Budynek

187 24 2
                                    

Minęły niecałe 3 godziny odkąd wróciłam w końcu do domu po męczącej 2 miesięcznej podróży do Europy. Dostałam powołanie do reprezentacji USA i wylot był 3 dni po ostatnim meczu w Nowym Jorku który swoją drogą był bardzo dziwny. Może nie chodzi mi tutaj typowo o grę lub strategię ale atmosfera i samopoczucie było lepsze. Szczególnie gdy zobaczyłam na trybunach moje mamy i siostrę. Jest jeszcze Betty i jej córka. Ona też zdawała się pochłonięta grą. Chciałam jej podziękować za przyjście ale po tym jak przywitałam się z rodzicami i Darią obie zniknęły. Pytałam ochroniarza o pomoc a ten powiedział że blondynka już wyszła. Nie przyznam tego przed innymi ale w głębi serca zrobiło mi się przykro. Mimo wszystko mogła zostać i poznać moje mamy i siostrę. Zresztą Victoria na pewno polubiła by nową koleżankę. Ale jednak to się nie wydarzyło. Pojechałam do Europy a tam po raz pierwszy poczułam się jakbym była nie na właściwym miejscu i czasie. Przyjechałyśmy z awansem z grupy do fazy pucharowej, lecz ja wróciłam trzy dni wcześniej niż reszta drużyny tłumacząc to złym samopoczuciem.
Słyszę szczekanie moich psów, wracam na ziemię. Wychodzę przez frontowe drzwi a za furtką dostrzegam moją przyjaciółkę. Wkurwioną przyjaciółkę.
- Dlaczego z instagrama dowiaduje się że jesteś w kraju co? - Pyta wściekła. Ja w tym czasie uspokajam moje pieski.
- Przepraszam ale zapomniałam was poinformować. - mówię podchodząc do furtki i otwieram ją kluczem. Przytrzymuje obroże samca i wpuszczam Mercedes do ogrodu. Puszczam psa a ten ochoczo wita się z dawno nie widzianą kobietą.
- No chodź tutaj. - wyciąga ręce a ja ochoczo w nie wpadam.
- Brakowało mi ciebie. Nawet jak mnie wkurwisz wiesz? - uśmiecham się na to wyznanie.
- Wpadłam tylko na chwilę żeby cie opierdolić i spadam do ojca. Muszę z nim pogadać. - wiem że relacje z jej ojcem nie są najlepsze bo nie zaakceptował tego że jego córka po pierwsze gra w siatkówkę a nie zajmuje się wychowywaniem dzieci u boku męża ale również że względu na jej orientację.
- Powodzenia. Ja i tak idę spać. Muszę odespać wszystko. - robię krok w tył i żegnam się z przyjaciółką. Dobermany szczekają za wsiadającą do auta kobietą. Ja w tym czasie jestem już w połowie drogi do sypialni.
Gdy czuję miękki materac i zapach świeżej pościeli od razu zasypiam.

***

Budzę się przez szczekanie Drako w oddali. Przeciągam się i wstaję nadal lekko ospała. Robię skin-care po zimnym prysznicu i czeszę włosy. To moment w którym stwierdziłam że pójdę z psiakami na spacer po pobliskim lesie. Z tego co mi wiadomo to mieszkają tam bezdomni przez znajdujące się tam ruiny domu jednorodzinnego i domku gospodarczego.
Jak postanowiłam tak zrobiłam i już po niecałych 15 minutach mam na smyczy dwa, merdające jak pojebanie psy. Idziemy wolnym tempem bo chce pooglądać co zmieniło się w okolicy w czasie mojego wyjazdu.

***
-Mam nadzieję że nie będę żałować tej decyzji. - mówię do siebie kiedy spuszczam dobermany ze smyczy. Od razu biegają po lesie jak jebnięte a ja idę w głąb niego oczywiście razem z nimi, od czasu do czasu reagując na zbyt oddalone psiaki wołają je do siebie. Oczywiście tylko jeden z psów słyszy ale świetnie się dogadują tak że nie muszę nic robić lub pokazywać a głuchy zawsze wie o co mi chodzi.
- Sonia, Draco do mnie!! - wołam gdy przez dłuższy moment straciłam dobermany z oczu. Słyszę dziecięcy pisk a zaraz po tym szczekanie Soni. Od razu biegnę w stronę głosów, ale jestem w 100% pewna że nic dziecku się nie stanie. Gdy widzę kto stoi przy Draco i Soni przechodzą mnie ciarki.
W środku lasu jak już wiedziałam były ruiny domu ale dziewczynka która stała wystraszona obok zamieszkałego budynku gospodarczego wyglądała zupełnie jak Hope.
Od razu odciągam psy od niej a w tym czasie z budynku wychodzi mężczyzna. Na oko może z 40 lat? Podchodzi do mnie i łapie za moją koszulkę. Popycha na ziemię. Dziewczynka ucieka do środka "domu".
- Czego tu chcesz?! - warczy groźnie ale moje psy również nie pozostają bierne. Szczekają na niego bo atakować mogą tylko na komendę. Nie uważam że jest to sytuacja w której muszą pogryźć rękę człowieka w mojej obronie.
- Jestem tylko na spacerze z psami. - mówię spokojnie.
- Chuja pr.. - mówi dosadnie uderzając mnie w twarz ale przerywa mu głos kobiety.
- Frank, co to za szczek... - moje podejrzenia są słuszne. Jest to Betty z Hope na rękach. Czyli to one mieszkają w tej ruderze? Oznacza to tylko i wyłącznie że one są bezdomne. Jedyne co dalej pamiętam to szczekanie Soni i lekkie klepanie po policzku.

=========
Jedyne co mogę powiedzieć za tak długą przerwę to PRZEPRASZAM, nie mam nic na swoją obronę a nie chce was kłamać dlatego powiem tylko że wracam do was mam nadzieję że na stałe. Teraz już pogodzona ze swoim przeznaczeniem (singielka). Wracam z nowymi pomysłami i przede wszystkim czystą głową.
Do zobaczenia
Autorka

For HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz