do tego najlepszą bluzkę jaką mam. Na to ubrałam kurtkę skórzaną ( brązową, powycieraną i ukruszoną w kilku miejsach) którą znalazłam na osiedlowym śmietniku. Szliśmy w dobrych humorach trzymając Hope za ręce. Dzisiaj wyjątkowo była pobudzona, osobiście nie dziwię się jej. Przez to prawie nie zabrałam biletów, w ostatnim momencie przypomniałam sobie o nich.  Wśród przechodniów nie wyróżnialiśmy się zbytnio. Do czasu gdy zaczeliśmy zbliżać się do hali sportowej. Policja, karetki i straże pożarne. Wyglądało to przerażająco. Jakby nieopodal był poważny wypadek. Tym czasem był to zwykły mecz siatkówki. Od miłej staruszki dowiedzieliśmy się że jest 15:50, co oznacza że została nam niecała godzina do meczu, a do hali idzie się prawie 40 minut, skręcając obok 7 eleven zostaje nam jeszcze 15 minut drogi. 

Gdy widzieliśmy już zarys budynku, tym bardziej wiedziałam że takie imprezy nie są dla mnie. Drogo wyglądające samochody, piękne kobiety; które ubrane są jeszcze piękniej, przystojni zadbani faceci. Przede wszystkim od tych osób czuć było że są to wysoko postawieni ludzie. Czy byliśmy bliżej tym bardziej czułam wzrok tych osób na sobie. Oczywiście nie mogło zabraknąć papparazzi którzy robili wszystkim zdjęcia. No prawie. Nam nikt nie robił ale słyszałam szepty i kąśliwe komentarze w naszą stronę. 

- Ja was tutaj zostawiam. Powodzenia i bawcie się dobrze. - Żegnamy się z nim uściskiem i odchodzimy w swoje strony. On w stronę kontenerów, my w stronę nie za dużej kolejki w środku budynku. 

- Dzień dobry. Bilet lub numer rezerwcji. - mówi młody mężczyzna ubrany cały na czarno. Podaję mu bilet. Ten sprawdza i skreśla coś w notatniku obok niego.

- Dziękuję, miłego oglądania. - oddaje mi bilety. Wchodzimy na już zatłoczoną halę i tak jak dziewczyna mówiła mamy miejsca w pierwszym rzędzie, siedzimy za siatką ochronną która nie utrudnia oglądania, będziemy patrzeć na tyłki jednej z drużyn ponieważ siedzimy na lekkim podwyższeniu za linią końcową jednej z dwóch części boiska. Udało się tak że jesteśmy pierwsze w tym sektorze. 




For HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz