Właśnie pomagam mojej przyjaciółce Amelii wybrać sukienkę na imprezę. Próbuje się skupić, ale jakoś dzisiaj mi to nie wychodzi.
- Diana! Słuchasz mnie w ogóle? - podnosi nieco głos.
- Hm? Co? - pytam nieco zdezorientowana.
- Która sukienka najlepiej do mnie pasuje?
- Myślę, że ta czarna, obcisła. - mówię.
- Dziękuję. - podchodzi do mnie i całuje w policzek.
Nie mam problemu z tym, że to robi. To ona zaakceptowała mnie taką, jaką jestem, ze wszystkimi moimi wadami i moim zainteresowaniem do samochodów.
Kiedy Amelia zapłaciła już za sukienkę, wyszłyśmy ze sklepu i udałyśmy się do następnego.
- Teraz czas na ciebie. Trzeba ci coś znaleźć. - mówi Mela.
- Już wiem ci kupię. Czarne jeansy i parę koszulek.
- Czarne jeansy? Masz ich tuzin.
- Będę nosić czarny, dopóki nie wymyślą ciemniejszego koloru.
★ ★ ★
- Jestem wyczerpana – mówi Amela zdejmując buty.
- I ty to mówisz? Ciągnęłaś mnie przez całą galerię tylko po jedną głupią sukienkę - mówię rozbawiona.
- Hej! Było warto. - zaśmiała się. - Idę wziąć prysznic i się przygotować.
- Ale wiesz, że mamy jeszcze sześć godzin do wyjścia?
- Tak, i co z tego? Przecież dobrze wiesz ile się szykuję.
Właśnie. Szykowanie się Amelii na jedną imprezę zajmuje wieki.
- Jedziemy twoim samochodem. Ty prowadzisz, prawda? - mówi, mrugając do mnie i wchodzi po schodach do góry.
Po pierwsze, nie będę pić bo prowadzę, po drugie, nie lubię alkoholu a po trzecie, to muszę być przytomna, żeby Mela nie zrobiła czegoś głupiego przypadkiem.
O rany, to będzie długa noc.
★ ★ ★
Oto jestem. Coś mi mówi, że ta noc nie skończy się dobrze. Amelia wyskakuje z samochodu i daje mi znak, żebym wysiadła. Wzdycham i próbuje znaleźć w sobie odrobinę odwagi. Nie lubię klubów.
Wysiadam z samochodu i idę z Amelą do wejścia. Po kilku słodkich słowach Meli, ochroniarz nas wpuścił do środka. Kiedy weszłysmy do budynku, mój wzrok zatrzymał się na ciemnych oczach, które były wcześniej w warsztacie. Chłopak siedział przy stole ze swoimi przyjaciółmi i dobrze się bawił. Przyłapał mnie na patrzeniu na niego. Założę się, że jeśli jego wzrok mógłby zabijać, to cóż, już byłabym martwa.
Ruszyłam do baru. Nie, nie zamówię żadnego drinka. Barman za ladą wygląda na przyjemnego gościa.
- Witam, w czym mogę służyć? - pyta miło.
- Poproszę wodę. - wygląda na zdezorientowanego. - Prowadzę. - wytłumaczyłam.
Podał mi butelkę wody i podziękowałam. Odwrócam się na krześle szukając Amelii. Rozmawia z chłopakiem z garażu. Czekaj, co? Z chłopakiem garażu?!
Przysięgam, że jeśli Amelia zrobi cokolwiek z tym gościem, to go zabiję. Żartuję! Nie bierzcie tego na poważnie, nigdy nikogo bym nie zabiła.
Odwracam się w stronę baru i delektuję się wodą.
- Prosze, prosze, prosze. Kogo my tu mamy? Nowy mechanik. - odwracam się i widzę chłopaka z garażu.
- Czego chcesz ciemnooki? - pytam zirytowana.
- Ciemnooki? Mam imię.
- Ah tak? W takim razie przepraszam królewicza za to, że byłam tak niegrzeczna i nawet nie spytałam się jak masz na imię.
- Powinnaś okazywać mi więcej szacunku. - mówi.
- Tak, tak. Jakby twoja twarz prosiła o szacunek. - powiedziałam ostro.
- Niedługo się spotkamy. - mówi i zostawia mnie na w spokoju, za co dziękuję Bogu.
★ ★ ★
Kilka godzin później wita mnie pijana Amelia.
- Dianuś, ty też powinnaś się napić. - siada obok mnie.
- Nie, powinnam zabrać cię do domu. I to w tym momencie. Chodźmy. - mówię i wychodzimy z klubu.
Sadzam Amelie na siedzeniu pasażera, zamykam za nią drzwi i wchodzę do auta.
Dziesięć minut później jesteśmy już w naszym domu. Wstawiam samochód do garażu i zabieram Amelę na górę do jej sypialni. Potem idę do swojego pokoju, gdzie się przebieram, wskakuję do łóżka i zasypiam ze zmęczenia.
CZYTASZ
The stars will find Us - Mikołaj Tylko | Konopskyy
RomanceOna - dziewczyna, która nie nosi makijażu i sukienek. Zamiast imprezować, woli zaszyć się w garażu i czerpać przyjemność z pracy nad samochodami. On - przystojny, popularny chłopak, za którym ganiają wszystkie dziewczyny. Często bierze udział w wyś...