Rozdział 6

72 7 9
                                    

Cisza.

Zostałam sama.
Nareszcie sama.

Było kilka minut po trzeciej, a ja leżałam skulona na łóżku w bezruchu. Cała się trzęsłam, a uczucie zimna i gorąca jednocześnie nie pozwalało mi nawet na chwilę zamknąć oczu. Adrenalina powoli ze mnie schodziła, jednak strach nie dawał mi spokoju. Myślałam o całej tej sytuacji, o chłopaku, o moim życiu. Myślałam nad tym, co jeszcze może się w nim zmienić, i dlaczego pozwoliłam sobie na taki los.

Czym sobie zasłużyłam na to wszystko?

Od zawsze byłam uważana za spokojną, dobrą uczennicę, skorą do pomocy i troski nad innymi. Angażowałam się w akcje charytatywne, bywałam czasami na imprezach, głównie by pilnować mojej przyjaciółki. Od mamy zawsze słyszałam, że jestem osobą odważną, pełną determinacji. Kornelia uważała mnie za najbardziej upartego człowieka na świecie. Miałam nudne, proste życie. Dlaczego więc jeden błąd sprawił, że ta moja osobista, piękna bańka mydlana pękła?

Przekroczyłam granicę, przez którą już się nie mogę cofnąć.

W domu było cicho. Słyszałam, jak jakiś czas temu drzwi od domu się zamknęły, a ja zostałam zupełnie sama, choć na chwilę wolna od pogróżek w SMS-ach, od prześladowców, od wiecznego strachu o swoją osobę. Czułam się bezpieczna, ale pomimo tego łzy płynęły po moich policzkach, a ja nie byłam w stanie ich opanować. Jestem bezsilna, beznadziejna.

Nigdy nie byłam odważna.

Po raz pierwszy odkąd tu mieszkam, żałowałam, że nie ma koło mnie kogoś zaufanego, kogoś, komu mogłabym się wygadać, przytulić, wypłakać w ramiona. Kogoś, kto pomimo że wie jaka jest prawda, powie, że wszystko będzie dobrze.

Czuję się cholernie samotna.

Nie spałam aż do rana. Nie mogłam zasnąć, leżałam skulona w kulkę i płakałam w poduszkę. Godziny mijały, a ja nie miałam na tyle siły, by wstać. Podniosłam się z łóżka dopiero po 11'00, choć oczy mi się zamykały.

Moja głowa była pełna różnych myśli, ale jedna z nich nie dawała mi spokoju. Błagałam w myślach, by ten weekend się już skończył i żebym mogła wrócić do mojego dawnego, nudnego, normalnego życia, w którym uczelnia była jednym z moich największych i nielicznych problemów. Chciałam obudzić się z przekonaniem, że cała ta sytuacja to tylko zły koszmar, który już minął i nigdy nie powróci.

Jednak żyję w tym koszmarze.

Zasłoniłam wszystkie rolety i zasłony w domu, nie dając słońcu dotrzeć swoimi promieniami do środka. Nie chcę czuć jego ciepła, gdy wolałabym wylać sobie kubeł zimnej wody na głowę. Chcę ciszy i spokoju, ciemności, w której nikt mnie nigdy nie zobaczy i nie zaatakuje.

Usłyszałam dźwięk SMSa.

Błagam, tylko nie ten cholerny telefon.

Wzięłam komórkę w ręce, myśląc, że i tak gorzej być nie może. Spojrzałam na wiadomości – Jug. Odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się do siebie. Przez ostatni stres zapomniałam, że mam obok siebie kogoś bliskiego, kogoś, kto zawsze wesprze mnie w trudnej sytuacji, i nie będzie oceniać mojego strachu. Zaczęłam czytać wiadomość:

"Twój dom wygląda jakby był opuszczony, ogarnij się dziewczyno. :D. A tak serio - masz wszystko zasłonięte, a to do ciebie niepodobne. Wszystko ok?"

Jug jak zwykle pajacował, nie szczędząc sobie komentarzy, ale pomimo tego, poczułam się w pewnym stopniu bezpiecznie myśląc, że ktoś zaufany obserwuje mój dom. Chłopak zawsze był szczery do bólu, ale właśnie za to go uwielbiałam. Wiedziałam, że przy nim mogę być stuprocentową sobą, a to nie zostanie ocenione, jedynie skomentowane jego ripostą.

ODDECH PRZESZŁOŚCI [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz