Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.
Perspektywa Diego.
Dziadek Dante na początku nie uwierzył, przez kilka długich minut z mojego telefonu nie wydobył się nawet trzask, kiedy powiedziałem mu, że Willow jest już bezpieczna. A później po prostu się roześmiał. Jego dobry humor jednak nie trwał zbyt długo, bo pierwsze pytanie jakie zadał dotyczyło jej samopoczucia a z wiadomych względów nie byłem w stanie na nie odpowiedzieć.
Posmutniał dowiadując się ze śpi już ponad osiem godzin bez przerwy i ruchu. Ale mimo wszystko był wdzięczny za względnie dobre wieści. Kazał też informować się o każdym nawet najmniejszym szczególe, jeśli chodzi o jej stan zdrowia.
A ja przez kolejne czterdzieści godzin siedziałem przy niej obserwując jak śpi. Nie chciałem przegapić momentu, w którym otworzy te swoje niebieskie oczy więc odchodziłem od niej jedynie by się umyć czy skorzystać z toalety. Spałem maksymalnie dwie godziny i to też, jeśli już naprawdę nie mogłem się utrzymać na nogach.
Ale w końcu po długich czterdziestu ośmiu godzinach snu moja Willow otworzyła oczy.
To znaczy najpierw ruszyła dłonią, przetarła twarz i zwinęła się do pozycji embrionalnej a dopiero później uchyliła powieki.
Zasłony w mojej sypialni były ciągle na wpół zasłonięte więc nawet jeśli byłby dzień a nie środek nocy to światło nie byłoby problemem.
Przez pierwsze kilka sekund nie potrafiłem uwierzyć. Wpatrywałem się w ten pięknie intensywny niebieski kolor jej tęczówek prawie w nich tonąć a jej wzrok w końcu odnalazł też i mnie.
Patrzyliśmy sobie w oczy aż w końcu zerwałem się z miejsca i opadłem na kolana przy łóżku.
-Dobrze cię widzieć słoneczko. -wyszeptałem odgarniając z jej czoła kosmyk włosów. -Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem za twoimi oczami.
Zamrugała kilkukrotnie jakby nie wierząc, że to ja i że naprawdę tu jestem.
Pochyliłem się i złożyłem delikatny pocałunek na jej czole.
Wtedy otworzyła buzię ze zdziwienia i zabierając dłoń spod policzka dotknęła mojej twarzy.
Jej palce gładziły mój policzek badając niegolony od kilku dni zarost.
-J... Jesteś... -wychrypiała.
-Tak słonko, jestem tutaj z tobą i nigdzie się nie wybieram. Jesteś już bezpieczna.
Na moje ostatnie słowa pokręciła głową na nie i prawie zerwała się z łóżka.
Jednak była na tyle słaba, że udało jej się tylko usiąść a nawet i to nie do końca, bo gdybym nie chwycił jej ramienia upadłaby znowu.
-Spokojnie kochanie. Spałaś dwa dni. -powiedziałem upewniając się, że siedzi stabilnie. -Przyniosę ci wody.
Chwilę później wróciłem z butelką wody i szklanką. Ostrożnie nalałem jej picia i podałem.
Chwyciła naczynie w dwie ręce i wypiła prawie jednym łykiem, wystawiła szklankę w moją stronę prosząc o więcej.
-On przyjdzie. -powiedziała nadal zachrypniętym głosem. -Przyjdzie po mnie i nikt go nie zatrzyma. -powiedziała patrząc mi w oczy.
-Jestem przy tobie i obronię cię przed wszystkim. -obiecałem patrząc jej w oczy.
-Nie dasz rady... -spuściła wzrok. -On znajdzie sposób.
CZYTASZ
Nie ty decydujesz! 18+
RomanceZaczęło się od wylanego drinka i przeprosin. Później sytuacja nieco się skomplikowała. Ona nie chciała mu zdradzić nawet imienia a on niemalże od razu zainteresował się nią trochę za bardzo. Oboje pochodzą z mafijnych rodzin i oboje mają naprawdę tr...