11.

96 19 6
                                    

[Dazai]
Wstałem wcześnie rano, gotowy na pierwszy dzień w pracy. Założyłem swoje nowe ubrania w innych kolorach niż noszę zwykle. Ubrałem swój beżowy płaszcz i byłem gotowy do wyjscia.

-Już idziesz? - spytał czarnowłosy stojąc w progu salonu

-Tak, nie chce spóźnić się pierwszego dnia!

Pocałowałem Fyodora i wyszedłem.
Naprawde starałem się nie spóźnić…..
O tej godzinie w mieście były okropne korki, nie było to wcale daleko - gdybym wybrał spacer, byłbym tam od dawna. Gdy nareszcie dotarłem z tej długiej podróży na krótki dystans, miałem pół godziny opóźnienia. Poszedłem schodami w górę. Nie wiedziałem czego się spodziewać.
Otworzyłem drzwi i zobaczyłem parę osób w pomieszczeniu.

-Dzień dobry? - spytałem nie będąc pewien czy dobrze trafiłem

-Dwadzieścia osiem minut spóźnienia! To niedopuszczalne! - krzyczał blondwłosa mężczyzna

-Jednorazowe spóźnienie nic nie zmienia – powiedziała ciemnowłosa kobieta – jestem Yosano, a ta maruda to Kunikida

-Bardzo mi miło - powiedziałem uśmiechając się

W pokoju była jeszcze jedna osoba której właśnie miałem iść się przedstawić.
Sam prezes agencji przyszedł do pokoju i zawołał mnie do siebie. Wszyscy wstali i się mu ukłonili, ja zrobiłem to samo.

Zaprowadził mnie do swojego biura i poprosił bym usiadł.

-Jestem Yukichi Fukuzawa, prezes i założyciel tego miejsca – powiedział po czym wziął do dłoni figurkę kota – ale zdaje mi się, że to już wiesz

-Skłamałbym mówiąc że nigdy o Panu nie slyszałem, domyślam się że Prezes o mnie również?

-Tak, Mori bardzo cię doceniał przez te lata. Słyszałem również plotki o najmłodszym herszcie mafii

Jedynie niezręcznie się uśmiechnąłem. Fukuzawa zapewnił mnie że moja przeszłość się tu nie liczy i dla niego najważniejsze jest bym dobrze się tu czuł. Był dobrą osobą, nie wiem jakim cudem mógł być kiedykolwiek przyjacielem Moriego.

W pewnym momencie ktoś wszedł do pokoju. To był mężczyzna z którym nie miałem okazji się poznać.

-Coś się stalo, Ranpo? - spytał siwowłosy

-Nic takiego, chciałem jedynie poręczyć za Dazaia! - mówił z lizakiem w ustach

Nie przedstawiłem mu się.
Ręczyć za mnie? Nie znał mnie.

-Obiło mi się co nie co o uszy w twojej sprawie, Ranpo-san - powiedzialem bez odwracania sie w jego kierunku

-Tak się składa że mi również – wyciągnął z ust lizaka – nie uważasz się za zdrajce? Skąd mamy miec pewność że i NAS nie zdradzisz?

-Ranpo! - krzyknął ostrzegająco prezes

-Naprawdę pytasz? Przecież doskonale wiesz jak było, Ranpo-san - odpowiedziałem uśmiechając się mimo że temat wcale nie był tak radosny

-Masz racje, przecież za ciebie poręczałem!

Po tej rozmowie oboje wyszliśmy zostawiając starszego w swoim biurze.

-Opiszesz mi jacy są inni? Nie wiem czego się spodziewać - pytałem udając że mnie to jakkolwiek interesuje

-Kunikida jest perfekcjonistą, kieruje sie swoimi ideałami-nie polubicie sie

-A Yosano?

-Yosano? Nie brzmi ci to znajomo? Na pewno ci o niej wspominał. Wiedz że jest niesamowita, tyle wystarczy…

Przytaknąłem jedynie wierząc że sie z nimi jakkolwiek dogadam.
Nie było wcale tak źle, okularnik rzeczywiscie miał bzika na punkcie ideałów. Całkiem bawiło mnie irytowania go…!
Aiko - spędzała najmniej czasu w biurze, była tutaj lekarka. Mimo wszystko, dogadywaliśmy się.
Ranpo był specyficzny, lubiłem z nim rozmawiać. Czułem się przy nim wyjątkowo komfortowo.

W przeciągu roku dołączyły nowe osoby, Tanizaki i Naomi - rodzeństwo oraz najmłodszy z nas, Kenji.

Miesiące mijały, szybko minął również rok.

Spędzałem w pracy dużo czasu ale niczego tak bardzo nie pragnąłem jak swojego łóżka i ukochanego obok.
Miałem pewną, dobrze wypracowaną rutynę. Naprawdę byłem szczęśliwy. Miałem wrażenie że odkryłem coś co było przede mną ukrywane przez całe życie.
—————————————
[Fyodor]
Pewnego dnia Dazai wrocil wyjątkowo późno. Czekałem na niego ze skromną kolacją, w tej chwili jedynie do podgrzania.

-Zrobiłem makaron, przyszedłeś później niż myślałem. Przygrzać ci go? - mówiłem zamykając za nim drzwi

-Przepraszam…

-Nie musisz przepraszać - odpowiedziałem idąc do kuchni

-Ja… ja…! Przepraszam! - krzyknął zwracając na siebie moją uwage

-Co się stało? Za co przepraszasz?

-Ja naprawdę przepraszam! Nie chce ich okłamywać! - przytulał sie do mnie mocno, nie przestając plakac

Staliśmy na samym środku pokoju.
Dazai zdążył sie uspokoić i wytłumaczyć mi swoje obawy. Bał się że okłamuje swoich współpracowników udając kogos kim nie jest. Bał się że to nie jest to czego pragnął Odasaku.

-Nie jestem dobrą osobą – wzial kubek z gorąca herbata w obie dłonie – znowu udaje

Nie wiedzialem co moge mu powiedziec. Prawdopodobnie miał rację.

-Uważam że mimo wszystko jesteś dobrą osobą, zasługujesz na wszystko co najlepsze, Dazai…

-A jeśli to wszystko jest tylko jednym wielkim kłamstwem?

-A jest ci dobrze, tak jak jest?

-Myślę że tak - odpowiedział bez namysłu

-W takim razie jeśli jest to jednym wielkiem kłamstwem, to jest to jednym wielkiem PIĘKNYM kłamstwem…

Rozdzielenie - fyozai Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz