15.

114 24 12
                                    

Dazai siedział w wannie z wieloma ranami na ciele. Od razu do niego podbiegłem.

-Dazai!? Co się stało?!

-Przepraszam…

-Nie przepraszaj, wyjdźmy stąd… opatrzę to!

-Przepraszam…. Pomyślałem o czymś okropnym!

-Nic nie szkodzi, spokojnie! Jestem tu dla ciebie (a ty dla mnie) - mówiłem wyciągając bandaże z szafki

-Wybaczysz mi wszystko co robie, nawet nie wiesz o czym myślałem! - krzyczał zdenerwowany

-W takim razie o czym myślałeś? - spytałem opatrując jego przedramię

-Chciałem go pocałować, chciałem pocałować Chuuye…

To co powiedział mnie zaskoczyło i przeraziło. Modliłem się w duchu bym nigdy tego od niego nie usłyszał… a jednak.

-Jeśli chcesz to zrobić, to to zrób - powiedziałem patrząc szklanymi oczami na jego nowe bandaże

-Słyszysz co mówisz? Tak nie powinno być! To co powiedziałem jest obrzydliwe! - krzyczał dając jasno do zrozumienia że zrobił to sobie z tego powodu

-Jeśli tego chcesz i będzie to dla ciebie dobre, to to zrób - mówiłem opierając sie głową o jego kolana

-Dlaczego mi na to pozwalasz? Tak nie powinno być! - mówił przez łzy jednocześnie dotykając moich włosów

-Chce dla ciebie jak najlepiej. Kocham cie, Dazai…

I siedzieliśmy w takiej pozycji jeszcze chwilę. Nikt nie wiedział co powiedzieć.



Od tamtej sytuacji minal miesiac. Przez ten czas prawdopodobnie „zrobił co chciał” wiele razy. Wracał do domu coraz rzadziej. Przestaliśmy wychodzić na wieczorne spacery a nawet jeść razem posiłki. Codziennie mu je zostawiałem by nie chodził głodny. Patrzyłem jak stopniowo się ode mnie oddala. Zaczął przychodzic tu raz na pare dni by przesiedzieć cały dzien na kanapie, zapalić papierosa na naszym balkonie a potem zasnąć ze mną w tym samym łóżku.
Mimo tego wszystkiego, wcale nie wydawał się być z tego powodu smutny. Wręcz przeciwnie, zdawał się być szczęśliwszy.

Starałem się wiele razy by cokolwiek zrobić… na marne. Ciążyło już na nas fatum. To dobiegało końca.

Musiałem patrzeć jak moj ukochany przestaje nazywać się moim.

Pewnego dnia zupełnie zabrakło jego rzeczy. Zostało po nim pare niedopalonych papierosów, które przecież miał rzucić.
Gdybym powiedział komuś że kiedykolwiek mieszkała tu druga osoba - mógłby nie uwierzyć.

Sprawdzałem w szafkach czy aby na pewno nic tu nie zostawił. Znalazłem tylko jedną rzecz. Małe srebrne pudełko.

Były to dwa pierścionki z grawerem.
Były na nich nasze imiona i data naszego poznania się. Nie wiedziałem na jaką okazje planował mi je dać - ale wiedziałem że już mi ich nie da.

Przyłożyłem biżuterię do serca i zacząłem krzyczeć w niebogłosy. Nie umiałem - nie. Ja nie chciałem uwierzyć że naprawdę to koniec.




Zacząłem duzo palić, nie chciałem by ten zapach papierosów którego tak nienawidziłem się ulotnił. To jedyna rzecz oprócz wspomnień która przypomina mi o tym że kiedykolwiek ktoś taki tu był.

Planowałem zostawić to miasto. Wrócić do swojego rodzinnego kraju - do tego do którego obiecałem go zabrac. Nawet nie myślałem o zmianie swojego numeru telefonu, wierzyłem że dalej go zna i pamięta.

Poznaliśmy się w dziwnym sposob, rozstajemy również w taki.

Zraniłem w zyciu wiele osob, wykorzystałem jeszcze wiecej. Karma jest nieunikniona.

Patrzyłem na stolik oddalony o pare metrów przy którym siedziała grupa pracownikow agencji.
Do kawiani przyszedł rudowłosy mafioza i się do nich dosiadł.
Wszyscy byli radosni i uśmiechnięci, Dazai był radosny i uśmiechnięty.

Pocałował Nakahare w policzek, tak samo jak robił to mnie.
Wszystko skończyło się dobrze.

Jest szczęśliwy, mimo że nie dzieli ze mną tego szczescia.
I choćbym mial cierpieć bez niego, akceptuje to o ile on jest szczęśliwy.

Przeszedłem obok jego stołu - nie zwrócił na mnie uwagi, był zbyt wciągnięty w rozmowę. Wyszedłem.

Mimo tego że nigdy nasze drogi ponownie się nie zejdą… ja zawsze będę dla niego - mimo ze on nie będzie już nigdy dla mnie.

To byl moj ostatni dzień w Jokohamie.

CZEŚC, TO OFICJALNIE KONIEC! PISZĄC TO ZASTANAWIAŁEM SIĘ Z JAKIEJ STRONY POKAZAĆ ICH RELACJE. POMYŚLAŁEM: Ej! Zawsze piszę fanfiki z toksycznymi relacjami i dużą ilości TW lub z wyjątkowo smutnym zakończeniem. Czas na coś innego!
TAK WŁAŚNIE ZROBIŁEM.
W mojej opinii, za mało pokazałem tu niezdrowe przywiązanie i generalnie ich relację. Napisanie tego było dla mnie trudniejsze niż sądziłem. Zdecydowanie łatwiej idzie mi pisanie fanfików w których mogę przelać swoje emocje lub wspomnienia. W tym bardzo się starałem tego dokonać, ponieważ sam tkwiłem w takiej relacji. To już stara sprawa i nie wywołuje u mnie tylu emocji... Pisałem inne dzieło, co prawda Soukoku, gdzie doskonale wyrzuciłem swoje wspomnienia i emocje. "Przeznaczeni" - To toksyczna część tego shipu, którą bardzo mocno wzorowałem na swojej trzy letniej relacji romantycznej. Przepraszam że tak się rozpisałem! Bardzo lubię mówić o historiach moich dzieł :DD każdy jeden fanfik jest dla mnie ważny i zawiera coś mojego! Aaaaa! Znowu to robię....

Po prostu dziękuję za przeczytanie i mam nadzieję że do zobaczenia!

Rozdzielenie - fyozai Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz