14. Las

20 2 0
                                    

Trening się skończył, razem poszliśmy do auta i pojechaliśmy do sklepu aby kupić balony i potrzebne rzeczy do udekorowania domu, Ustaliliśmy ze motywem urodzin będzie styl latino.
- Masz już upatrzonego DJ? - spytałam Thomasa
- Tak, muszę tylko do niego zadzwonić
- Zrób to teraz - nakazałam
- Już się robi kierowniczko - chłopak przyłożył rękę do skroni i zasalutował
Kupiliśmy mnóstwo balonów z palmami i klimatem latinos, dodatkowo kupiliśmy worek piasku aby zrobić miejsce na zdjęcia, tak aby wyglądało to jakbyśmy byli na plaży.
- Serio stary? Nie dasz rady, no błagam cię to urodziny mojej dziewczyny - usłyszałam smutny głos przyjaciela - dobra dzięki
- Co jest?- spytał Adrian
- Michel nie może zagrać w przyszły weekend
- To co teraz? - spytała Olivia
- Jezu, wszystko muszę ogarniać sama - pokręciłam głową - dajcie mi chwilę
- Co chcesz niby zrobić? to jest najlepszy gość w całym Nowym Yorku
- Cicho - wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do znajomego z LA - siemka Leon, pamiętasz jak mówiłeś że przylecisz do mnie na domówkę? No to słuchaj w sobotę moją przyjaciółka ma 18 i potrzebujemy DJ dasz radę? - wszyscy patrzyli na mnie jak na wariatkę ,
- I co?- spytała brunetka
- Ćsiiii, serio? jezu kocham cię stary, ratujesz nam dupe - cała trójka wypalała we mnie dziury
- Dobra zgadamy się jeszcze, uwielbiam cię papatki
- I co ten twój znajomy przyleci tu specjalnie żeby zagrać? - blondyn spytał
- No tak, ma u mnie dług - uśmiechnęłam się - a ty debilu - wskazałam na przyjaciela - musisz mnie zabrać na obiad za to
- Uwielbiam cię dziewczyno - podniósł mnie i obrócił- zabiorę cię nawet na wakacje za to
- Wybieram wakacje - krzyknęła Olivia razem z Adrianem

Wróciłam do domu i poszłam się położyć na chwilę, spałam jakieś 2 godziny, gdy się obudziłam była 18;40.
- Babciu idę pobiegać! Potrzeba coś ze sklepu?
- Nie słońce, nie wracaj późno jutro szkoła pamiętaj
Biegłam przez las a na słuchawkach leciały mi piosnki od The Weekend, Nagle zauważyłam że nie ma nigdzie mojego psa.
- Brego, do mnie - wołałam najgłośniej jak umiałam
- Piesku, gdzie jesteś, chodź do mnie mam coś dla ciebie- w oczach miałam łzy,
-a co jak się zgubił on nie zna okolicy jeszcze dobrze, a może go ktoś zabrał- w mojej głowie były najmroczniejsze scenariusze
- Zgubiłaś coś? - usłyszałam za sobą męski głos
- Pies mi uciekł- obróciłam się i serce mi stanęło, przede mną stał ten sam mężczyzna co próbował porwą Mię, a w ręce trzymał mojego psa.
- No widzę właśnie, myślę że będę miał z niego niezłą kaskę co? - spojrzał na Brega - rasowy, wytresowany i lojalny, ostatnio mnie nieźle załatwił - zaśmiał się
- Proszę go zostawić! Zapłacę ci tylko go zostaw! - mój głos drżał
- Hmmm, ciekawa propozycja ale nie wierzę ci
- Już robię przelew, ile chcesz?
- 10 tysięcy - jego głos przesiąkał kpina
- To za dużo - zdziwiłam się
- No to pożegnaj się z pupilkiem- w tym momencie wyciągnął nóż
- Dobra czekaj, już robię przelew
- Nie nie nie, złociutka w gotówce
- Okej to chodźmy do bankomatu
- Panie przodem - wyciągnął rękę i wskazał mi drogę
- Ale proszę, schowaj ten nóż Brego nie lubi jak ktoś mi grozi
- Zamknij się i idź
Cała się trzęsłam, byłam w stanie zapłacić mu te pieniądze tylko jaką miałam pewność że nie zabije mnie albo nie zrobi coś psu? Żadną, muszę coś wymyślić. I w tym momencie mnie olśniło, w bluzie miałam gaz pieprzowy, schowałam ręce do koszeni i chwyciłam małą buteleczkę.
- Chwila, muszę zawiązać buta- obróciłam się
- Szybko, nie mam czasu - jego głos był lodowaty
Schyliłam się i zaczęłam robić coś przy sznurówkach, facet podszedł bliżej i stał dosłownie centymetry ode mnie, podniosłam się i spojrzałam na jego rękę nie miał w niej noża, po chwili spojrzałam w jego oczy. Były przekrwione, zapewne był pod wpływem alkoholu albo jeszcze innych używek,
- No idziemy- pospieszył mnie
Chwyciłam jeszcze mocniej buteleczkę i ją odbezpieczyłam, następnie wyciągnęłam rękę i psiknęłam mu gazem prosto w oczy. Typ natychmiast pościł psa i złapał się za oczy,
- Kurwa, ty szmato co ty mi zrobiłaś! - zaczął krzyczeć
- Brego chodź! - zaczęłam biec w kierunku drogi
W końcu wybiegłam na drogę, zdałam sobie sprawę że mam mało czasu bo krzyki tego gościa były coraz głośniejsze.
- Kurwa Bleer myśl- zaczęłam mówić do siebie,
w tym momencie zauważyłam nadjeżdżające auto, zaczęłam machać aby się zatrzymał. Wiem że to ryzykowne ale jeszcze bardziej bałam się nożownika, auto zwolniło a szyba się opuściła, w aucie siedział nie kto inny jak pierdolony Zane Howard.
- Co ty tutaj robisz? - zdziwił się
- To teraz nie jest ważne, Brego chodź - zawołałam psa, otworzyłam drzwi i wsiadłam, w ostatniej chwili zamknęłam drzwi bo z lasu wyłoniła się czarna postać z nożem w ręku. Spojrzałam w jego oczy, były całe czerwone i pełne złości, typ zaczął biec w stronę auta, przeraziłam się jeszcze bardziej.
- Jedź, jedź, jedź- krzyknęłam do chłopaka, ten od razu wcisnął gaz i odjechał z piskiem opon.
- Hej piesku, nic ci nie zrobił? - zaczęłam obmacywać psa a łzy spływały po moich policzkach
- Możesz mi kurwa wyjaśnić co się właśnie stało?
- Wyszłam pobiegać i nagle pies mi gdzieś zniknął i wtedy przyszedł on, w jednej ręce trzymał Brega a w drugiej miał ten nóż, Chciał pieniędzy a ja nie widziałam co zrobić, tak strasznie się bałam że go zabije - Rozpłakałam się na dobre i zaczęłam dusić się łzami, Zane zjechał na jakieś pobocze i wysiadł z auta, aby po chwili wsiąść do tyłu.
- Hej, spokojnie już nic ci nie grozi- zaczął mnie uspokajać
- Ja.... ja się tak strasznie bałam - schowałam twarz w dłonie, jednak po chwili poczułam jak chłopak przyciąga mnie do siebie aby mnie przytulić.
- Już wszystko jest dobrze, nic ci nie zrobił?- pokręciłam głową
- Gdzie wy w ogóle szliście i jak się uwolniłaś - spytał
- Szliśmy do jakiegoś bankomatu i przypomniało mi się że mam gaz pieprzowy, więc psiknęłam mu w twarz.

Zane:
Jechałem na spotkanie z kumplami z drużyny, kiedy na ulicę wybiegła Bleer, była cała wystraszona zaczęła machać do mnie. Zatrzymałem się i otoczyłem okno,
- Co ty tutaj robisz? - zapytałem
- To teraz nie jest ważne, Brego chodź- zawołała psa i wsiadła na tylne siedzenie,
- Jedź, jedź, jedź- zaczęła krzyczeć i patrzyła w las, spojrzałem się tam i zauważyłem jakiegoś mężczyznę z nożem w ręce, który zaczął biec w naszą stronę.
- Hej piesku, nic ci nie zrobił?- spojrzałem na nią, cała się trzęsła a po jej policzkach spływały łzy kiedy głaskała psa,
- Możesz mi kurwa wyjaśnić co się właśnie stało? - spytałem
- Wyszłam pobiegać i nagle pies mi gdzieś zniknął i wtedy przyszedł on, w jednej ręce trzymał Brega a w drugiej miał ten nóż, Chciał pieniędzy a ja nie widziałam co zrobić, tak strasznie się bałam że go zabije - nie patrzyła na nie wcale, zatrzymałem się na jakimś parkingu i przesiadłem się do tyłu.
- Hej, spokojnie już nic ci nie grozi- próbowałem ja uspokoić, ale to nic nie dało
- Ja.... ja się tak strasznie bałam - wyjęczała
Przyciągnąłem ją do siebie i poprostu przytuliłem, nie wiedziałem co innego moje zrobić,
- Już wszystko jest dobrze, nic ci nie zrobił? - ona jedynie pokręciła przecząco głową.
Opowiedziała mi jak się uwolniła a ja słuchałem, widziałem że jest przerażona,
- Znasz tego mężczyznę?
- To ten sam człowiek, co.... co chciał porwać twoja siostrę- moje serce się jakby zatrzymało, nie dość że wtedy ryzykowała swoje bezpieczeństwo to jeszcze teraz prawie...
- Japierdole, tak cię przepraszam- to było jedyne co mogłem powiedzieć
- Za co ty mnie przepraszasz? - spytała
- Gdybym wtedy nie wyszedł z domu, to nic by się nie stało - dziewczyna odsunęła się ode mnie i spojrzała na mnie, czułem to jednak na nie mogłem spojrzeć jej w oczy.
- Ale gdybyś teraz nie jechał tędy, to nie wiem czy ja bym dalej..
- Nie kończ nawet- przerwałem jej i znowu ją przytuliłem, słyszałem że zaczyna płakać
- Dziękuję ci Zane
- Nie masz za co- oparłem brodę o jej głowę, siedzieliśmy tak chwilę
- Możemy jechać? Chciałabym żeby ten dzień się już skończył- usłyszałem
- Jasne- spojrzałem na nią

nie wiesz ile dla mnie znaczyszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz