Perspektywa Willow.
Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.
Z jednej strony bałam się wrócić do Diego, w mojej głowie ciągle krążyły słowa tych mężczyzn a przede wszystkim ostrzeżenie tego który był w restauracji. Wydawały się naprawdę szczere. Z drugiej jednak bałam się być sama, zdecydowanie nie czułam się bezpieczna, miałam wrażenie, że na każdym rogu w każdej ciemnej plamie między budynkami ktoś się czaił.
W dodatku teraz miałam potwierdzenie, dosadnie uświadomili mi, że jestem pod ciągłą obserwacją i to od naprawdę dawna.
Oni wiedzieli jakie życie prowadziłam kiedyś i jakie prowadzę teraz, wiedzieli z kim się zadaję i jakie relacje mamy, obserwowali moją rodzinę.
Znali mnie tak dobrze a ja nie wiedziałam o nich nic. Znałam tylko ich głosy, nie widziałam twarzy, nie znałam imion. Miałam tylko ten cholerny głos, który niemalże bez przerwy rozbrzmiewał w mojej głowie.
Nie chciałam się skazywać na ciągłe życie w strachu, ale nie miałam innej opcji. Czegokolwiek nie zrobię i tak będę się bała. Jeśli zostanę sama nie zmrużę nawet oka, a jeśli wrócę do Diego ciągle będę się doszukiwać dowodów na to, że ma z tym coś wspólnego. Co gorsza nie wiem czy bardziej boję się, że je znajdę czy wręcz przeciwnie?
Jedyne czego teraz chciałam to bezpieczeństwa, żeby ktoś wziął mnie w ramiona i sprawiłby to wszystko się rozpłynęło. Ale nie miałam takiej osoby, nie miałam nawet namiastki tego czego tak bardzo pragnęłam.
ON zasiał we mnie ziarenko niepewności z którego wyrosły okropne długie i wijące się wokół mnie jej pnącza.
Nie ufałam już nikomu, ba bałam się zaufać nawet sobie.
Myślenie w tym momencie nie było moim sprzymierzeńcem, powiem więcej oni wykorzystywali moją własną głowę przeciw mnie.
Nie wiedziałam co tak właściwie robię, pistolet, który znalazłam w samochodzie Diego niesamowicie ciążył w mojej torebce, kiedy snułam się po mieście. Wiedziałam, że samotne spacery w moim obecnym położeniu nie były dobrym pomysłem, tak samo jak wiedziałam, że nie powinnam zostawiać tego przeklętego auta w centrum.
Ale Diego miał nadajniki w każdym ze swoich aut, a że było już grubo po południu na pewno się też obudził, co za tym idzie szukał mnie.
Pytanie czy chciałam zostać znaleziona?
Od dłuższego czasu szłam w nieznanym kierunku, szukając czegoś o czym nie miałam pojęcia.
W końcu przesiadłam na chodniku chowając twarz w dłoniach.
Tylko jednej rzeczy byłam w stu procentach pewna. Muszę za wszelką cenę posprzątać ten bajzel. A zrobię to zaczynając od Diego. Bo nie bez powodu ONI mnie przed nim ostrzegali, nie bez powodu wiedzieli o nim tak wiele i nie bez powodu ON był na przyjęciu zaręczynowym.
W końcu przemogłam się i sięgnęłam po telefon, który ciągle skrywałam w torebce.
Włączyłam go a on momentalnie się zaciął, na ekranie jedno po drugim pojawiały się kolejne powiadomienia. Setki nieodebranych połączeń od Diego, Crispina, Alishy a nawet i mojego dziadka. Dziesiątki wiadomości z czego nie przeczytałam nawet jednej.
Zadzwoniłam po taksówkę, która przyjechała jakieś piętnaście minut później.
-Zgubiła się panienka? -spytał taksówkarz szczerząc zęby w uśmiechu.
CZYTASZ
Nie ty decydujesz! 18+
RomansZaczęło się od wylanego drinka i przeprosin. Później sytuacja nieco się skomplikowała. Ona nie chciała mu zdradzić nawet imienia a on niemalże od razu zainteresował się nią trochę za bardzo. Oboje pochodzą z mafijnych rodzin i oboje mają naprawdę tr...