3.

145 24 11
                                    

[Fyodor]
Nadszedł wieczór, zszedłem do baru na dole gdzie czekał już Dazai. Zaczął pić beze mnie i był już wstawiony.
Gdy brunet się ze mną witał, zignorowałem to i poprosiłem barmana o całą butelkę whisky. Odszedłem od baru licząc na to że Osamu pójdzie za mną.
Spojrzałem na niego i wskazałem na trunek w mojej dłoni. Zaśmiał się i wypił całą szklankę złotego trunku na raz, po czym poszedł za mną.

Zaprosiłem go do swojego pokoju, piliśmy rozmawiając - a bardziej to mój towarzysz mówił, ja byłem tylko słuchaczem.
Nie wypowiadał się o niczym istotnym, z całego monologu dowiedziałem się o jego przeszłości tyle co nic…

-Jest coś co mnie bardzo ciekawi…. Nikolai! O co wtedy chodziło?! - pytał zaciekawiony

-Planowalem od dawna to zakończyć, akurat byłeś tego świadkiem

-Ale dlaczego? Dlaczego go zostawiłeś… - dalej zadawał pytania chociaż zdawał sie być myślami gdzieś indziej

-Oczekiwał ode mnie niemożliwego. Liczył na zbyt wiele…

Nawet nie dopytywał o co chodzi. Czułem do obcej mi osoby tak wielkie zaufanie że byłem gotowy mu o tym opowiedzieć.

- Domyślam się że ty również masz skomplikowaną i nie do końca legalną przeszlosc. Z Nikolaiem poznaliśmy się gdy zabiłem jego szefa. Pracował jako złodziej, wykorzystywał do tego swoją zdolność. Domyślam sie że wiesz o istnieniu uzdolnionych…
Miał jedynie okradać tych ludzi, niestety był za bardzo żądny krwi. Obawiał się że straci posadę z czym wiąże się brak następnych ofiar swoich sadystycznych zabaw. Postanowił zabić swojego szefa i zająć jego miejsce… Niestety go uprzedziłem. Spotkaliśmy sie w scenerii pełnej krwi. Cały gabinet ozdobiony był krwią dziesięciu ochroniarzy i osoby do której pokój ten należał. Zrobiłem to wszystko sam - co wywołało u niego podziw. Od tamtej pory pracowaliśmy razem, w pewnej chwili przestał mi być już potrzebny i prawdopodobnie domyślił się tego sam. Bym go nie porzucił, brał mnie na litość.

-Czyli nie byliście kochankami? - spytal brunet interesując się jedynie naszą relacją

-Nie, nie byliśmy

Spodziewałem się pytania odnośnie tego jak zabiłem tak wiele osob.

-Nie spytasz jak ich zabiłem?

-Nie…? Zabicie wielu ludzi wcale nie jest trudne… - odpowiedział dopijając kolejną szklankę

-Nie miałem przy sobie broni

-Mhm? To znaczy że jesteś uzdolniony, jak mniemam? - spytał nalewając sobie więcej trunku

-Tak, podejrzewam że ty masz bardzo silną zdolność, Dazaiu…

Spojrzał się na mnie niezrozumiale.

-Nie mam - odpowiedziałkrótko  wzruszając ramionami

-Musi być silniejsza niż moja…

-Mhm? Nie. Jest beznadziejna. Przydała się tylko jednej osobie, na dodatek nie jestem nią ja - śmiał sie żałośnie pod nosem kończąc zdanie

-Nie ciekawi cie jaka jest moja zdolnosc? Mnie bardzo ciekawi twoja…

-Nie. Nie interesuje mnie to, nie użyjesz jej na mnie, więc nie mam powodu by mnie to ciekawiło

-To „zbrodnia i kara

Brązowe oczy nareszcie zwróciły na mnie uwage.

-Silna zdolność - powiedział od niechcenia

-Jaka jest więc twoja? Nigdy nie słyszałem o silniejszej niż ta…

-„Zatracenie

Spojrzał się na mnie z chytrym uśmiechem patrząc na moją reakcję. Gdybym to usłyszał od kogoś innego, prawdopodobnie bym nie uwierzył.
Ta zdolność jest czymś w co trudno komukolwiek uwierzyć. Na szczescie widziałem na własne oczy jak działa.

Zacząłem sie głupio śmiać. Nie brałem tego pod uwage.
Tak bardzo zastanawiałem się jakim cudem tego dokonał a odpowiedź była tak prosta…

Rozdzielenie - fyozai Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz