Rozdział 11

49 5 10
                                    

Budzę się. Nie pamiętam, jak znalazłam się w łazience, jednak moje ciało leży sparaliżowane na chłodnych kaflach, a ja nie jestem w stanie się poruszyć. Boli mnie prawy bark, stopy i głowa, jednak myślę, że ta nie ma związku z łazienką, tylko wczorajszymi przygodami. Moje oczy kleją się do siebie, jest mi zimno i mam dreszcze. Dlaczego nic nie pamiętam? Co się wydarzyło w nocy?

Wstaję powoli, próbując rozciągnąć twarde mięśnie, jednak przychodzi mi to z trudem. Kręci mi się w głowie, dłonie mam sine. Ku mojemu zdziwieniu wszystko leży na swoim starym miejscu, nic nie jest przełożone czy porozrzucane. Przeczesuję włosy ręką i odwracam się w stronę lustra.

Dziewczyna stojąca w nim wygląda jak ostatnie nieszczęście, a chustka na jej głowie już dawno powinna zostać wymieniona na czystą. Co ja do cholery zrobiłam, że obudziłam się tutaj?

Idę do pokoju, jednak gdy widzę zegarek, zastygam. Myślałam, że jest noc, a tymczasem za chwilkę spóźnię się na uczelnię. Nie mogę odpuścić kolejnych wykładów, nie teraz. Zbyt wiele zrobiłam, by się znaleźć w miejscu, w którym jestem. Popędziłam do szafy i wyjęłam pierwsze lepsze jeansy i bluzę, a gdy je zakładałam, moje ciało przeszywał ból, jak gdyby małe igły wbijały się w moją skórę. Pobiegłam do łazienki, i wymieniłam opatrunek zarówno na mojej głowie, jak i na stopach.

Nie było z nimi dobrze.

Dam radę.

Zabrałam torbę z pokoju i zbiegłam na dół domu, wzięłam butelkę soku pomarańczowego stojącego w górnej szafce, tabletki na ból głowy i jogurt z lodówki. Wrzuciłam to w torbę i wyszłam z domu, zamykając drzwi na dwa spusty. Spojrzałam, że z naprzeciwka wychodzi Jug i podbiegłam do niego, mając nadzieję na podwózkę.

- Boże dziewczyno, jak ty wyglądasz. – Powiedział chłopak na przywitanie.

- Ciebie też miło widzieć. – Odpowiedziałam.

- Gdzieś ty była jak cię nie było? Wyglądasz jak ostatnie nieszczęście.

- Tak cię to obchodzi że nawet nie zadzwoniłeś, czy wszystko u mnie dobrze, a teraz jeszcze wypominasz mi mój wygląd? To nie fair.

- Dobra, mów czego chcesz. Znów się spóźnisz?

Kiwnęłam głową.

- A ja, jako najlepszy przyjaciel pod słońcem, mam pomóc ci ten problem rozwiązać.

Znów kiwnęłam głową.

- A co będę z tego miał?

- Nie dostaniesz w łeb za pyskowanie.

- Ja? Ja nigdy nie pyskuję.

- Taa, tylko mruczysz pod nosem wredne komentarze na temat brzydko wyglądających dziewczyn.

- Czyli nie chcesz podwózki.

- Jug.

- Rozumiem, ładna pogoda, chcesz się przejść.

- Jug, proszę cię.

- Ja nie zamawiałem pogody, proponowałem podwózkę, ale ty nie chcesz. Ok, rozumiem to, niektórzy wolą przejść się zamiast jechać.

Patrzyłam na chłopaka z niedowierzaniem. A był takim miłym chłopakiem kiedyś.

- Dobra, dzięki, pójdę z buta. – Odpowiedziałam i odwróciłam się w stronę ulicy, jednak zostałam złapana za ramię. – Chcesz czegoś?

- No weź, przecież sobie żartowałem. Wy dziewczyny naprawdę lubicie się obrażać.

- My się nie obrażamy, my tylko wyrażamy swoje zdanie, które, gdy wyrażamy je słowami, mężczyźni mają w dupie.

ODDECH PRZESZŁOŚCI [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz