Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.
Perspektywa Diego.
Willow spala od wielu godzin, przez co ja nie potrafiłem zamknąć oczu choćby na chwilę. Byłem zmęczony, ścierpnięty, obolały, ale przy tym aż nadto wytrwały. Obiecałam sobie, że kiedy tylko otworzy te swoje piękne oczy ja tu będę, że pierwsze co zrobię to przytulę jej drobne ciało do swojej piersi i już więcej nie pozwolę by ktokolwiek ją skrzywdził.
Czekałem na ten moment tak długo by w końcu móc zacząć cieszyć się tym, że ją odzyskałem. By choć na chwilę odetchnąć pełną piersią, by usłyszeć jej głos a nie tylko wspominać go w sennych marzeniach.
W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł Dante i chociaż tak jak ja nie zdążył jeszcze porządnie odpocząć tak w przeciwieństwie do mnie on znalazł czas by przynajmniej się umyć. Ja ubrałem jedynie czyste ubrania.
-Rozmawiałem z Anastazją. -oznajmił siadając obok mnie.
Nawet mu nie odpowiedziałem, skinąłem jedynie głową na znak, że go słucham i aby kontynuował.
-Moja córka jest zdruzgotana tym co stało się Levisowi, gdyby mogła wsiadłaby w pierwszy samolot i tu przyleciała. Moja żona stara się panować nad sytuacją jednak dla niej to też jest ciężkie. Jedynie Poppy znosi to naprawdę dobrze, morskie powietrze jej służy.
-Po co mi to mówisz? -spytałem w końcu.
Dla mnie liczyła się teraz tylko Willow i choć to okrutne to nie chciało mi się słuchać o samopoczuciu reszty, mimo iż jej rodzina w krótkim czasie stała mi się bliska.
-Dla spokoju mój drogi. Teraz tylko spokój nas uratuje a w twoim wnętrzu panuje istny chaos. Martwisz się, obwiniasz a powinieneś się skupić na czymś innym. Jesteśmy tu, żyjemy i wygraliśmy tą bitwę Diego, ona ją wygrała dla nas, poświęćmy chwilę by to docenić.
W jakiś dziwny sposób podziwiałem ludzi takich jak on, szukających wiary w najmniejszych rzeczach, dostrzegających dobre strony w najgorszych okolicznościach i przede wszystkim rozsądnych.
Bo Dante nie działał pochopnie, był rozważny i to wpajał też Willow. Dlatego dziewczyna nie chciała podać mi swojego imienia, dlatego tak długo trzymała swoje pochodzenie w tajemnicy.
-Jestem spokojny. -odpowiedziałem nieco zbyt ostro.
-Od tygodni działasz na najwyższych obrotach, prawie nie sypiasz. Marniejesz w oczach synu.
-Dobrze wiesz jaka była przyczyna. -mówię przelotnie na niego spoglądając.
Mężczyzna wzdycha głęboko i poprawia się na niewygodnym fotelu.
-Tęsknota to okropne uczucie. A w połączeniu z bezsilnością potrafi wyniszczyć człowieka jednak nie pozwól by to co się wydarzyło przejęło nad tobą władzę. Wiem co masz teraz w głowie, wiem aż za dobrze, ale uważaj by z dobrych intencji nie wyszło coś o wiele gorszego.
Moje pięści się zacisnęły.
-Mam jej pozwolić zginąć?! -podniosłem głos czując jak wściekłość miesza się z krwią w moich żyłach.
-Wręcz przeciwnie, masz być jej podporą. Masz być tym który będzie ją wspierał w każdej sytuacji, tym który pomoże jej zająć prawowite miejsce.
Łatwo było mówić, gdybym tylko mógł to dałbym jej czego tylko by chciała jednak jej bezpieczeństwo w tym momencie stało się dla mnie największym priorytetem.
CZYTASZ
Nie ty decydujesz! 18+
RomanceZaczęło się od wylanego drinka i przeprosin. Później sytuacja nieco się skomplikowała. Ona nie chciała mu zdradzić nawet imienia a on niemalże od razu zainteresował się nią trochę za bardzo. Oboje pochodzą z mafijnych rodzin i oboje mają naprawdę tr...